- Eclipse! Gdzie Geranie i Mundus? Straciłem ich z oczu! - dyszałem.
- Pewnie zaraz gdzieś się spotkamy.
Psom nie udało się dogonić nas. Zniknęliśmy w gąszczu krzewów i uciekliśmy do lasu. Po krótkim biegu, przed nami pojawiła się Gerania i Mundus. Ptak szedł ostrożnie, wyciągając skrzydła przed siebie.
- Są? - zapytał, słysząc nasze kroki.
- Są - uśmiechnęła się Gerania patrząc na nas.
Bezpiecznie wróciliśmy na tereny watahy. Gdy dotarliśmy do granicy, powiedziała:
- Muszę się z wami pożegnać. Opiekujcie się Mundusem, gdyż jeszcze przez długi czas będzie bardzo wrażliwy na światło i nie będzie mógł nic zobaczyć. Nie dajcie się więcej złapać ludziom! - powiedziała i zniknęła.
Zastanawiałem się jeszcze przez chwilę, co powiedzieć.
- Może powinienem już iść... - Mundek znów wyciągnął skrzydła przed siebie - Murka będzie się martwić. A Andrei... można o tym nie wspominać. Jeśli udało mu się uciec przed ludźmi, najbliższe tygodnie będą dla mnie bardzo trudne.
- Nie. Zostań... chciałbym, byś był świadkiem... - odwróciłem się do Eclipse.
- Eclipse... czy ty... - wbiłem wzrok w waderę - no wiesz... Mundek... - spojrzałem na ptaka z niewysłowioną nadzieją.
- Czy zechcesz zostać jego partnerką... - dokończył, uśmiechając się. Ja niestety, nie byłem w stanie nic więcej powiedzieć.
< Eclipse? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz