Zwykle lubię przebywać w ciszy, smutku, zimnie i samotności, lecz teraz ta niezręczna i przytłaczająca cisza zaczęła przytłaczać nas oboje. To było nie do zniesienia. Tak długo topić się w smutku, w tak smutnym miejscu. Miałam nadzieję na jakąś reakcję ze strony Beryla, lecz się nie doczekałam.
Nie podniosłam się, nie otworzyłam oczu. Nic nie powiedziałam. Powoli zapadałam w sen, ale z zamyślenia wyrwałam mnie głos Alfy:
- To jezioro posiada magiczne właściwości...
Ożywiłam się. No tak! Wszystko tłumaczyła mi panienka Eclipse! Zaczęłam się gorączkowo trząść z podniecenia. Tak, tak! Tylko jak wypić kroplę z pokrytego lodem jeziora?
Nagle się uspokoiłam, stanęłam jak wryta. Bardzo powoli opuściłam głowę. Pochylona, w niewygodnej pozycji, polizałam długim językiem nierówną taflę, po czym podniosłam się gwałtownie i szybko odsunęłam. Nic się nie stało. Czekałam kilka chwil, po czym znowu się pochyliłam. Beryl w tym czasie wpatrywał się we mnie lekko niewyraźnym wzrokiem. Gdy trwałam w tej pozie kolejnych kilka minut, czas zaczął się zatrzymywać. Zobaczyłam oblicze mojego zmarłego partnera:
Wpatrywałam się jak wryta w ziemię, a raczej- jak przybita do lodu. Obraz był tak żywy, tak realistyczny, że miałam wrażenie, iż mój były partner był uwięziony w tej lodowatej, ciemnej wodzie. Łzy zaczęły kapać z moich oczu, tak gorące, że topiły lód wokół moich łap. Moje źrenice zrobiły się szerokie, sierść stanęła mi na grzbiecie.
- Smeuden! - wrzasnęłam - Smeuden!
< Berylu? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz