Idąc przez las, myślałem o Eclipse i o wydarzeniach z ostatnich dni. Musiałem choć na chwilę oderwać się od problemów i... rzeczywistości.
W drodze do domu, udało mi się upolować niewielką kuropatwę, która zatrzymała się na terenach WSC, zapewne lecąc do ciepłych krajów.
W jaskini, zastałem smutną niespodziankę. Eclipse zniknęła! Usiadłem na środku groty.
-
Eclipse, gdzie jesteś...? - szepnąłem do siebie. Byłem przekonany, że
wadera po prostu wyszła na chwilę z jaskini. Smutny i samotny, położyłem
się na półce skalnej pod "sufitem". Zasnąłem.
Następnego dnia, obudził mnie ostry chód, dostający się do jaskini wąskim wejściem.
Wtuliłem się w kąt jaskini. Eclipse nadal nie powróciła... a może już wczoraj w nocy wróciła a teraz znów wyszła na zewnątrz?
Wyszedłem z jaskini w poszukiwaniu wadery.
Oczywiście,
pierwszym miejscem do którego się skierowałem, była jaskinia Andreia i
Murki. Opowiedziałem jej mieszkańcom o zniknięciu Eclipse. Poprosiłem
Mundusa o pomoc.
- Jak to "zniknęła"?! - ptak wydawał się być nieco zdenerwowany.
- Nie wiem... gdy wczoraj wróciłem do jaskini, jej tam nie było. Dziś rano, nadal nie wróciła.
- Może jeszcze wróci - ziewnął ptak - a na razie... bardzo mi przykro.
- Ale... co?! Nie pomożesz mi? - krzyknąłem zrospaczony.
- Przed wieczorem, nie! - powiedział stanowczo - dziewięćdziesiąt procent zaginionych, znajduje się w ciągu jednego dnia!
- Wiesz co... - odwróciłem się z urazą.
- Ja ci pomogę! - krzyknęła radosna Lerka. Uwielbiała przygody a każda okoliczność, dająca pretekst do przeżycia niesamowitej historii, była dla niej cudowna.
- Lerko! - krzyknął Mundus - sama nie pójdziesz!
< Eclipse? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz