środa, 31 grudnia 2014

Szczęśliwego Nowego Roku!

Szczęśliwego i pomyślnego Nowego Roku!
Spełnienia marzeń,
pomysłów
I zamiarów 

                                                                                       Wasz samiec alfa,
                                                                                             Beryl

Od Beryla CD Eclipse

Mundus, Lerka i ja, podążaliśmy wydeptaną przez sarny ścieżką w Lasku. Rozglądałem się wokoło. Nigdzie nie było Eclipse.
Szliśmy w milczeniu, dopóki nie natknęliśmy się na Skałę Wielkiego Huka. Niue mogłem zrozumieć, jak ów "Wielki Huk" mógłby równocześnie by zaklęty w tej skale i ratować WSC z opresji podczas wojny, jednak pamiętałem, że to tylko legenda o niepotwierdzonym źródle. Jednakże Gerania - tajemnicza czarna wilczyca, pojawiająca się wszędzie niczym Mundus, przecież również była legendą. A jednak prawdziwą! zająłem się uświadamianiem sobie różnych spraw, w tej chwili mniej lub bardziej ważnych. Nie zauważyłem nawet, jak Mundus skręcił i zniknął w jaskini wewnątrz skały.
- Gdzie... Mundek? - zapytałem przeciągle Lerki. Ta, odpowiedziała lakonicznie:
- W skale.
- Co? - skrzywiłem się, jakbym  nie rozumiał odpowiedzi.
- Ee... wujku - stanowczo pokręciła głową - myślałam, że będzie zabawnie i ciekawie. A tym czasem, na tych poszukiwaniach strasznie się nudzę - przybrała niezwykle obojętny wyraz twarzy.
Przez my, przemknęło mi, że Eclipse na pewno robi teraz bardziej interesujące rzeczy i, że nie nudzi się tak jak my. Mimo wszystko, bałem się o nią.
Po chwili pojawił się Mundus.
- I co? - zapytałem uszczypliwie - może ją znalazłeś, co?
- A żebyś wiedział! - odpowiedział, a w jego oczach zobaczyłem wesołe iskierki.
Stanąłem jak wryty. Już chciałem się o coś zapytać, gdy Mundus uprzedził mnie:
- ZNALAZŁEM oraz JĄ. Złapałem ją, żabę! - w uśmiechem pokazał mi sporego płaza. "znalazł" "ją". Co mi po niej - żabie? Szukamy jej - Eclipse! Spuściłem wzrok.
- Toś mi pomógł? - westchnąłem. Ptak tymczasem, zadowolony z siebie paradował z przerażoną żabą w dziobie, chyba nie bardzo przejmując się zniknięciem Eclipse.
- Teraz może ci pomogę, gapo - wskazał skrzydłem jakąś, nieznaną mi jaskinię - poszukajmy tutaj!
Weszliśmy do groty. Lerka aż  pisnęła z zachwytu. Z dużej jaskini, wychodził wąski korytarzyk. Mundus bez namysłu skierował się w tamtym kierunku. Tak więc, wszyscy czworo podążaliśmy wąskim korytarzykiem: Lerka, Mundus, żaba i ja.
Nagle, ptak, który szedł pierwszy, zatrzymał się tak gwałtownie, że Lerka patrząca właśnie w ziemię, nie przygotowana na taki zwrot akcji, prawie wpadła na towarzysza, oraz jego żabę.
- Co tam się stało?! - warknąłem, stając za Lerką, w ciemności nie widząc nawet własnego pyska.
- Słyszę jakiś głos! - powiedział ptak.
- Oj! Każdego spotkają zasłużone konsekwencje życiowe. Mówiłem ci już, że źle skończysz! - zachichotałem.
- Cicho! O ten poziom humoru, nie podejrzewałbym nawet ciebie - Mundus nie wydawał się być na mnie zły. Wręcz przeciwnie.
- Nie idziemy dalej? - zapytała Lerka.
- Idziemy. Już nic nie słyszę - odrzekł ptak błękitny.
- A ja nadal nic nie widzę - burknąłem.
- Bo jesteś wilkiem. Wilki przy tym stopniu oświetlenia już nic nie widzą - z tego, co powiedział Mundek, możecie śmiało domyślić się, jak było ciemno.
- Na szczęście TY widzisz - powiedziałem lekko zirytowany.
- Jakbym nie widział, to bym nie szedł dalej.
Miał rację. O tym nie pomyślałem.
- Mogłaby być ta przepaść, albo siedzieć jakieś jadowite bydlę. Wąż, czy pająk... - ziewnął a żaba zeskoczyła na ziemię i pognała przed siebie - na szczęście w tych okolicach nie ma jadowitych pająków - dokończył. Potem przyśpieszył kroku, doganiając swoją żabę.
Na tej przyjemnej rozmowie, zeszła nam dobra chwila. Po tej chwili, wyszliśmy z wąskiego korytarzyka do jakiejś większej niż poprzednia, groty. Nagle, poczułem coś dziwnego. Jakby Eclipse była już tu jakiś czas temu...
Poszliśmy dalej. Weszliśmy w kolejny wąski korytarzyk, a po chwili znów znaleźliśmy się w innej jaskini. Nie wiedziałem, sąd Mundus wie, gdzie nas prowadzić, jednak teraz skupiłem się na myśli, że Eclipse jest coraz bliżej...

< Eclipse? >

Kauneus jest już obecna!

Kauneus jest już obecna. Możecie pisać opowiadania z jej udziałem.

                                                                                                 Wasz samiec alfa,
                                                                                                      Beryla

Od Eclipse CD Lenka - "Miliony Purpurowych Róż"

- Nie do końca - Uśmiechnęłam się do niego
- Co? - Spojrzał się na mnie
- Chociaż się dobrze bawiliśmy
Odwzajemnił uśmiech
- Tak... masz rację. Chociaż bym wolał coś upolować. Jestem strasznie głodny
- To co... próbujemy jeszcze raz?
Lenek skiną głową. Uśmiechnęłam się i zaczęliśmy biec. Dobrze, że ma takie chęci. W ten zauważyłam ranną łanię. Szturchnęłam Lenka i pokazałam mu ją. On pokiwał głową co oznaczało, że jest gotowy do ataku. Powiedziałam mu co, gdzie i jak. On poszedł na prawe skrzydło a ja na lewe. Uzgodniłam z nim to, że ja zagonię na niego łanię a ten na nią skoczy i ją wykończy. Jak zaplanowaliśmy tak się stało. Po chwili zajadaliśmy łanię. Była smaczna. Po sytym jedzeniu w staliśmy i zaczęliśmy iść nad Różany wodospad. Kiedy doszliśmy do ów wodospadu napoiliśmy się. Kiedy piliśmy ochlapałam lekko Lenka a ten nie puścił mi tego płazem. Po chwili byliśmy już w wodzi chlapiąc się. Po chwili zabawy pływaliśmy koło siebie rozmawiając. Nagle zapadła cisza
<Lenek?>

Od Eclipse CD Beryla

Minęłam wiele minerałów oraz kryształów. Widziałam wiele jaskiń jednak stworzonko wciąż kierowało mnie na przód. Nie sprzeczałam się z nim. Kiedy szłam zauważyłam, że głosy ucichły. Trochę była zdziwiona ale i też zadowolona ponieważ już nie miałam z tym kłopotów. Jednak po chwili zatrzymaliśmy się. Okazało się, że stworzonko zagubiło się w tunelach. Powoli dało się usłyszeć tamte głosy. Kiedy już dotarły do nas były mi niezrozumiałe. Ten ktoś mówił w innym języku. Stworzonko przeraziło się i zaczęło się gwałtownie miotać po jaskini. Kilka minut to trwało kiedy stworzonko odnalazło drogę. Poszłam więc za nim. Musieliśmy się cofnąć i minąć około siedem jaskiń. W końcu weszliśmy na dość prostą drogę która prowadziła w głąb wielkiej jaskini. Za każdym krokiem słyszałam jakieś nowe, niezrozumiałe odgłosy. Nagle usłyszałam huk. Przestraszyłam się i położyłam uszy po sobie. Huk był podobny do tego kiedy byliśmy u ludzi. Ludzie mówili na to kuźnia. Tu rozbrzmiewa się ten sam dźwięk. Przestraszyłam się, że są tu ludzie jednak nie mogłam jak tego sprawdzić. Szłam z lekko podkulonym ogniem, uszami położonymi po sobie i strachem w oczach. Nagle stworzonko zatrzymało się. Z jego ruchów ciała zrozumiałam, że mam iść na przód. Pokręciłam głową na "nie" a w ten usłyszałam głos
- Eclipse nie bój się i chodź do nas!
Rozejrzałam się i zebrałam się na odwagę. Zaczęłam iść. Po kilku minutach wyszłam na otwartą przestrzeń. Było to pomieszczenie. Na jego ścianach były wyrzeźbione jakieś stworzenia. Natomiast na samym środku pomieszczenia stało małe jeziorko. W ten znów usłyszałam głos
- Eclipse, nie bój się i chodź. Postaw się swoim obawom
Miałam dylemat jednak zrobiłam krok na przód a potem dwa i nagle szłam przed siebie. W ten zauważyłam jakiś cień
<Beryl?>

wtorek, 30 grudnia 2014

Od Beryla CD Eclipse

Idąc przez las, myślałem o Eclipse i o wydarzeniach z ostatnich dni. Musiałem choć na chwilę oderwać się od problemów i... rzeczywistości.
W drodze do domu, udało mi się upolować niewielką kuropatwę, która zatrzymała się na terenach WSC, zapewne lecąc do ciepłych krajów.
W jaskini, zastałem smutną niespodziankę. Eclipse zniknęła! Usiadłem na środku groty.
- Eclipse, gdzie jesteś...? - szepnąłem do siebie. Byłem przekonany, że wadera po prostu wyszła na chwilę z jaskini. Smutny i samotny, położyłem się na półce skalnej pod "sufitem". Zasnąłem.
Następnego dnia, obudził mnie ostry chód, dostający się do jaskini wąskim wejściem.
 Wtuliłem się w kąt jaskini. Eclipse nadal nie powróciła... a może już wczoraj w nocy wróciła a teraz znów wyszła na zewnątrz?
Wyszedłem z jaskini w poszukiwaniu wadery.
Oczywiście, pierwszym miejscem do którego się skierowałem, była jaskinia Andreia i Murki. Opowiedziałem jej mieszkańcom o zniknięciu Eclipse. Poprosiłem Mundusa o pomoc.
- Jak to "zniknęła"?! - ptak wydawał się być nieco zdenerwowany.
- Nie wiem... gdy wczoraj wróciłem do jaskini, jej tam nie było. Dziś rano, nadal nie wróciła.
- Może jeszcze wróci - ziewnął ptak - a na razie... bardzo mi przykro.
- Ale... co?! Nie pomożesz mi? - krzyknąłem zrospaczony.
- Przed wieczorem, nie! - powiedział stanowczo - dziewięćdziesiąt procent zaginionych, znajduje się w ciągu jednego dnia!
- Wiesz co... - odwróciłem się z urazą.
- Ja ci pomogę! - krzyknęła radosna Lerka. Uwielbiała przygody a każda okoliczność, dająca pretekst do przeżycia niesamowitej historii, była dla niej cudowna.
- Lerko! - krzyknął Mundus - sama nie pójdziesz!

< Eclipse? >

Od Lenka CD Eclipse - "Miliony Purpurowych Róż"

- Ty przecież o mnie też... - warknąłem przez zęby, kładąc uszy po sobie.
Wadera zaśmiała się. Wlepiłem w nią wzrok.
- Nie martw się - pokręciła głową - życie jest krótkie i trzeba się nim cieszyć.
- Ale jak tu się cieszyć...? - spuściłem łeb.
- To... nie czas na zmartwienia. Dzisiaj wyszło słońce, jest ciepło i przyjemnie. Może zapolujemy? Nieopodal widziałam niedawno stado łosi.
- Czemu nie? - lekko się rozchmurzyłem.
Udaliśmy się na niewielką polanę. Było na niej kilka łosi. Zwierzęta pasły się spokojnie w wysokiej trawie. Podkradliśmy się do jednej z klemp. Samica nie zdawała sobie sprawy z naszej obecności. Jeszcze chwila... nagle jeden z samców zaatakował nas.  Stanął na tylnych nogach, przednimi wywijając w powietrzu. Bojowo machnął rogami.
Cofnęliśmy się. Z drugiej strony, o mało nie zmiażdżyła nas klempa. Zaczęliśmy biec w stronę lasu. Tam, byliśmy już bezpieczni.
- No cóż... z polowania nici - popatrzyłem na biegnące łosie. Staliśmy na skraju łąki.

< Eclipse? >

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Od Eclipse CD Lenka

- Hej! - Pomachałam łapą do Mundusa
Podeszłam do niego. To samo zrobił Beryl
- Witajcie! - Rozłożył skrzydła Mundus
- Witaj Mundusie, Lenku
- Witaj - Lenek położył uszy po sobie po czym ukłonił się lekko
- Co robicie? - Powiedziałam radośnie
- A nic takiego - MAchnął skrzydłem Mundus - Tylko rozmawiamy
- Jeżeli mogę wiedzieć to o czym?
Wtedy Lenek wyprostował się i spojrzał na Mundusa błagająco. Mundus uśmiechnął się i powiedział
- Rozmawialiśmy o tym no - Pomyślał chwilę - O życiu prywatnym panicza Lenka
- Oł - Spojrzałam się na Lenka
Wtedy Beryl pocałował mnie w policzek mówiąc. Lenek położył uszy po sobie odwracając wzrok
- Muszę już iść
- Ok. Pa!
- Pa - I odleciał
Zaraz po nim odleciał i Mundus zostawiając mnie z Lenkiem. Zaczęła się grobowa cisza
- Już chyba wiem co ci dokucza
- Nie, na pewno nie wiesz
- Skąd to możesz wiedzieć? Przecież mnie nie znasz - Zaśmiałam się
<Lenek?>

Od Eclipse CD Beryla

- Ale - Powiedziała Lerka
- Przestańcie! - Powiedziałam - Beryl ma rację, musimy wam pomóc. Musimy pomóc nam wszystkim
Lerka spojrzała się na Mundusa, a Mundus na nią. Pokiwali głowami na "tak"
- To co robimy? - Zapytała Lerka
- Eh - Usiadłam - Tego nie wiem - Pokręciłam głową
W ten usłyszałam jakieś głosy. Lekko zaczęłam strzyc uszami. Spojrzałam się w głąb jaskini. Zmarszczyłam brwi i wytenrzyłam wzrok
- Eclipse, co się dzieje - Powiedział Beryl
- C-co? N.. nic takiego - Zaczęłam się jąkać
- Na pewno?
- Tak, na pewno - Spojrzałam się w oczy Beryla
- Ok.
- Chodźmy już. Nie mamy już tu po co stać - Powiedział Mundus
Beryl, Lerka i Mundus zaczęli odchodzić. Kiedy wstałam i odwróciłam się yłem do jaskini usłyszałam wołanie
- Eclipse!! - Dźwięk wydobył się z głębi jaskini
Ze strachem odwróciłam się w stronę jaskini
- Kto tam?!
Dźwięk zamilkł. Kiedy zaczęłam odchodzić znów to usłyszałam
- Eclipse!!
- Halo! - Powiedziałam cichutko - Czy ktoś tam jest?
- Eclipse! - Tym razem był to Beryl - Chodź wreszcie!
- Już, już - Odbiegłam patrząc się na jaskinię
Podbiegłam do grupy. Mundus popatrzył się na mnie pytająco tak ssamo jak i Lerka oraz Beryl jednak tylko Beryl miał odwagę zapytać
- Do kogo mówiłaś?
- Do nikogo. W ogóle nic nie mówiłam - Kłamałam, kłamałam i to jeszcze z uśmiechem
- Na pewno? Wyglądasz tak jakoś...
- Inaczej - Dodał Mundus
- Co? Niby ja? Och nie żartujcie - Zaczęłam fałszywie się uśmiechać
Beryl popatrzał na Mundusa jakby szukał pomocy. W ten Lerka powiedziała spokojnie
- Jeżeli nie chcesz mówić, nie mów przecież wiesz, że nie naciskamy
- Dziękuje - Powiedziałam spokojniej
Doszliśmy do watahy. Beryl po krótkiej ciszy powiedział
- To może spotkamy się w jaskini - Spojrzał na mnie
- O-ok - Położyłam uszy po sobie - A gdzie idziesz?
- Idę to wszystko przemyśleć jednak nie martw się o mnie - Podszedł do mnie i mnie pocałował
- O-ok
Kiedy wszyscy się rozeszli ja zaczęłam myśleć nad tym głosem który mnie wołał. Zdecydowałam, że pójdę tam i zobaczę co tam się kryje. Przecież wrócę do jaskini szybciej niż Beryl. Zaczęłam biec w stronę wielkiej jaskini. Kiedy znalazłam się tuż przed nią usłyszałam głosy
- Eclipse!!
- O-ok, nie wiem kim jesteś ale wiem, że jesteś w jaskini, prawda?
- Eclipse!!
- Nie wołaj mnie tylko odpowiedz! Znajdujesz się w jaskini?
- Tak - Usłyszałam przeciągle - Chodź Eclipse!
Po chwili zastanowienia weszłam do jaskini. JAk się okazało ta jaskinia była inna niż ta w której byliśmy. Znów usłyszałam odgłosy
- Eclipse!
Zaczęłam iść w stronę światła które się zapaliło. Było to małe stworzonko które mnie prowadziło przed siebie. Mineliśmy wiele korytarzy. Nagle zobaczyłam dziurę na suficie
- Ojej, jest już wieczór. Muszę wracać
Po tych słowach zaczęłam się cofać jednak ziemia osunęła się z pod moich łap, a tym samym ja zaczęłam spadać w dół. Upadłam na ziemię i zemdlałam. Obudziłam się po chwili. Z sufitu kapała woda. Po kilku minutach przede mną pojawiło się małe świecące stworzonko które mnie prowadziło powyżej. W ten usłyszałam głos
- Eclipse! Wstań!
Jak usłyszałam wstałam i zaczęłam kierować się za stworzonkiem
<Beryl?>

Od Lenka CD - "Miliony Purpurowych Róż"

W milczeniu szedłem przez las.
Obok mnie szedł Mundek, słuchający moich słów z lekkim uśmiechem, co chwila pobłażliwie kiwając głową.
- Przecież ty nie masz żadnych szans! - pokręcił głową, wzruszając ramionami.
- Nie ma, nie mam - powtórzyłem - i co z tego??
- Nic! - znów wzruszył ramionami - i o to właśnie mi chodzi. Nie masz ty szczęścia do kobiet - ziewnął.
- Mój ojciec tak samo. Zanim znalazł mamę...
Ptak zdawał się nie zwracać uwagi na moje słowa.
Nagle przed nami, pojawili się Beryl i Eclipse. Stanąłem jak wryty. Wilki zobaczyły nas.

< Eclipse? >

sobota, 27 grudnia 2014

Od Beryla CD Eclispe

- Jesteśmy w siedzibie narad Watahy Wielkich Nadziei - powiedział wyniośle wilk.
- W jakim celu tutaj przyszliśmy? - zapytałem, wyprostowując się.
- Będziemy negocjować - wilk zdawał się być usatysfakcjonowany - musimy ustalić kilka podstawowych zasad... myślę, że się dogadamy - warknął groźnie.

""""""""""""""""""""""""""""""""""""""
- Eclipse... - szepnąłem, siedząc na kamieniu obok wadery - dopiero pół godziny ustalamy te zasady, a mi już odechciewa się żyć. Przecież oni otwarcie chcą ściągać z nas haracz!
- Nic na to nie poradzimy - odrzekła cicho wadera - jest ich kilkoro. Jeśli się nie zgodzimy, mogą nas rozszarpać na strzępy!
- Przepraszam, że zapytam - usiadłem prosto, przyjmując zdecydowany wyraz twarzy - mamy wam płacić za współpracę pokojową?!
- Tak - odpowiedział pewnie uśmiechnięty przywódca - kryzys!
- To przecież rozwiązywanie własnych problemów naszym kosztem.
- Dla mnie to raczej taka... - zastanowił się przez chwilę wilk - współpraca międzynarodowa. Pomyślcie raczej: razem będziemy nie do pokonania!
- Lepiej będzie: razem, WSC zostanie pokonana.
- Będę cierpliwy - wilk przywołał gestem łapy innego wilka. Szepnął mu coś, po czym popatrzył na mnie wyczekująco. Wilk, po usłyszeniu polecenia, wyszedł.
- Czy będzie się można jeszcze wycofać z tej 'współpracy'? - zapytałem spokojnie.
- Zobaczymy! Na razie się zgadzacie, tak? Będzie wspaniale... zobaczycie, że po nawiązaniu bliższych układów nawet nie pomyślicie, by się wycofać!
- To mi pachnie zniewoleniem... - powiedziałem cicho do Eclipse. Wadera pokiwała głową.
- Czy nie możemy załatwić tej sprawy... inaczej?
- Jak?
- Nie wiem... - zastanowiłem się, kręcąc głową i w zamyśleniu spoglądając na zebranych.
Obudził się we mnie duch przywódcy. Los WSC zależał teraz od nas! Tylko od Eclipse i ode mnie!
- Może... - wilk nagle wydał się mniej pewny siebie - WSC przekaże WWN odpowiednią sumę, która pozwoli jakoś uregulować straty, poniesione przez naszą watahę w celu ustanowienia pokoju międzynarodowego?
- Ha! Czyli mamy zapłacić wam, by wykupić się ze współpracy? - zapytałem, "stawiając kawę na ławę".
- Nie - wzdrygnął się wilk - proponujemy tylko alternatywne wyjście. Może więc pani Eclipse lub pan Beryl zaproponują coś, według nich stosowniejszego?
Zamyśliłem się. Nagle, dało się słyszeć kroki. ktoś szedł korytarzem w naszym kierunku. W wejściu, pojawił się wilk, który poprzednio wyszedł z groty w niewiadomym celu. Za nim, do jaskini weszli Mundus i Lerka. Wilk usiadł na swoim miejscu a Mundek i jego wychowanka, bez słowa stanęli pod ścianą jaskini.
- Co to ma znaczyć? - popatrzyłem na samca alfa WWN.
- Kolejne alternatywne rozwiązanie! - wilk wskazał na stojących pod ścianą jaskini. Nie czekając na pytania, kontynuował - Mundus oraz panna Lerka zostaną w Watasze Wielkich Nadziei. Od razu informuję, że może się to dla nich źle skończyć.
- Co?! - zerwałem się na równe nogi.
- Zostaną tutaj, lub odejdą z wami. Jeśli jednak mieliby to zrobić... - uśmiechnął się przebiegle - WWN otrzyma od was sumę o wysokości 200 niebieskich gwiazd.
Opadłem na kamień. Skąd my weźmiemy 200 niebieskich gwiazd?! Przecież wszyscy razem - Eclipse, ja i cała reszta watahy, nie ma nawet 150 ng!
- Ależ my... - spuściłem wzrok.
- Oczywiście wiemy, że zebranie takiej sumy będzie trwać, w związku z czym,dajemy wam czas do końca roku. To chyba wystarczająco dużo, prawda? Uważam nasze zebranie za zakończone. Pamiętajcie! Do końca roku i ani dnia więcej!

~~ Przed jaskinią... ~~

Mundus i Lerka stali  smutni razem ze mną i Eclispe pod jaskinią.
- Więc to ty, Lerko byłaś razem z Mundusem i tymi obcymi wilkami... wtedy, gdy zostałem porwany?* - zacząłem, lecz nie dokończyłem.
- Tak. Ja.
- Ależ Berylu - machnął skrzydłem Mundus - to nasza sprawa. Sami wplątaliśmy się w to, z resztą - zupełnie przez przypadek, i sami sobie jakoś poradzimy.
- O nie! Zdobędziemy jakoś te niebieskie gwiazdy. Nie ucierpicie.

< Eclipse? >
* Patrz opowiadanie: Od Beryla CD Eclipse.

Od Eclipse CD Beryla

- Chodźcie do jaskini - Powiedział wilk
Rozglądnęłam się wokół tak jak i Beryl. Po tym jak wilk wszedł Beryl był tuż za nim. Beryl wybil mnie z zamyśleń
- Hej Eclipse no chodź, że - Szepnął
- Och tak, przepraszam - Położyłam uszy po sobie
Kiedy weszliśmy do środka ukazała nam się niewielka przestrzeń z paroma półkami skalnymi. Znów zaczęłam się rozglądać i zbytnio nie słuchałam co mówił wilk. W ten zatrzymaliśmy się. Jaskinia zaczęła robić się węższa
- Lepiej uwarzać - Spojrzał się na nas - Nie jest tu zbyt bezpiecznie - Odwrócił wzrok - W ogóle, co mnie to obchodzi? Co wy mnie obchodzicie? - Zaczął iść
Popatrzyłam się na Beryla a ten tylko wzruszył ramionami
- No co? - Spytał
- Ech, nic takiego - Zaczęliśmy iść za wilkiem - Po prostu nie podob mi się tu. Jest tu tak...
- Strasznie?
- Tak to też ale to nie to, to coś innego taki dziwne uczucie. Jakby to miejsce samo mówiło i kazało nam stąd odejść
- Co? Eclipse co ty wygadujesz? - Zdziwił się Beryl
- Jednak ja tak czuję i koniec - Odwróciłam wzrok - Wiem, że myślisz o mnie dziwnie jednak to miejsce... odpycha mnie. To miejsce jest inne niż każde
- Niby w jakim znaczeniu inne?
- W takim, że...
W tej chwili z góry wąskiej ścieżki zleciał głaz. Zleciał prawie na mnie. Odskoczyłam mówiąc
- A nie mówiłam? - Spojrzałam się na Beryla
- Ale ten wilk mówił, że nie jest tu zbyt bezpiecznie. Kto wie może i to był przypadek
W en rozbrzmiał się głos wilka
- Idziecie tam? Guzdrzecie się jak ślimaki - Warknął
- I wiedziesz? Lepiej chodź bo nie wiadomo do czego jest zdolny
Kiwnęłam głową i podbiegliśmy do wilka. Ja zaczęłam myśleć
~ Czemu nikt mi nie wierzy? ~ Spojrzałam się na Beryla ~ Czemu on mi nie wierzy? Własny partner uważa, że jestem wariatką jednak ~ Spojrzałam się w górę ~ Wiem, że to miejsce jest jakieś... nawiedzone lub zamieszkałe przez jakieś stworzenia ~ Spojrzałam się na wilka ~ Ale czemu on nas tu prowadzi?
Nagle ciasne przejście zaczęło się powiększać aż naszym oczom ukazała się wielka jaskinia. Jaskinia ta na samym swym środku miała wielki kamień przy którym siedziało już kilka wilków. Przypatrzyłam się miejscu i zauważyłam, że z niektórych wejść wydobywa się światło to znaczy, że przez te wyjścia jak się wyjdzie jest od razu świeże powietrze. W tedy wilk odezwał sie
< Beryl? >

czwartek, 25 grudnia 2014

Kauneus nieobecna!

Kauneus będzie nieobecna do dnia 30.12.2014.

                                                                                                  Wasz samiec alfa,
                                                                                                     Beryl

Jenny odchodzi!


Jenny - decyzja właściciela

Żegnaj Jenny... mamy nadzieję, że jeszcze kiedyś powrócisz... :(

                                                                                              Wasz samiec alfa,
                                                                                                 Beryl

Od Lenka - "Miliony Purpurowych Róż"

Zagłębiony w myślach, wędrowałem łąką, przylegającą z jednej strony do lasu, z drugiej natomiast do morza. Byłem niepocieszony. Moje myśli całkowicie zajmowała...
Co ja sobie myślę?! Przecież nawet nie mógłbym nikomu tego powiedzieć. Chyba, że... miałem jeszcze kilkoro przyjaciół, na których zawsze mogłem polegać. Byli nimi Mundus i moja jedyna, ukochana siostra. Gdzież ja byłem, kiedy ten... Andrei...
'Tak. Nie tylko z tego powodu jestem tak rozżalony. W moim życiu jest bardzo dużo wielokropków. Dużo niedopowiedzeń i nagłych zwrotów akcji' - myślałem chaotycznie.
Postanowiłem odszukać Mundusa i przynajmniej jemu opowiedzieć o swoich wątpliwościach i problemach życiowych. Mimo wszystko... nie wiedziałem, czy to dobry pomysł.
Musiałem się zastanowić: gdzie mógł się podziać obiekt mych poszukiwań? Może w ogóle nie ma go na terenach watahy? Słyszałem, że zaczął współpracować z jakąś obcą watahą. Nie byłem jednak w stanie określić, czy było to dobre dla WSC, czy nie.
Na szczęście, spotkałem Mundusa w lesie. Stał  uśmiechnięty między drzewami, wcale nie zwracając na mnie uwagi. Nie wiem dlaczego, zawsze gdy go widzę, ogarnia mnie niepokój. Przecież znam go od bardzo dawna. Tak czy inaczej, wziąłem głęboki oddech i podszedłem do niego.
- Hmmm... Mundek? - zapytałem niepewnie.
- Chyba jasne, że Mundek - ptak spojrzał na mnie wyczekująco.
- Wiesz, przyjacielu... - spuściłem wzrok.
- `Przyjacielu` - powtórzył Mundus tonem, z jakiego nie mogłem wyczytać co teraz myśli.
- Chciałbym ci o czymś powiedzieć, jednak nie wiem, czy jestem w stanie ci zaufać - zacisnąłem powieki.

< C.D.N... >

Wesołych Świąt Bożego Narodzenia!

 

Pokój zamieszka, kiedy Pan przybędzie. W adwentowej refleksji, w skupieniu przy konfesjonale, w ciszy wyczekiwania na wigilijną gwiazdę, do gorącego i otwartego serca niech przyjdzie Pan i umocni nas swoim pokojem, byśmy go mogli rozdawać wszędzie tam, gdzie niepokój. Błogosławionych świąt Bożego Narodzenia.
                                                                                    

                                                                                        Wasz samiec alfa,
                                                                                                Beryl

środa, 24 grudnia 2014

Wyniki ankiety!

Ankieta z pytaniem "Czy Hiacynt i Gaja zasługują na pośmiertne przydomki?" została zakończon. Wyniki są następujące:

1. Tak, oboje       - 5 głosów
2. Nie zasługują  - 0 głosów
3. Tylko Hiacynt   - 6 głosów
4. Tylko Gaja       - 0 głosów

Wobec  tego, jedynie Hiacynt otrzyma przydomek pośmiertny. Zapraszam do przysyłania swoich propozycji na przydomek dla Hiacynta. Proszę o zgłaszanie swoich propozycji do mnie, na Howrse - PW.
Gdy pojawią się przynajmniej cztery propozycje, utworzę nową ankietę, mającą ostatecznie odsłonić wybrany przez Wasz przydomek.

                                                                                                      Wasz samiec alfa,
                                                                                                           Beryl

Od Beryla CD Eclipse

- Mam nadzieję, że potraficie zachować powagę, chociaż w tak ważnej chwili. Nie musicie znać mojego imienia - powiedział dumnie i przeciągle. Ukradkiem zerknąłem na Mundusa. Ten stał nieopodal, oparty o drzewo plecami, szeroko się uśmiechając.  On również spojrzał na mnie.
Po chwili, gdy zatrzymaliśmy się obok jakiejś jaskini, zebrałem się na odwagę i powiedziałem:
- Tak... - przeniosłem spojrzenie na wilka - jak więc mamy się do ciebie zwracać?
- Nie musicie się do mnie zwracać w ogóle - wilk z godnością wzruszył ramionami - a poza tym... czy my jesteśmy na "ty"?
- Nie, nie jesteśmy - położyłem uszy po sobie. Cóż on sobie wyobrażał? Że jest najważniejszy z całej czwórki stojącej pod jaskinią?! kimś ważniejszym ode mnie? Od Eclipse? Od... nie, tego nie powiem.
- Wy... tam w waszej watasze, macie małe wojsko. Nie pokonalibyście nas, gdybyśmy wszczęli wojnę. Radzę więc zachowywać się,jak przystało na dyplomatów.
- "Dyplomata" - pomyślałem ze złością. Już nawet miałem przestraszyć się jego gróźb, gdyby nie poprzednie słowa Mundusa.
- Nie wezwałem was tutaj, by rozpętać wojnę. O nie! Jednak zawsze mogę zmienić zdanie, gdyż dużo bym w niej nie stracił. Wy, wręcz przeciwnie.
- Ależ... my wcale nie chcemy wojny - zaprzeczyłem szybko. Gbur, nie gbur, głupiec nie głupiec, pyszałek jakich mało, ale trzeba być ostrożnym.
- Mam nadzieję. Ja nie chcę wojny, ty nie chcesz wojny, jak mniemam, twoja partnerka również nie chce wojny... mam więc dla was pewną propozycję. Nie do odrzucenia.
Mundus, do tej pory przysłuchujący się naszej rozmowie z uśmiechem, co chwila przymykając oczy, teraz odezwał się cicho, lecz pewnie:
- Czy wy jesteście na "ty"?
Wilka wyraźnie zbiło to z tropu. Dziwiło mnie, że do mnie i do Ecipe, alf watahy, jak dotąd, wrogo nastawionej, samiec alfa WWN odzywa się tak nieprzyjemnie, podczas gdy Mundusa chyba się obawia.
- Tak. Przepraszam - spuścił wzrok - nie jesteśmy na "ty".
Uśmiechnąłem się pobłażliwie i wymieniłem porozumiewawcze spojrzenia z Eclipse.

< Eclipse? >

Od Kauneus - "Wigilia Bożego Narodzenia"

Boże Narodzenie. Dzisiejszy dzień jest piękniejszy od wszystkich innych. Bardzo długie, kryształowe sople zwisają ze zmarłych gałęzi oziębłych drzew. Biały puch śniegu leży nieruchomo, mieniąc się drobnymi kryształkami. W zamarzniętych kałużach uwięzione są drobne owady. Gdy oddycham, z mojego pyska wylatuje obłok pary. Niebo jest niezachmurzone, słońce świeci niemrawo, oświetlając mi drogę. Dziś jest Wigilia! Moje serce jest radosne, ponieważ to ciepły dzień, pomimo iż w mroźnej zimie. Jutro będzie wielkie wydarzenie dla Chrześcijan! Życzę wszystkim wesołych Świąt Bożego Narodzenia!

Od Eclipse CD Beryla

Beryl popatrzał na mnie a ja na niego
- Dobrze - Powiedzieliśmy równo a później się zaśmialiśmy
- Mundusie zaprowadź nas do tej alfy - Powiedział Beryl
- To chodźcie - Uśmiechnął się
Zaczęliśmy iść. Już na początku mnie mdliło
- Ale jestem śpiąca - Ziewnęłam zwracając się do Beryla
- Och ja też Eclipse, ja też - I wlepił wzrok w przód
Popatrzyłam chwilę na niego i zrobiłam to samo. Jak się okazało przed nami stał ów wilk o którym mówił nam Mundus
- Witaj ptaku - Powiedział z uśmiechem wilk
- Tak, tak witaj - Machnął skrzydłem - Masz ich to rozmawiaj
- Uch n-no tak - Wydawał się taki zagubiony - A więc chodźcie! - Powiedział dumnie do nas
Popatrzyłam się na Beryla a on na mnie. Z trudem powstrzymaliśmy się od śmiechu. W podróży powiedziałam
- Ej Beryl
- Tak? - Popatrzał na mnie
Zbliżyłam się do niego szepcąc
- A ty pamiętasz jego imię? Bo chciałam się go zapytać jednak, no wiesz
- Heh, przykro mi jednak nie, nie pamiętam
- Uch, szkoda - Uśmiechnęłam się
- A o co chciałaś się go spytać?
- Oto gdzie idziemy
- Idziemy do mojej watahy. I tak na marginesie, wszystko słyszałem
- Oł - Spojrzałam się na Beryla i zaczęłam się śmiać. Beryl też nie mógł się opanować. W tedy wilk spojrzał się na nas mówiąc
<Beryl?>

wtorek, 23 grudnia 2014

Od Kauneus CD Beryla - "Zima - Synonim Smutku"

Tej nocy, mimo wszystko, zasnęłam bardzo spokojnie. Mój sen jednak, nie był tak statyczny i powolny. Śniło mi się moje rodzeństwo. Lecz każde z nich miało zamglone oczy, bez źrenic czy tęczówek. Pływali w bardzo spokojnym, ciemnym i głębokim jeziorze. Wokół panował mrok, narastała mgła, o wiele gęstsza, niż ta nad Jeziorem Dziewięciu Cieni. Moi bracia i siostry płynęli w głąb, na samo dno. Starałam się zajrzeć do jeziora, lecz od mgły zaczęłam się krztusić. Nie mogłam oddychać a tym bardziej patrzeć. Upadłam do rowu, jakby fosa wykopanego nad brzegiem jeziora. Gdy tylko spadłam, obudziłam się. Ciężko oddychałam, wpatrzona w ciemność. Od wielu tygodni nie zasnęłam tak szybko, ale koszmary dopadły mnie jak co noc...

< Koniec >

Od Beryla CD Eclipse

- "Panie"?! "Dobrze, teraz odejdź"?! - uderzyłem się łapą w czoło - co to ma znaczyć?
- Jak już kiedyś wspominałem... - Mundus popatrzył na Eclipse - gdy razem z tobą - Eclipse i z Hiacyntem byliśmy uwięzieni w jaskini, przy tym dziwnym kamieniu... chyba o tym mówiłeś, Berylu - zwrócił się do mnie. Następnie kontynuował przymykając oczy - jestem urzędnikiem, co więcej, dość wysoko postawionym. Z resztą, nie ma to nic wspólnego z tym ptakiem ani ze sprawą, która i was i mnie tu sprowadza - tu znowu otworzył oczy - po pierwsze, chciałem bardzo podziękować wam za postawienie sprawy jasno: wczoraj, w naszej jaskini. Andrei nie powiedział dziś ani jednego niechwalebnego słowa - znów zamknął oczy - wybaczcie, że nie patrzę na was, jednak oczy nadal bardzo mnie bolą.
Po drugie natomiast, chyba najważniejsze, aby załagodzić trochę sytuację panującą między WSC a WWN, co do której Niebieski, wielki czuje się poniekąd winny, zaprowadzi was, tym razem w celach pokojowych, do siedziby młodego samca alfa WWN, którego już poznaliście - na chwilę otworzył oczy, zerkając na nas bystro - Niebieski, wielki ma nadzieję, że nie zniszczycie tej okazji do rozstrzygnięcia sporu. Ponadto, od razu informuje, że młody samiec alfa WWN - tu z szacunkiem kiwnął głową - to kompletny ciemnogród, wobec czego macie puszczać jego groźby i przechwałki mimo uszu. Idziecie? On na was czeka.
Popatrzyłem pytająco na Eclipse.

< Eclipse? >

Od Beryla CD Kauneus - "Zima - Synonim Smutku"

- Ależ nie ma za co - uśmiechnąłem się - to mój obowiązek... - zawahałem się, po czym dodałem - wszystkiego najlepszego i zdrowia z okazji nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia... oraz Twoich urodzin.
Uśmiechnąłem się. Kauneus podziękowała za życzenia. Chwilę staliśmy w milczeniu, po czym wadera kątem oka popatrzyła na swoją jaskinię. Uznałem, że nie powinienem jej przeszkadzać. Powiedziałem więc:
- Dobranoc. Mam nadzieję, że będzie ci się dobrze spało - uśmiechnąłem się smutno do wilczycy. Nadal myślałem o zmarłych rodzicach i rodzeństwie, które opuściło watahę.
Gdy Kauneus zniknęła w swej jaskini, skierowałem się w stronę, gdzie znajdowała się moja grota. Noc była wietrzna, toteż szedłem szybkim krokiem, chcąc jak najszybciej znaleźć się w domu.

< Kauneus? >

Od Eclipse CD Beryla

- Ech zaczekaj Berylu
Zrobiłam kilka kroków w przód
- O co chodzi kondorze?
- Nijaki niebieski, wielki ptaszor was woła - Przechylił się - Mówi, że zjawić się natychmiast macie - Zaczął się śmiać
Ja skrzywiłam lekko głowę i spojrzałam się na Beryla
- Czyli, że jesteś jego posłańcem? - Powiedział dumnie Beryl
- Nie, nie, nie - Przerwał na chwilę - Ja tu tylko jedną tycią wiadomość przysyłam i znikam
- Ale... uch - Załamał się Beryl
Ja przysłaniając pysk zaśmiałam się
- Dobrze kondorze zaprowadzisz nas do Mundusa?
- Kogo? - Zdziwił się
- Niebieskiego, wielkiego - Powiedział Beryl
- Ach tak, tak chodźcie - Zarechotał
Szliśmy kilka minut. Po chwili ujrzeliśmy Mundusa stojącego obok Skały Wielkiego Huka. Oparł się o skałę jednym skrzydłem a drugim machał
- Witaj Mundusie - Powiedział dość radośnie Beryl
W ten kondor wtrącił im się w rozmowę
- Witaj panie przyniosłem ci dwa wilki jak kazałeś - Zaczął się uśmiechać
Mundus popatrzał się na nas. Prychnął i podszedł powoli do nas. Obejrzał nas od łap do końcówek uszu. W ten powiedział
- Dobrze teraz odejdź kondorze
Zwrócił się do nas mówiąc
- ...
<Beryl?>

Od Kauneus CD Beryla - "Zima - Synonim Smutku"

Tak dawno nie widziałam jego oblicza. Dokładnie takiego go zapamiętałam... Chciałabym się zatracić w jego wspomnieniu, płynąć w głąb jeziora, przybyć mu na ratunek... Ale wiedziałam, że obraz, który ujrzałam był tylko moim złudzeniem.
- Czy... czy nie jest już za późno na samotny spacer dla damy?
- nieśmiało spytał Beryl.
- Tak... Tak, chyba masz rację - odpowiedziałam - Powinnam się wyspać, jutro muszę znaleźć jakąś strawę...
Nic nie mówiąc basior zaczął prowadzić mnie wśród zmarłych, gołych drzew. Księżyc chylił się ku horyzontowi, zaś wiatr przenikał przez moją gęstą, zimową sierść.
- Współczuję, że w tak krótkim odstępie czasu straciłeś rodzinę, przyjaciół... - zaczęłam, lecz Beryl mi przerwał:
- Niepotrzebnie. Radzę sobie - uciął krótko, lecz po chwili chyba pożałował, że to powiedział, bo rzekł - Przepraszam... Chyba wciąż nie pogodziłem się, z niektórymi myślami...
Wpatrzył się w swe przednie łapy.
Po dłuższej chwili, albowiem szliśmy wolniej, dotarliśmy do mojej małej, aczkolwiek wygodnej jaskini.
- Bardzo dziękuję, że odprowadziłeś mnie przez ten mrok - powiedziałam - Nie spałam od bardzo dawna, powinnam się położyć... Jutro jest wielki dzień dla Chrześcijan. Oraz moje dziesiąte urodziny...

< Berylu? >

Od Beryla CD Kauneus - "Zima - Synonim Smutku"

Wadera wbiła wzrok w lód. Patrzyłem zainteresowany to na nią, to na zamarzniętą taflę wody. Zastanawiałem się, co w niej zobaczyła.
- Czy... coś się stało? - zapytałem niepewnie, po chwili milczenia.
- Nie... - powiedziała wadera łamiącym się głosem i pokręciła głową. Znów zapadła cisza. Gdzieś w oddali, zaczął krzyczeć jakiś ptak. Spuściłem wzrok. Po kilku minutach uznałem, że dalsze milczenie jest absolutnie niemożliwe. Zrobiłem krok w tył. Miałem poinformować Kauneus o tym, że zamierzam odejść, jednak nie odważyłem się. Wilczyca zauważyła chyba, że jestem niespokojny.
Popatrzyłem w niebo. Miałem nadzieję, że zaraz zacznie padać śnieg i będę mógł odejść. Czekałem więc na jakiś krok ze strony Kauneus. Nie doczekałem się jednak. Czyżby zamierzała przez całą noc przebywać nad jeziorem? Usiadłem nieopodal niej. Na próżno czekałem i zbierałem siły do odejścia. Jakby jakaś siła nie pozwalała mi odejść znad jeziora.

< Kauneus? >

Od Beryla CD Eclipse

- I co? Nic! - rozejrzałem się wokoło. Hałas ucichł.
Po chwili jednak, tuż nad jaskinią pojawił się ogromny ptak. Co dziwniejsze, wbrew moim wewnętrznym przekonaniom, nie był to Mundek. Był to wielki, brązowy kondor, lecący w naszym kierunku z niebywałą prędkością.
- Eclipse! - krzyknąłem, wciągając waderę do jaskini. Cofnęliśmy się pod ścianę, z przerażeniem czekając na dalszy bieg wydarzeń.
- Dlaczego za wszystkimi problemami mojego życia, musi stać ptak?! - jęknąłem żałośnie.
- Nie przesadzaj. Czy śmierć twoich rodziców była spowodowana przez ptaka? - Eclipse przewróciła oczyma.
- Co? Mamy może nie, ale tata... - zawahałem się, sięgając pamięcią w miejsce, gdzie mógłby pojawić się, chociażby Mundus.
- Gdyby nie Mundek... - zacząłem - gdyby Mundus nie dostałby się do tej jaskini, w której znaleźliście kamień...
- Nie zrzucaj winy na niego! - Eclipse popatrzyła na mnie groźnie - każdy popełnia błędy.
Przed jaskinią, znowu rozległo się pukanie.
- Cóż znowu?! - westchnąłem rozgniewany.
Wtem, do jaskini zajrzał kondor, którego widzieliśmy przed chwilą.
- Przecież to nie ma żadnego sensu! - wskazałem na niego łapą - najpierw... ech... nieważne.

< Eclipse? >

Od Eclipse CD Beryla

Rano obudziły mnie jakieś dziwne dźwięki. Wstałam. Chciałam wyjrzeć za jaskinię jednak zdecydowałam, że zaczekam aż Beryl się obudzi. Poszłam się co dość wygodnego kącika. Oparłam się o skałę i myślałam co to może być. W końcu i Beryl się obudził. Spojrzał na mnie jednak ja wciąż wpatrywałam się w jedno miejsce. Były to wysokie góry które zobaczyłam siedząc tu i czekając na Beryla. W ten usłyszałam zaspany głos Beryla. Wydawał się być trochę wściekły aby o tej porze coś robić i budzić innych
- Eclipse co jest?
- Wiesz, no właśnie tego nie wiem. Nie wychylałam się z jaskini tylko czekałam na ciebie
- Niech to coś przestanie - Ziewnął
- Tak, ja też chcę spać jednak to coś tak jakby chciało nas stąd wywabić
- Skąd taka myśl? - Zdziwił się
- No nie wiem. Przez te ostatnie przygody jakie przeżyłam nie tylko z tobą ale i Hiacyntem wciąż uprzykrzały nam życie
- W sumie masz trochę racji - Zaczął się rozglądać
Po kilku minutach wstał. Rozciągnął się i podszedł do mnie
- Ale ostatni przygoda przecież skończyła się dobrze
- No tak bo jesteśmy razem jednak... poprzednie nie były aż takie różowe - Uśmiechnęłam się
- No dobrze, trzeba zobaczyć kto nas tak nawiedza
- A czy to dobry pomysł - Wciąż się wahałam - A jeżeli to ludzie?
Beryl zatrzymał się przed wejściem. W tej chwili zobaczyłam, że też się waha
- Wiem, to trudna decyzja a ja jeszcze dociskam, że o zły pomysł - Skuliłam ogon i położyłam po sobie uszy - Przepraszam cię ale nie chcę cię już stracić
Beryl odwrócił się w moją stronę
- I nie stracisz - Uśmiechnął się - Jeżeli tak się o mnie boisz to może wyjdziemy razem?
- To nawet dobry pomysł - Zamerdałam ogonem
- To chodź - Zbliżyłam się do niego
Chwilę staliśmy schowani w jaskini. Ja zrobiłam pierwszy krok w przód. Zamknęłam oczy i wystawiłam lekko pysk. Po chwili zrobił też tak i Beryl mówiąc:
- ...
 < Beryl? >

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Od Sonaty CD Vivian

Westchnęłam znudzona. Może ona chce mnie tylko przestraszyć? Usłyszałam warkot silnika i ujrzałam zbliżające się w kierunku namiotu auto, z którego wysiadł człowiek w zielonej kurtce. Otworzył drzwi z tyłu samochodu. Wyskoczyło z niego sześć psów o smukłej, lecz bardzo muskularnej budowie i średniej długości sierści. Spojrzałam na Vivian.
- A nie mówiłam? - powiedziała chłodno.
- Parę psów wcale nie oznacza...
- To Wilczarze Irlandzkie. Teraz jestem pewna. - Przerwała mi.
- Skąd ty tyle wiesz o polowaniach? - zapytałam.
- Po prostu nie wchodź im w drogę, to może zrezygnują.
Jeden z psów węsząc zaczął zmierzać w naszą stronę.
- Dobra, zmywamy się...
- Tak po prostu? - zapytałam zdziwiona.
- Nie, z efektami specjalnymi. - Warknęła i ruszyła powoli w stronę Polany.
Podreptałam za nią. Nagle usłyszałam za nami szczekanie.
< Vivian? >

Od Kauneus CD Beryla - "Zima - Synonim Smutku"

Zwykle lubię przebywać w ciszy, smutku, zimnie i samotności, lecz teraz ta niezręczna i przytłaczająca cisza zaczęła przytłaczać nas oboje. To było nie do zniesienia. Tak długo topić się w smutku, w tak smutnym miejscu. Miałam nadzieję na jakąś reakcję ze strony Beryla, lecz się nie doczekałam. 
Nie podniosłam się, nie otworzyłam oczu. Nic nie powiedziałam. Powoli zapadałam w sen, ale z zamyślenia wyrwałam mnie głos Alfy:
 - To jezioro posiada magiczne właściwości... 
Ożywiłam się. No tak! Wszystko tłumaczyła mi panienka Eclipse! Zaczęłam się gorączkowo trząść z podniecenia. Tak, tak! Tylko jak wypić kroplę z pokrytego lodem jeziora?
Nagle się uspokoiłam, stanęłam jak wryta. Bardzo powoli opuściłam głowę. Pochylona, w niewygodnej pozycji, polizałam długim językiem nierówną taflę, po czym podniosłam się gwałtownie i szybko odsunęłam. Nic się nie stało. Czekałam kilka chwil, po czym znowu się pochyliłam. Beryl w tym czasie wpatrywał się we mnie lekko niewyraźnym wzrokiem. Gdy trwałam w tej pozie kolejnych kilka minut, czas zaczął się zatrzymywać. Zobaczyłam oblicze mojego zmarłego partnera:
http://wataha-demonow-nocy-alfa-magiczne-wilki.blog.onet.pl/wp-content/blogs.dir/1292907/files/blog_tx_4803192_7372851_tr_rico.jpg
Wpatrywałam się jak wryta w ziemię, a raczej- jak przybita do lodu. Obraz był tak żywy, tak realistyczny, że miałam wrażenie, iż mój były partner był uwięziony w tej lodowatej, ciemnej wodzie. Łzy zaczęły kapać z moich oczu, tak gorące, że topiły lód wokół moich łap. Moje źrenice zrobiły się szerokie, sierść stanęła mi na grzbiecie.
 - Smeuden! - wrzasnęłam - Smeuden!
< Berylu? >

Od Beryla CD Kauneus - "Zima - Synonim Smutku"

Usiadłem, zaciskając powieki, jakby chcąc uchronić się przed płaczem. W końcu wydusiłem z ciężkim westchnięciem.
- Panta rhei...
Nie usłyszałem odpowiedzi. W końcu otworzyłem oczy.
-  Piękna maksyma - uśmiechnęła się lekko wadera.
- To... usłyszałem kiedyś od przyjaciela - podniosłem wzrok, patrząc w nieba. Przypomniałem sobie niedawno utraconą rodzinę i błękitnego ptaka - najdroższego mi przyjaciela. W tamtej chwila pożałowałem wszystkich wyrządzonych mu krzywd. Widok odbijającego się w jeziorze światła księżyca, sprawił, że poczułem się zmęczony. Na chwilę oderwałem się myślami od rzeczywistości.
Popatrzyłem smutno na waderę. Ta przymknęła oczy i przestała się uśmiechać. Spuściłem wzrok.
- Wielka szkoda... - Kauneus wstała. Ja również podniosłem się, czekając na cokolwiek, co mogłoby przerwać ciszę, która nagle zaczęła mi przeszkadzać. Nic takiego się jednak nie zdarzyło. Oprócz szumu bezlistnych drzew i dalekiego szczekania psów z pobliskiej wsi, nie słyszałem żadnych odgłosów.

< Kauneus? >

Od Beryla CD Eclipse


http://digart.img.digart.pl/data/img/vol0/97/87/miniaturki400/2249345.jpg

- To piękne - uśmiechnąłem się, patrząc na jezioro.
- Tak. To piękne - Eclipse uśmiechnęła się i kiwnęła głową.
- Niezwykle żal mi tych wszystkich wilków... tym wszystkich stworzeń, które są teraz nieszczęśliwe i nie mogą tak jak my cieszyć się chwilą.
- Myślę, że w WSC wszyscy są szczęśliwi - Eclipse przymknęła oczy.
- Mam taką nadzieję. Będę musiał jednak wprowadzić kilka rozporządzeń - westchnąłem. Nie chciałem w tak piękny wieczór zajmować się przyziemnymi sprawami.
Tamtego wieczora nie powróciliśmy już do rozmowy o szczęściu i nieszczęściu "ludności" Watahy Srebrnego Chabra. Jeszcze przez pewien czas słuchaliśmy szumu wiatru i patrzyliśmy na zamarznięte jezioro, po czym wróciliśmy do swej jaskini. Szczęśliwi i spokojni.
Nazajutrz jednak, obudził nas dziwny hałas przed jaskinią. Około piątej rano, obudził mnie głuchy łomot dochodzący sprzed jaskini. Eclipse już nie spała. Siedziała oparta o ścianę jaskini wpatrzona w dal.

< Eclipse? >

Od Kauneus - "Zima - Synonim Smutku"

Dzisiejsza noc była bardzo zimna. Ale nie przeszkadzało mi to. Lubię zimno. Jest jak synonim smutku. Otacza bezbronną istotę, zagłębia w sobie i nie da się go odgonić. Zima to czas na refleksję. Moje przemyślenia są wtedy głębsze. Właśnie ten czas pozwala mi na doskonalenie swoich umiejętności. Uczę się, idąc przez życie. Co roku, w zimę, poznaję nowe sztuki. Staram się do nich dotrzeć.
W tę noc wybrałam się na spacer, nad całkowicie zamarznięte Jezioro Dziewięciu Cieni. Noc przypomina, swoim charakterem, zimę a co za tym idzie- smutek. Słyszałam każdy dźwięk, czułam każdą, z otaczających mnie rzeczy. Byłam bardzo głodna, ale po latach mojego życia, nauczyłam się nie zwracać uwagi na głód i ból. Byłam w stanie mało jeść.
Doszłam. Nad jeziorem panowała dziwna aura. Jakieś trzy cale nad nim, unosiła się mgła, lecz nie gęsta i nieprzenikniona, ale rzadka i przezroczysta. Podeszłam i zaczęłam stąpać po gołej tafli. Lód był pokryty szronem i grudkami. Kaleczyłam sobie łapy. Doszłam około dwadzieścia stóp w głąb jeziora. A skąd to wiem? Nauczyłam się wielku rzeczy od moje mistrza, jednego z moich dawno zmarłych wujów. Między innymi- jednostek, takich jak cale, stopy, tuziny i tego typu podobne. Od mej Świętej Pamięci babki poznałam dużo anegdot i przysłów. Uwielbiam tak zwane, metafory. Moje wykształcenie było na tyle duże, iż przez trzy lata nauczałam w jednej z watah.
Póki co położyłam się i zamknęłam oczy. Jednak nie było mi dane długo cieszyć się spokojem.
- Witaj Samcu Alfo - powiedziałam nie otwierając nawet oczu.
- Witam - odrzekł. Tylko tyle. Żadnych pytań. Nic.
- Wiedziałam, że nie będę tu sama.
- Jak to przeczułaś? - spytaj, kładąc się niedaleko mnie.
Uchyliłam odrobinę powieki.
- Miesiączek* jasno dziś świeci, mimo iż to nie pełnia - nie lubię udzielać jasnych odpowiedzi.
Odczekałam chwilę, zanim rzekłam:
- Do zakazanego owocu, najbardziej ciągnie.
Cisza.
- Ubolewasz nad jakąś stratą - mówiłam dalej.
Beryl ciężko westchnął.
- I muszę dodać, że twoje imię nie jest przypadkowe. Nie oznacza zimnego serca, lecz blaszaną siłę.
- A pani? Także biadoli nad stratą? - spytał.
Z powrotem zamknęłam oczy.
- Ach... Całe moje życie to straty...


*Miesiączek- w starej gwarze to tyle co "księżyc". (Wiem to od mojej, wcześniej wspomnianej, Świętej Pamięci babki).


< Samcu Alfo? >

Od Eclipse CD Beryla

- D-dobrze - Andrei położył uszy po sobie i podszedł do Murki i Lerki - P-przepraszam, że m-musiałyście się denerwować - Trochę się jąkał
- A Mundus? - Zapytał Beryl
Andrei wzdychnął i nawet nie podchodząc do ptaka powiedział
- Z gorzkim żalem przepraszam
- Dziękuje - Powiedział zarówno Beryl jak i Mundus
- A w ogóle co was tu sprowadza? - Zapytała Murka
- Ach takie tylko przechadzki - Beryl spojrzał się na mnie
- Piękna z was para - Zamerdała ogonem Lerka
- Rzeczywiście - Dodała Murka
- Dobrze to my już idziemy - Powiedział Beryl
- Do jutra i spokojnej nocy - Powiedział z uśmiechem Mundus
Ja i Beryl wyszliśmy z jaskini. Szliśmy mówiąc raz po raz jakieś słowa. W końcu spyałam
- To gdzie idziemy?
- Och zobaczysz
- Dobrze zaczekam - Przytuliłam się do niego
Przechodziliśmy przez krótki kawałek lasu. Choć krótki był przepiękny. Choć liściu już nie było a biały puch się zwiększał było tu tak pięknie. W pewnej chwili poczułam coś pod łapą. Zatrzymałam się i otrzepałam to coś z puchu. Był to srebrny chaber
- Berylu zobacz!
- Tak? - Podszedł do mnie z ciekawością
- Spójrz to przecież...
- Srebrny chaber! - Powiedział zachwycony
- Jaki piękny ale co on tu jeszcze robi? Przecież już dawno powinien się schować pod ziemią
- No właśnie - Zaciekawił się - Ale mam pomysł na jego wykorzystanie
- Hym...? Niby jakie? - Zaciekawiłam się
Beryl zerwał kwiat i włożył mi go w futro na głowie
- Tutaj pięknie pasuje
- Uch Berylu dziękuje - Pocałowałem go w policzek
- No, czas w dalszą drogę. Już niedaleko
- No dobrze - Powiedziałam z uśmiechem i zbliżyłam się do niego
Jak się okazało to miejsce naprawdę było blisko. Było to piękne jezioro które już było zamarznięte a światła gwiazd odbijały się od niego
- Ojej jak tu pięknie - Byłam zachwycona
- Chodź pokarzę ci coś jeszcze
Poszliśmy na brzeg jeziora. Ten brzeg był bardziej uniesiony. Usiedliśmy na tym brzegu. Beryl zrobił coś pięknego. Biały puch który leżał na ziemi uniósł się w powietrzu przy pomocy jego skrzydeł. Malutkie puszki zaczęły jakby tańczyć na wietrze. W tej chwili Beryl objął mnie skrzydłem. Obejrzałam się. Beryl spojrzał się na mnie. Uśmiechnęłam się do niego i przytuliłam w jego futro. On natomiast położył swoją głowę na mojej i wzdychnął głęboko mówiąc:
- ...

niedziela, 21 grudnia 2014

Od Beryla CD Eclipse

Przez chwilę, zacząłem żałować, iż wyrzuciłem z watahy Lotara, Ariona i Maję. Cóż... mimo wszystko, będę miło wspominał czasy dzieciństwa - choć nie zawsze było różowo.
Postanowiłem oddać cześć zmarłym rodzicom. Po rozmowie z Eclipse, uznałem, że zapytanie się członków watahy o radę będzie na miejscu. Tak więc w obieg "pocztą pantoflową" wprowadziłem pytanie: czy Hiacynt i Gaja powinni dostać przydomki pośmiertne?
Tymczasem, zaproponowałem Eclipse wieczorny spacer. Przy okazji, odwiedziliśmy jaskinię Murki i Andreia. Zastaliśmy krępującą sytuację.
Smutna Murka siedząc w kącie jaskini, segregowała jakieś zioła. Była to jedyna spokojna osoba, jaką napotkaliśmy w nieszczęśliwej jaskini w górach.
Od kogo zacząć? Andrei krzyczał coś przeraźliwie, skacząc po jaskini i rzucając się na Mundusa , który pomimo ślepoty - chwilowej bądź nie, dosyć sprawnie omijał przeszkody, skacząc i machając skrzydłami. Lerka rozpaczliwie i żałośnie krzycząc, niemal z płaczem próbowała zatrzymać Andreia, stając mu na drodze i podstawiając nogi. Na początku tylko zajrzeliśmy do jaskini, nic nie mówiąc. To, co nastąpiło, zdziwiło mnie niezmiernie. Mundus pierwszy wyczuł naszą obecność. Zatrzymał się i krzyknął:
- Andreiu! Ktoś przyszedł!
Andrei i Lerka zatrzymali się. Popatrzyli na nas, stojących w wyjściu z jaskini. Również Murka podniosła wzrok. Stanąłem prosto, po czym przerwałem ciszę stanowczym chrząknięciem.
- Co ty się dzieje?! - zapytałem.
- Ależ nic, Berylu! - Andrei stanął, jakby zasalutował - przeprowadzam próbę zemsty.
- Jak to? - zapytałem, znacząco poruszając głową i przyjmując postawę wodza - chodzi o Mundusa?
- Jakże inaczej... - Andrei z nienawiścią spojrzał na ptaka stojącego na kamieniu. Lerka i Murka przysłuchiwały się rozmowie.
- A tobie, Andreiu nie przyszło do głowy, że obywatel Mundus jest kaleką?! Że nie m się jak bronić?
- Nie zaczynaj zdania od "że" - wtrąciła cicho Eclipse. To zupełnie zbiło mnie z tropu. Wadera tylko na to czekała:
- Andreiu - powiedziała ciepłym głosem - nie masz prawa tak się zachowywać. Jeśli jeszcze raz natkniemu się na taką sytuację - dotyczącą Mundusa, czy kogokolwiek innego, będziemy musieli wyciągnąć konsekwencje - przerwała.
- Wiedz Andreiu, że moim celem jest bronić słabszych i niepełnosprawnych! Najgorsze jest to, że takie rzeczy z twojej strony zdarzają się tu notorycznie! Możemy wyrzucić cię z WSC, odebrać ci partnerkę i dziecko, złożyć skargę do NIKL'a, a nawet zdegradować do roli szeregowca! - uniosłem się.
- O nie! tego bym nie przeżył... - Andrei cofnął się o krok.
- Ponadto, masz natychmiast przeprosić Mundusa, Lerkę i Murkę!

< Eclipse? >

Od Eclipse CD Beryla

- O co chodzi - Spojrzał się na mnie
- Spójrz! Twoje rodzeństwo wychodzi z jaskini to znaczy...
Beryl i Katia spojrzeli się w tamtą stronę. Jak się okazało Arion i Lotar walczą a Maja im kibicuje. Tylko Rea jest spokojna i podbiegła do nas
- Reo co się dzieje? - Zapytał zdenerwowany Beryl
- Arion i Lotar pokłócili się - Odpowiedziała
- Chodźmy więc- Powiedział stanowczo
Podbiegliśmy do nich. Beryl krzyknął a oni przestali walczyć. Podeszli do nas
- Co wy do jasne robicie?
- A co cię to? - Odpowiedział Arion
- To, że jesteś alfą to nie znaczy, że masz nam rozkazywać! - Powiedział Lotar
- Ale o co wam chodzi? Wytłumaczcie się bo się niepokoimy - Warknął Beryl
Ta trójka zaczęła się tłumaczyć. Minęło kilkadziesiąt minut a może godzina. Zaraz po tym Beryl powiedział
- Posłuchajcie, jeżeli tak dalej będzie to będę zmuszony was wyrzucić z watahy
- I co jeszcze? - Odpowiedział Lotar
- Prędzej to my cię zrzucimy z tronu - Zaśmiała się Maja
- O nie teraz nie będzie tak dobrze. To, że jestem alfą i waszym bratem to nie znaczy, e nie mogę was wywalić a to co teraz mi powiedzieliście świadczy o tym, że dobrze myślę i zrobię. Od teraz nie należycie do WSC
- Że co?!?! - Wykrzyknęła trójka
- Że to, że możecie już stąd odejść. Do widzenia
- Oby nie! - Wykrzyknął Lotar
Po kilku chwilach widzieliśmy ich jak odchodzili. Po kilku minutach zapolowaliśmy. Kati już z nami nie było. Kiedy zjedliśmy Rea powiedziała
- To ja już też odejdę
- Ok to do zobaczenia - Uśmiechnął się Beryl
- Ale nie, naprawdę odchodzę - Powiedziała z przekonaniem i uśmiechem kończąc sarnę
- Że co?! - Wykrzyknęłam wraz z Berylem
- Ale, czemu? - Powiedziałam
- Eh, już i tak jestem tu niepotrzebna. Beryl już dorósł i już ma doskonałą partnerkę która będzie go wspierać wiec już i na mnie pora
- Wiedz Rea, że będziemy tęsknić - Powiedział z zawahaniem Beryl
- Ja też - Podeszła i nas przytuliła
Powiedziała mi jeszcze na ucho
- Starajcie się być dobrym małżeństwem i oby były małe
Zdziwiłam się ale czego by tu się spodziewać? Po tym jak Rea odeszła Bryl powiedział
- A więc wszystkich z rodziny straciłem
- Ależ nie straciłeś
- Tak, przecież mam ciebie
- Ależ nie tylko. Chodź twój ojciec i matka oraz twoje rodzeństwo odeszło to nie znaczy, że już ich nie ma
- Ale przecież mój ojciec i matka już zginęli
- Ale są duchem przy tobie
- Masz rację - I mnie pocałował
< Beryl? >

Nowy członek!

http://fc09.deviantart.net/fs29/f/2009/249/9/9/oldy_by_xcelestex.png
Kauneus -  medyk

Odchodzą!



Maja - nie pisanie opowiadań przez długi czas


Rea - nie pisanie opowiadań przez długi czas


Arion - nie pisanie opowiadań przez długi czas


Lotar - nie pisanie opowiadań przez długi czas


Vincent - decyzja właściciela


Katia - nie pisanie opowiadań przez długi czas

 ???
Jasper - nie pisanie opowiadań przez długi czas

                                                                                Wasz samiec alfa,
                                                                                   Beryl

Nowa para alfa!

Beryl i Eclipse są razem! Nową samicą alfa, zostaje Eclipse!

                                                                                                    Wasz samiec alfa,
                                                                                                          Beryl

sobota, 20 grudnia 2014

Od Beryla CD Eclipse

- Ja... ja... ja... - uśmiechnąłem się do Eclipse zapominając o całym świecie - nie pamiętam...
- No wiesz... - machnęła łapą Katia - z resztą, najważniejsze, że się kochacie.
- Tak... - Eclipse zawahała się - lecz musimy powiedzieć rodzeństwu Beryla, że zajmujemy tą jaskinię. Nie wiem, czy będą zadowoleni.
- Och... to bez znaczenia. Nie mają wyjścia - odrzekłem, nadal zapatrzony w Eclipse.
- Ja... - Katia spojrzała smutno w dół - będę musiała opuścić wasze grono.
- Czemu? - aż podskoczyłem. Przypomniałem sobie... och, lepiej było sobie tego nie przypomnieć.
- Bo... chciałabym odnaleźć rodzinę. Uważam, że  jestem wystarczająco przygotowana do tego spotkania.
- Szkoda... - położyłem uszy po sobie i z żalem spojrzałem na Katię.
- Berylu... - wtrąciła Eclipse zaniepokojonym i chyba nieco rozdrażnionym głosem.

< Eclipse? >

Od Eclipse CD Beryla

- Hym? - Popatrzyła na mnie
- O co chodzi? - Powtórzył Beryl
- A nic - Tak jakby się rozluźniła
- Na pewno? Wszyscy wyglądają jakby byli na siebie wściekli
- Eh no bo tak jest - Powiedziała ze smutkiem
- A co takiego się stało? - Zapytał się Beryl
- Dokładnie to nie wiem
- Więc dlaczego też byłaś wściekła - Dopytywał się Beryl
- A więc tak. Robiłam nowe mikstury na leczenie jednak czegoś mi zabrakło. Chciałam tego poszukać jednak nie wiedziałam dokładnie gdzie ten składnik się znajduje. Wtedy pomyślałam o was. Wpierw poszłam do jaskini Eclipse jednak jej nie było dlatego pomyślałam, że jesteście u ciebie Berylu. Jednak kiedy tam weszłam było tam piekło. Maja krzyczała na Lotara, Lotar w tym samym czasie kłócił się z Arion'em, tylko Rea była w miarę normalna
- Jak to w miarę? - Zapytał
- W miarę ponieważ siedziała w kącie i nawet nie próbowała nic zrobić a zawsze interweniuje, prawda?
- No, tak - Pokiwał głową
- No więc właśnie. W tym przypadku podeszłam do Rei aby z nią porozmawiać jednak kiedy się do niej zbliżyłam twoje rodzeństwo zauważyło mnie i podeszło do mnie. Zaczęła krzyczeć nie tylko na mnie ale i na Rea oraz na siebie. Nie wiedziałam o co tak dokładnie chodzi jednak nie wytrzymałam tego wrzasku dlatego sama wybuchłam. Oni zamiast się zamknąć nadal się darli. Jednak kiedy usłyszeliśmy, że ktoś tu idzie uspokoiliśmy się na chwilę. Eh, dlatego też tak się zachowywaliśmy jak weszliście do jaskini. A no właśnie co chcieliście powiedzieć bo nie dokończyliście - Zakończyła uśmiechem
- Chcieliśmy powiedzieć, że... - Spojrzałam się na Beryla a on na mnie
- Że jesteśmy parą - Uśmiechnął się Beryl
- Co? - Powiedziała z niedowierzaniem Katia
- To, że od niedawna jesteśmy razem - Odpowiedział
- A właściwie od dzisiaj - Dodałam uśmiechając się
- To, bardzo się cieszę ale zamurowało mnie to. Przecież nic na to nie wskazywało. Nie wskazywało na waszą miłość
Wtedy spojrzałam się w oczy Beryla
- Kiedy po raz pierwszy Hiacynt przedstawił swoje dzieci od razu wiedziałam, że się w nim zakochałam jednak wiedziałam, że z tego nic nie będzie a tu jednak jest
- Ooo - Wzdychnęła Katia - A ty Berylu? Kiedy się zakochałeś w Eclipse?
< Beryl? >

Od Beryla CD Eclipse

- Eclipse! - krzyknąłem z radością - to najszczęśliwszy dzień mojego życia! Nareszcie nie będę samotny, nareszcie!
- Trzeba powiadomić o wszystkim twoje rodzeństwo - przypomniała wadera.
- Tak... - przyznałem rację Eclipse. Nie powinni długo trwać w nieświadomości.
- Będzie trzeba znaleźć im jakąś jaskinię - uśmiechnąłem się - a może zamieszkają w tej jaskini między lasem a wsią? W jaskini drugiej?
- Albo w piątej - przytaknęła Eclipse.
- Tak, czy inaczej, miejsca mają dużo - położyłem się na ziemi patrząc w gwiazdy - my będziemy mieli jeszcze więcej!
- My... - Eclipse położyła się obok mnie.

W jaskini, zastaliśmy nieprzyjemną sytuację. Moje rodzeństwo siedziało cicho naburmuszone. Nikt nie rozmawiał, nikt nie cieszył się... ich zły nastrój powiększył się, gdy powiedzieliśmy o naszych planach. Kilka minut później, nadal w dobrych nastrojach przed jaskinię.
- Wyprowadzają się! - westchnąłem - co im się stało?
- Nie wiem... może powinieneś z nimi porozmawiać?
- Może to i dobry pomysł. Co ich tak nagle ugryzło?
Nagle, podeszła do nas Katia. Była tak samo zdenerwowana, jak moi bracia i siostry.
- Co się stało, Katio? - zapytała Eclipse.

< Eclipse? >

Od Eclipse CD Beryla

Zamurowało mnie całe te wydarzenie. Beryl chce abym została jego... partnerką? A-ale ja? Mam dwa wyjścia. Pierwsze to przyjąć propozycję i zdobyć się na odwagę aby prawdopodobnie być alfą lub drugie wyjście czyli odmówić, zapomnieć o tej całej sprawie i zapomnieć o... Berylu jednak nie mogę o nim zapomnieć. Miałam jedno bardzo dobre wyjście
- B-berylu - Powiedziałam tak jakby ziemia pode mną się zarywała
- Tak? - Spojrzał na mnie
Spojrzałam mu głęboko w oczy
- Tak! Tak zostanę twoją partnerką
- Co, naprawdę? - Uśmiechnął się
- Tak!!
- To wspaniale - Podszedł do mnie i zaczął mnie tulić - Tak się cieszę, że mógłbym cię ucałować
I zrobiła się niezręczna sytuacja. Beryl puścił mnie i lekko zarumienił się. Ja uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek. Ten jakby ożywiony spojrzał się na mnie i zaczął machać ogonem a ja zachichotałam. W ten usłyszeliśmy głos Mundusa
- To ja wam już nie przeszkadzam - Uśmiechnął się i przytulił nas i odszedł
Pożegnaliśmy się z nim. Nagle Beryl skoczył na mnie i przeturlaliśmy się kilka metrów
< Beryl? >

Od Beryla CD Eclipse

- Eclipse! Gdzie Geranie i Mundus? Straciłem ich z oczu! - dyszałem.
- Pewnie zaraz gdzieś się spotkamy.
Psom nie udało się dogonić nas. Zniknęliśmy w gąszczu krzewów i uciekliśmy do lasu. Po krótkim biegu, przed nami pojawiła się Gerania i Mundus. Ptak szedł ostrożnie, wyciągając skrzydła przed siebie.
- Są? - zapytał, słysząc nasze kroki.
- Są - uśmiechnęła się Gerania patrząc na nas.
Bezpiecznie wróciliśmy na tereny watahy. Gdy dotarliśmy do granicy, powiedziała:
- Muszę się z wami pożegnać. Opiekujcie się Mundusem, gdyż jeszcze przez długi czas będzie bardzo wrażliwy na światło i nie będzie mógł nic zobaczyć. Nie dajcie się więcej złapać ludziom! - powiedziała i zniknęła.
Zastanawiałem się jeszcze przez chwilę, co powiedzieć.
- Może powinienem już iść... - Mundek znów wyciągnął skrzydła przed siebie - Murka będzie się martwić. A Andrei... można o tym nie wspominać. Jeśli udało mu się uciec przed ludźmi, najbliższe tygodnie będą dla mnie bardzo trudne.
- Nie. Zostań... chciałbym, byś był świadkiem... - odwróciłem się do Eclipse.
- Eclipse... czy ty... - wbiłem wzrok w waderę - no wiesz... Mundek... - spojrzałem na ptaka z niewysłowioną nadzieją.
- Czy zechcesz zostać jego partnerką... - dokończył, uśmiechając się. Ja niestety, nie byłem w stanie nic więcej powiedzieć.

< Eclipse? >

Od Eclipse CD Beryla

- N-nie wszystko dobrze, a u was?- Odpowiedział Mundus
- Też dobrze. A ty, coś ty tu robisz? - Zwrócił się do wilko-cienia
- A coś... - Usiadł - Po prostu mam zadanie pilnowania was - Uśmiechnął się
Beryl zaczął warczeć
- Przecież ty też leżałeś tam w klatce!
- Ha! I co jeszcze? Jestem tutejszym... dobroczyńcą. Oni tylko dali mi bardzo dobrą ofertę no i tak też...
- Zamilcz!
Po tym przestałam ich słuchać. Zaczęłam rozglądać się za jakimś rozwiązaniem, wyjścia czegokolwiek. Powoli wstałam i podeszłam do małej dziury przez którą przebijało się światło. Było ono zaledwie dwa metry od klatki w której się znajdowaliśmy. Usiadłam na ziemi i wbiłam wzrok w ziemię głęboko wzdychając.
~Co by tu zrobić? Jak temu wszystkiemu zaradzić~Myślałam. Te pytania krążyły mi po głowie. Gdy tak myślałam słyszałam kłótnie pomiędzy Berylem, obcym wilkiem i Mundusem. Wtedy coś usłyszałam. Zaczęłam się rozglądać. Jak się okazało odgłos wołania dochodził z dworu a dokładnie z tej małej dziury w ścianie. Wytężyłam wzrok aby zobaczyć kto to. Zobaczyłam czarne futro. Wystraszyłam się i podniosłam. Po kilku minutach znów wytężyłam wzrok. W ten zobaczyłam Geranię która się do mnie uśmiecha. Oddaliłam się o kilka kroków aż nadepnęłam Berylowi na ogon. On z bólu pisnął. Odwrócił się głową do mnie i warknął
- Eclipse co ty robisz?
Rozglądałam się po pomieszczeniu
- Berylu muszę ci coś powiedzieć
- Co takiego? - Zainteresował się
- Chodź
Poszliśmy w ten kąt gdzie zobaczyłąm Geranię
- Posłuchaj... tam jest Gerania
- Co?! - Wykrzyknął
- Cii - Uciszyłam go - Spójrz, tam jest dziura przez którą możemy się przebić
- A-ale jak? Jest za daleko a kraty za wąskie
- Dlatego zaczekamy do nocy. Wtedy Gerania wejdzie do pomiezczenia a ten wilk sobie pójdzie
- To dobry pomysł... jak na to wpadłaś?
- Tak jakoś - Uśmiechnęłam się

*****Wieczór*****

- Ej... psss - Zaczęłam przebudzać Mundusa
- C-co? Co się dzieje? - Wstał Mundus
- Mundusie chodź za moim głosem a wtedy uratuję cię
- Dobrze - Zaczął się. Jednak kiedy podszedł do klatki dzielił nas jeden krok
- Lina... Mundusie spróbuj ją przegryźć ok?
- Dobrze - Zaczął przerywać linkę.
Po kilku minutach udało mu się. Podszedł do klatki a ja mu zdjęłam chustę
- O co chodzi?
- Mundus - Powiedział Beryl - Spróbuj przebić się przez tą ścianę z dziurą
- Co?! To przecież niemożliwe. Oszalałeś?
- Może i tak, oszaleliśmy ale tylko spróbuj. Po drugiej stronie znajduje się Gerania - Odpowiedziałam
- Co? G-gerania?
- Tak - Powiedział Beryl

*****Dwie godziny później*****

Mundus zdołał przebić się przez ścianę
- Geranio! - Wykrzyknął
Wtedy usłyszeliśmy jej głos
- Przyjaciele a jednak żyjecie. Chodźcie - Rozwaliła klatkę
My czym prędzej wybiegliśmy z obozu. Nagle rozbrzmiały się syreny. Usłyszeliśmy szczekanie psów i huki strzelby. Biegliśmy ile sił w łapach. W tedy Beryl powiedział zdyszany biegiem

< Berylu? >

piątek, 19 grudnia 2014

Od Beryla CD Eclipse

Przez myśl, przemknęło mi, że Mundus znajdujący się obok mnie i patrzący na mnie z niespotykaną u niego, szczerą i naiwną radością, również został schwytany przez ludzi. Nie... wtedy również zostałby zamknięty w klatce a nie siedział zadowolony obok. Poza tym, ludzie narobiliby duża hałasu, podczas gdy Mundek poruszał się bezszelestnie i tajemnicą jest dla mnie, jak i kiedy się tu dostał. Przez chwilę milczałem.  Pomyślałem o Eclipse. Czy jest jeszcze w pobliżu? A może udało jej się uciec? Gdybym wiedział, że jest bezpieczna na terenach watahy, byłbym zupełnie spokojny. Nie wiedziałem jednak, gdzie się znajduje.
- I co, Berylu? - Mundus, którego kontury dostrzegłem po chwili, mówił spokojnym i jakby nie swoim, ciepłym głosem - długo tu siedzisz?
- To na pewno ty? - odsunąłem się od ptaka - jesteś... jakiś inny niż wcześniej.
- Ależ przyjacielu! - rozłożył skrzydła, wstając - wcześniej nie mogłeś na mnie patrzeć, bałeś się mnie... a teraz, gdy jestem spokojny i kiedy przychodzę tu, by się pogodzić, lękasz się mnie jeszcze bardziej? Ach... nie takiego mnie znasz. Nie bój się.
- Nie ufam ci, Mundusie. Masz zbyt zawikłaną osobowość. Myślę, że coś knujesz.
- Nie. Tym razem, nie - Mundus uśmiechnął się pobłażliwie, przymykając oczy ze swojego rodzaju dumą, jakby starał się przekonać do czegoś małe dziecko. Nie chciałem być tak traktowany!
- Dobrze, dobrze - warknąłem - co ty tu robisz? Pomożesz mi się wydostać?
- Oczywiście, że pomogę.
Zdenerwowany, mruknąłem coś pod nosem. Szybko jednak, zdałem sobie sprawę z tego, że moje, bądź co bądź niezbyt kulturalne słowa, były dobrze słyszalne. Mundus pokręcił z uśmiechem głową.
- Widziałeś Eclipse? - wykrzyknąłem nagle z nadzieją, udając, że przed chwilą żadne słowa nie padły z moich ust.
-  Oj, przepraszam, Berylu! - powiedział niezwykle stanowczo Mundus - ale podstawowe zasady opanowania społecznego musisz znać nawet ty!
- Przepraszam - ze wstydem spuściłem wzrok - powiesz?
- Chciałbym coś jeszcze usłyszeć... - odwrócił wzrok z urazą - ale... widziałem - zerknął na mnie przebiegle, nie mówiąc nic więcej.
- I co?!! - zerwałem się na równe nogi.
- I... - wzruszył ramionami, jakby z zastanowieniem.
- Co?! - krzyknąłem.
- I dobrze! - odpowiedział - nic jej nie jest. Ma się dobrze, jest zdrowa... i w ogóle jest...
Nie dałem mu dokończyć. Z wiarą i nadzieją, oparłem przednie łapy o klatkę błagając:
- Ja wiem, że ty możesz ją tu przyprowadzić! Możesz ją uratować! Nas uratować! - usiadłem bezradnie, wlepiając wzrok w podłogę - ty wszystko możesz, szubrawcu!
- Masz szczęście - uśmiechnął się - że mnie znasz. Panta rhei*! Po czym zniknął w ciemnościach. Słyszałem tylko własny oddech. Było cicho, ciemno i pusto. Byłem bardzo ciekawy, gdzie podział się ów tajemniczy, dziwny wilk, przebywający razem ze mną w tej ciemnicy.
Tymczasem, siedziałem, oczekując na Mundusa. Miałem nadzieję, że uda mu się jakoś wyciągnąć Eclispe z rąk ludzi i, że przynajmniej ona będzie bezpieczna. Byłem załamany.
W pewnym momencie, rozległo się szczekanie psów. Słyszałem je wyraźnie, chociaż osłaniały mnie grube, murowane ściany! Skąd mogło dochodzić?!
- Berylu! - usłyszałem głos Eclipse. Bez opamiętania zacząłem krzyczeć:
- Eclipse!! Eclipse! Gdzie jesteś?!!
W pewnym momencie, z ciemności wyłoniła się wadera. Nie dało się opisać mojego szczęścia.
Szczekanie ucichło.
- Zgubiły trop, szczury zapchlone - syknął Mundus, który pojawił się nagle obok mojej klatki.
- Eclipse! Gdzie byłaś?! - z radością krzyknąłem w stronę wilczycy.
- Na dworze... - Eclipse ciężko oddychała ze zmęczenia.
- Cóż za szczęście... - westchnąłem rozanielony.
- Jeszcze nie czas na radość - Mundus ze smutkiem popatrzył na moją kletkę - jesteśmy nie wiadomo gdzie i nie wiadomo jak cię stamtąd wydostać. Poza tym... - przerwał.
- Będzie dobrze - machnąłem łapą. Czemu nie podejdziesz bliżej, Eclipse? - zapytałem.
- Ja... - wadera zawahała się.
- Co? - zdziwiłem się.
- Nic. To tylko sen - westchnęła.
- Jaki sen? - zacząłem wypytywać.
- Ty... - cofnęła się o krok. Spojrzałem jej w oczy - nic - uśmiechnęła się niepewnie - nie byłeś sobą.
- Pamiętaj, że sny nie pokazują przyszłości! - Mundus odzyskał dobry humor - nie masz się czego bać.
- A ty Mundusie byłeś... - tu znów zawahała się.
- O nie, droga Eclipse! - zaśmiał się - na to sobie jeszcze trochę poczekasz. Kruków, które rozszarpią mnie po śmierci, jeszcze nie ma na świecie!
- Nawet się z tego cieszę... - Eclipse znów uśmiechnęła się niepewnie.
- Więc wszystko już dobrze - odwzajemniłem uśmiech.
- O nie, przyjacielu! - zareagował szybko Mundek - ty tkwisz w klatce a my nie mamy jak sprowadzić pomocy! Do tego dochodzi fakt, że za chwilę będą tu ludzie - przerwał na chwilę, po czym wepchnął Eclipse za wielkie pudła, stojące pod ścianą - nie ruszaj się! - powiedział.
- Co?! - krzyknęliśmy prawie równocześnie z Eclispe.
- Ciszej! - powiedział spokojnie - ktoś tu idzie. Starajcie się nie dawać o sobie znać! - uśmiechnął się. Widziałem jednak, że nerwowo zaczął stukać pazurami w ziemię. Nagle, zamiast również być cicho, Mundus wskoczył na jedno z drewnianych pudełek walających się po pomieszczeniu, po czym zrzucił je na ziemię. Pudełko z trzaskiem uderzyło w podłogę. Mundek tymczasem, zaczął głośno gwizdać.  Drzwi otworzyły się. Człowiek stojący w drzwiach, rozejrzał się, popatrzył na ptaka stojącego na środku pokoju, po czym splunął na ziemię i wycelował w Mundusa strzelbę. Wycelował i... strzelił. Błękitne stworzenie osunęło się na ziemię. Człowiek chwycił go za skrzydło i skierował się do drzwi. Już miał je zamknąć, gdy nagle...
- Kto tu jest!! - krzyknąłem słysząc strzał i nie zważając na przestrogi ptaka. W tej samej chwili, zorientowałem się, jaki błąd popełniłem. Przecież człowiek nie zauważyłby mnie, gdybym nie ujawnił swego pobytu w pokoju. Zgubiłem siebie... zgubiłem Eclipse. Człowiek szybko zawrócił, przewracając mały stolik i... pudełka za którymi skryła się Eclipse. Padły kolejne dwa strzały. Pierwszy w Eclipse a drugi we mnie.

~~ Ciemność widzę! (mam nadzieję, że ostatni raz) ~~

Obudziłem się w innej, czystej i większej klatce. Obok mnie leżała Eclipse. Spała. Okazało się, że pociski, który zostały wystrzelone ze strzelb człowieka były środkami nasennymi. Cieszyłem się z tego w duchu. Klatka stała na stole w białym, skromnie urządzonym lecz dużym pokoju. Oprócz mnie i Eclipse w pokoju nie było chyba nikogo. Ależ nie! Pod ścianą leżał nieprzytomny błękitny ptak. Jeszcze nigdy nie widziałem go w tak opłakanym stanie. Długim sznurkiem był przywiązany do ściany pokoju. Ciężko oddychał. Oczy miał obwiązane białą chustką.
- Mundusie... - szepnąłem - Mundusie!
Brak odpowiedzi. Eclipse powoli zaczęła się przebudzać.
- Co się stało? - zapytała zmęczonym głosem.
- Nie wiem... Zobacz... - wskazałem łapą ptaka leżącego pod ścianą.
- Co mu się stało? - zapytała z przerażeniem wadera. Nie zdążyłem odpowiedzieć, gdyż do pokoju wszedł tajemniczy wilk-cień - towarzysz moich rozmyślań sprzed kilku dni - ten sam, który tak dziwnie interesował się Mundusem. Był uśmiechnięty. Jego matowe futro wyglądało na bardziej gęste i jaśniejsze niż w ciemności.
- Wasz przyjaciel jest jeszcze w śpiączce - wytłumaczył szczerząc się chytrze.
- Kiedy się obudzi?! - zapytałem.
- Niedługo. Niestety, nie będzie mógł funkcjonować tak jak wcześniej...
- Co?! - krzyknąłem - co wyście mu zrobili?
- Przekonacie się, gdy się obudzi. Niestety, jest pod wpływem środku nasennego, dużo silniejszego od tych, którymi was postrzelono. Wilki bowiem, nie są na niego odporne. Musi on być stosowany w małych ilościach...
- To teraz nieważne! - rozeźliłem się - kiedy on się obudzi?!
- Zaraz - krótko wyrzekł wilczur.
Rzeczywiście, po chwili Mundus obudził się ze snu.
- Berylu... żyjesz jeszcze? - zapytał.
- Żyję, żyję! Nie widzisz? - dopiero teraz przypomniałem sobie o chustce zawiązanej na oczach ptaka.
- Zdejmij to ze mnie! - krzyknął Mundus.
- Nie mogę. To mogłoby się źle skończyć - znów uśmiechnął się chytrze wilk.
Wilk-cień podszedł do Mundusa i z nadzwyczajną troską rozwiązał białą chustkę, zdejmując ją z oczu nieszczęsnego Mundusa.
- Ach! Światło! - Mundek zasłonił skrzydłem oczy.
- Widzisz? - ziewnął wilczur, ponownie zawiązując chustkę.
- Mundek! - ryknąłem - cóż ci się stało?!

< Eclipse? >
* "Panta rhei" - z łac. "wszystko płynie"





Od Eclipse CD Beryla

Po zjedzeniu połowy mięsa i wypicia prawie całej wody położyłam się spać
*****Sen*****
Sniłam o Berylu nawet nie wiem dlaczego. Był on w ciasnym pomieszczeniu, siedział w klatce. Ściany były białe gdyby nie krew na nich. Ja byłam jako duch, widmo. Podeszłam do Beryla. Kiedy go dotknęłam w skrzydło podniósł głowę
- Kto tu jest?
Próbowałam odpowiedzieć jednak nie mogłam. Tak jakbym straciła głos. Próbowałam lecz nie mogłam
- Halo!
Obeszłam Beryla aby na niego spojrzeć. Jednak kiedy go zobaczyłam byłam przerażona. Był cały we krwi. Miał krew w pysku, na łapach i klatce piersiowe oraz na głowie
- Halo
Spojrzałam mu w oczy. Zobaczyłam, że miał inne. Wyglądały na przekrwione jakby nie spał. Kiedy cofnęłam się o dwa kroki na coś się natknęłam. Właściwie nie na coś ale na kogoś. Był to Hiacynt cały rozszarpany i zakrwawiony. Podskoczyłem ze strachu a wtedy zobaczyłam jeszcze inne szczątki wilków. Zaczęłam płakać. Było tam nawet ciało Mundusa. Wtedy usłyszałam
- Eclipse?! - Dźwięk był niewyraźny. Był to Beryl
Popatrzyłam na niego
- E-eclipse, gdzieś ty był - Zaczął do mnie podchodzić a ja oddalałam się
- Eclipse czego się boisz?
I znów nadepnęłam martwe ciało. Okazało się, że ja tam leże wpół żywa i mówię
- Odejdź potworze!
- Jak mam odejść kiedy dopiero podchodzę? - Zarechotał
- Odejdź barbarzyńco! 
- No chodź kochanie! - Wtedy skoczył na mnie a ja się obudziłam
Dyszałam mocno. Okazało się, że już jest noc. Zaczęłam płakać. Gdyby coś takiego się przytrafiło to nie wiem co bym zrobiła. Od przebudzenia myślałam nad nami. Nade mną i Berylem. O naszej przyjaźni
- A gdyby tak zrobił? - Wciąż myślałam - Jednak nie jest to możliwe - Wciąż się upierałam
Spojrzałam na gwieździste niebo a na nim zobaczyłam spadającą gwiazdę. Zamknęłam oczy i wypowiedziałam życzenia
- Chce abym miała szczęście i Beryl oraz i ten czarny wilk i abyśmy stąd uciekli. Proszę...
< Beryl >

środa, 17 grudnia 2014

Od Beryla CD Eclipse

Krążyłem po niedużej klatce.
- Gdzie jest Eclipse?! Co oni chcą z nią zrobić?! - krzyczałem w furii.
- Lepiej teraz martw się o siebie - odpowiedział tajemniczo wilk-cień.
- Ale jak to?! NIKT nie może zginąć...! -p załamałem się.
- Właśnie. Ona nie zginie. Z tobą gorzej - zamyślił się.
- Co? Jak to? - zerwałem się na prawie równe nogi.
- No... ją zabrali na dwór. Z tobą jeszcze nic nie zrobili, więc trudno mi określić, w jakim celu cię tu trzymają.
- Więc Eclipse nic się nie stanie? - westchnąłem z przejęciem.
- Nic. Na pewno.
- To dobrze... - zawahałem się. W pewnej chwili pomyślałem o Mundusie. Wcześniej bałem się o nim wspominać, z uwagi na niecodzienne zainteresowanie nim i jego siostrą owego czarnego wilka. Teraz jednak, w napływie spokoju, powiedziałem:
- Wilku: powiedz mi szczerze... z jakiego powodu tak cię interesuje siostra Mundusa?
- Nieważne - burknął - to... coś o czym nie wiesz.
- Rzeczywiście, o tym... o tym zdrajcy wiem niewiele. Jeszcze mniej o jego siostrze.
- Tak. O jego Bogu ducha winnej siostrze. Jego samego - tu ziewnął - sam z chęcią pozbawiłbym życia. Gdy już się zgodzi - tu zamilkł na chwilę. Teraz z kolei on zawahał się.
- Aha... - popatrzyłem na miejsce w którym siedział cień i powiedziałem "aha", jakbym zorientował się o co tak naprawdę chodzi. W rzeczywistości nie wiedziałem, co o tym myśleć. Cóż... widocznie postać Mundusa na zawsze pozostanie dla mnie tajemnicą. Byłem ciekawy, kiedy go znów zobaczę. Nie wierzyłem, że mógłby już nigdy nie pojawić się w moim życiu. Tymczasem, byłem coraz bardziej zmęczony. Uspokojony pewną przyszłością Eclipse, zasnąłem.

~~ Następnego dnia... ~~

Obudziłem się wypoczęty.
- Wilku... - szepnąłem.
- Wilku...! - powiedziałem głośniej, wstając. Nikogo nie było w pomieszczeniu. Tym razem, chyba się nie myliłem. Zostałem sam.
Długo zajęło mi poukładanie myśli. W końcu, zacząłem dochodzić do siebie. Nagle, obok klatki, ujrzałem błyszczące w ciemności oczy. Widok ten, przeraził mnie. Przeszły po mnie dreszcze i cofnąłem się o krok. Dalsze cofanie się, uniemożliwiały pręty klatki.
W jednej chwili, zorientowałem się, kto przygląda mi się z taką radością. Czyje to wymowne oczy tak mnie przeraziły. Czyje ciemne, bordowe tęczówki z dziecinnym i szczerym zadowoleniem zadowoleniem wpatrywały się we mnie.
- Witaj, przyjacielu! - padły znane mi już słowa, upewniające mnie w tym przekonaniu...

< Eclipse? >

Od Eclipse CD Beryla

Obudziłam się na dworze cała w krwi. Byłam przywiązana do drzew. Kark do ziemi i wciąż byłam schylona, łapy do drzew więc nie mogłam nic zrobić ani pyska nie mogłam otworzyć bo też mi zaklinowali. Zaczęłam się rozglądać za Berylem bo myślałam, że go też wyniosą na dwór jednak myliłam się. Byłam tam tylko ja kilka ludzi i ich psy. Z trudnością wstałam i warknęłam pokazując kły. Największy i najsilniejszy mężczyzna zaśmiał się.
- Pewnie to ich "przywódca" - Powiedziałam do siebie
Mężczyzna trzymał strzelbę całą opaćkaną krwią
- To on mnie uderzył - Pomyślałam
Człowiek odwrócił głowę do tyłu machając prawą ręką jakby mówił, że ktoś ma do nie go przyjść. No i ktoś przyszedł. Był to ich tak zwany kucharz. W prawej łapie trzymał olbrzymi kawałek mięsa z łosia natomiast w lewej trzymał krystaliczną wodę w poidle. Kucharz podszedł do mężczyzny ze spluwą i podarował mu to. Mężczyzna zamiast mną się zabawiać i męczyć mnie głodówką czy też pragnieniem podarował mi to wszystko. Kiedy on zbliżył się do mnie chciałam na niego wskoczyć ale kiedy wyciągną do mnie dłoń podkuliłam ogon i cofnęłam się. Mężczyzna zaśmiał się i po chwili poczułam jego dłoń na mojej głowie. On zaczął mnie głaskać. Krystaliczną wodą obmył mi ranę i zawołał swojego pomagiera aby zabandażował mnie. Jak kazał tak też zrobił. Przez pół głowy przechodził bandaż jednak krew nadal się lała. Nie tak mocno jak wtedy ale ciekła. Mężczyzna odwiązał mi pysk i podłożył mi miskę. Do miski wlał czystą wodę a koło miski położy soczyste mięso. Ich psy już tylko czekały aby rzucić się na mnie i pożreć to co dostałam
- Co on robi? - Popatrzyłam się na mięso - Przecież ten człowiek omal mnie nie zabił - Spojrzałam się na człowieka
Człowiek znów się zaśmiał
- I z czego tak rechoczesz?! - Zdziwiłam się i tym samym przechyliłam łeb na prawą stronę.
Człowiek znów mnie pogłaskał i odszedł. Tak też zrobili inni ludzie. Psy zostały a największy z nich podszedł do mnie
- I co? Teraz nie masz tyle mocy i sił? - Zarechotał
Niczym nie odpowiedziałam
- Oddawaj mięso i wodę
Ja tak jakby coś we mnie wstąpiło potulnie przysunęłam mu kawałek mięsa i miskę wody. Pies wyraźnie się zdziwił. Popatrzył na to co mu oddałam a potem na mnie
- Myślisz, że nie wiem co knujesz? Chcesz abym podszedł do ciebie a ty mnie zaatakujesz prawda?
Ja przewróciłam oczami i usiadłam
- I tak możesz mnie zaatakować
Znów przewróciłam oczyma oddalając się o jeden krok i kładąc się na ziemi. Psy były oszołomione. Nie wiedziały co mają zrobić. Na to odpowiedział pies dowódca
- Jak masz na imię?
Odchyliłam się lekko
- Jak masz na imię - Warknął
Ja tylko lekko uśmiechnęłam się i zamknęłam oczy
- Jeszcze tu wrócę wiesz - Krzyknął i odbiegł wraz z grupą
Ja tylko prychnęłam otwierając oczy. Podeszłam do kawałka mięsa i mody i zabrałam je do siebie. Zaczęłam nadgryzać mięso
< Beryl? >