wtorek, 29 czerwca 2021

Od Tory CD Julija "Cicha Woda..."

 Wszystko było takie piękne, jak mogłoby się tylko wydawać. Ogień cicho trzeszczał, wschód nadchodził, a i dawno zapomniany śmiech wydarł się z jego gardła rozwiewając się z wiatrem. Julij od samego rana wprowadzał go w dobry humor, co nie każdy był w stanie uczynić. Jego maska przy tym wilku była tak cienka, że prawie niewidoczna. Jednak wszystko co piękne kończy się aż za szybko. Szelesty, ciche głosy , a jeden już gdzieś kiedyś zasłyszany w odległych stronach. Co ktokolwiek robił tak daleko od swojego domu, pomimo poruszania w się z świeżością poranka, a przed tym pokrywą nocy. Tora uciszył tego dzieciaka, który już miał mu pyskować. Ha! Dzieciaka. Przecież Julij był od niego starszy. Niewiele, ale był. A jednak wśród nich on wydawał się być bardziej dorosły. Tora wstał. Jego łapy powiodły go po miękkim piachu, który pożerał dźwięki kroków. Granica drzew nakryła go porannym cieniem i odcięła od rześkiej bryzy płynącej z wiaterkiem od morza. Julij ruszył za nim zdezorientowany, co wypisane było wzdłuż i w szerz jego pyszczka. Z każdym jego szeptem Tora musiał go uciszyć. Obawiał się o jego dobro, co nie zdarza się za często. Zwłaszcza z prawie nowo poznanymi osobami, ale jednak. Im bliżej byli tym głosy stawały się wyraźniejsze, jednak Tora nie umiał wychwycić ich znaczenia ani konkretnego tonu. Jednak zapach wydał się znajomy przy kolejnym zbliżeniu się. Zaglądając niepewnie za krzak odetchnął z ulgą. Nie było się ani o co martwić, ani czemu. Bo kto bałby się niemrawego Delty, uporczywie tłumaczącemu jakiejś roślince swoje problemy. Mamrotanie nie było zrozumiałe, ale adresat był jasny. Julij odchrząknął cichutko i może to był błąd, gdyż mały basior z przerażeniem wspiął się paroma susami na jedną z niższych gałęzi drzewa, aby dopiero potem przypatrzyć się zagrożeniu.

    -O jeju! Przepraszam!- Starszy wyszedł przed Torę z szerokim uśmiechem. - Nie sądziłem że się przestraszysz.

    -T..tak. oczywiście!- Delta prychnął cichutko, ale jednak wrócił na ziemię. Tora spotykał się z tym wilkiem pierwszy raz i nawet jeśli słyszał coś o pomocniku medyka to jedynie, że to kurdupel i w dodatku niezbyt groźny.  - Czegoś... potrzebujecie?

    -Nie... Wybacz nam. -Tora chciał odejść i dalej cieszyć się cichym dniem jednak daleko zajść nie mógł.

    -Nazywam się Julij, a to jest Tora!- dwa kroki i obrót plecami do reszty, tyle zdążył zajść zanim pysk Julija znowu się rozwarł. - Gdzie idziesz...- jego ogon został chwycony w zęby. Nie był w stanie uciekać dalej. Z maską pełnej powagi przysiadł przy boku basiora czując się nieco jak na ścięciu. Głosy i dialog tych dwóch wilków był aż nazbyt przyjazny, a Torze nudziło się czekanie aż cukier przeleje się w filiżance.

    -Julij. Muszę ci coś pokazać. Chodźmy już- szepnął mu w końcu do ucha, a obdarzony został jedynie pomrukiem żałości.

    -No dobrze, dobrze! - rozmowa zakończyła się po jeszcze kolejnych minutach udręki. Słodkie słówka na dowidzenia przeżerały jego uszy do końca. Bo jakie to było proste, zniechęcić samotnika do interakcji społecznych i rozmów.  Wrócili na plażę, gdzie zaszczycił go wzrok Julka. Bardzo przeszywający i pełen dziecięcej radości.

    -Co?

    -Gdzie mnie zaprowadzisz!? Chciałeś mi coś pokazać!

<Julij>
Ja wiem, wiem... czekałeś na to 2 miechy prawie XD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz