Nie musiałam długo czekać by w mojej głowie odnalazł się plan na wydobycie z Enkasa jak największej liczby informacji. Może moja moc na niego nie działa, a jego umysł był poza moim zasięgiem, ale nie oznaczało to, że byłam całkowicie nieprzydatna. Jego dziwne zainteresowanie moją osobą, zdecydowanie mogło pomóc mi w realizacji planu.
- Gdzie jest cicho od wilków i
można mieć spokój? – odpowiedział pytaniem na pytanie, co od raz lekko mnie
zirytowało. Cała jego obecność była dla mnie jak płachta na byka… postanowiłam
ten jeden raz… jeden, jedyny, pozwolić swoim emocjom na przejęcie kontroli.
Enkas był impulsywny i grał na emocjach jak wprawny muzyk. Aby do niego dojść,
najlepiej będzie dać mu do zrozumienia, że wszystko idzie tak jak on chce, a ja…
biedna i niedostępna waderka nie mogę powstrzymać swoich emocji na wodzy.
- Jak najdalej stąd… - szepnęłam
pod nosem w odpowiedzi, już czując niesamowitą swobodę, której nie czułam od
dzieciństwa.
- Możesz powtórzyć?
- Góry albo stepy. – pozwoliłam sobie
na teatralne przewrócenie oczami, co wywołało niemały uśmiech na pysku basiora.
Im bardziej będzie pewny, że go nie chce… tym bardziej będzie skory do zwierzeń
i rozmowy. A przynajmniej taką miałam nadzieję.
- A ty co byś dla mnie wybrała? –
kolejne pytanie zbiło mnie lekko z tropu, ale nie pozwoliłam sobie na wyjście z
roli… albo może raczej z siebie. Już sama nie wiem.
- Stepy. – strategicznie. Stepy
mam troszkę bliżej i na stepach lubią trenować moi rodzice i siostra Kara.
Lepiej mieć tego osobnika na oku, nawet jeśli z daleka.
- To ja wybiorę góry. – przez moje
zaciśnięte zęby przeszło ciche przekleństwo. Czemu tego nie przewidziałam!? A
no tak, bo nie słyszę jego nieporadnych myśli wpadających mi do głowy… chyba
zaczęłam zbyt mocno polegać na swojej mocy. Może czas częściej wkładać moją
starą wężową przyjaciółkę na łapę.
- To po co się mnie pytałeś? –
spytałam nie ukrywając irytacji i patrząc na niego rozpalonym wzrokiem. Na jego
pysku gościł zadowolony, szyderczy uśmiech, który mówił mi wszystko co chciałam
wiedzieć. Podoba mu się to, co oznacza, że pewnie nie raz wpadniemy na siebie „przypadkiem”,
kiedy Enkas będzie chciał podnieść moje niskie ciśnienie po raz kolejny.
- Hah chciałem tylko być grzeczny
- odparł odwracając ode mnie wzrok -
potrzebuje jaskini na szczycie góry, jest taka? Jak najwyżej by było wilkom się
trudno dostać
- Jakaś się znajdzie. –
powiedziałam wzdychając. Zdążyłam już się zmęczyć tymi emocjami. Jak można tak
żyć? Jak Ciri tak żyła!? Ta wadera non stop coś przeżywała i nie potrafiła
odpocząć od dram, problemów, często wyimaginowanych i żyła na skrajnie wysokich
emocjach odkąd ją znam… a pewnie i od urodzenia. Z rozmyślań wybił mnie Enkas,
który stanął na mojej drodze i pomimo moich ruchów w przód, nie pozwalał mi
przejść.
- Przesuń się. Mam cię
oprowadzić, prawda? – powiedziałam ze zmarszczonym czołem, nie ukrywając
oburzenia.
- Najpierw przestań się naburmuszać.
– uśmiechnęłam się lekko na te słowa.
- Bo co? – czekałam na jego ruch,
ale to co zrobił jawnie mnie zaskoczyło. Basior rzucił się na mnie, w pierwszy
odruchu, chciałam się mocno bronić. Czułam, że byłam od niego silniejsza, ale
powstrzymałam się dla perfidnego eksperymentu. Chyba nawet bardziej na sobie
niż na nim. Serce zabiło mi mocniej, ale mimo realnego zagrożenia jakie
odczuwałam nie chciałam od razu zabijać przeciwnika. W głowie mi lekko
zawirowało, choć nie wiedziałam z jakiego powodu. Czułam na sobie ciężar
drugiego wilka i jego ciepły oddech na szyi i pysku.
- Zejdź ze mnie. – Jęknęłam wyrywając
się lekko, czułam się nieswojo. Nie podobała mi się reakcja mojego organizmu na
tą sytuacja i chciałam jak najszybciej z niej wyjść. Ciało jednak odmówiło mi
posłuszeństwa, jakby godziny treningów poszły całkowicie na marne.
- Nie musisz być taka oschła dla
mnie kotku. – Powiedział zbliżając swój pysk do mojego ucha. Moje ciało
zadrżało ledwo wyczuwalnie, a gdy basior zszedł ze mnie poczułam dodatkowo
chłód wnikający aż po same kości. – To pokaż mi tą jaskinie.
- Ja… wiesz co może ja wskaże Ci
po prostu drogę. – powiedziałam starając się utrzymać jednostajność głosu. –
Góry znajdziesz tam, okalają Polanę Życia, na której można znaleźć przeróżny bufet…
jak tylko na niego zapolujesz oczywiście. Zaraz za nią są stepy, a na wschód
plaża. Reszty dowiesz się sam. – basior patrzył na mnie dziwnie, a ja
odwróciłam się i poszłam w przeciwną stronę.
- Przecież miałam mnie
oprowadzić. – Enkas nie dawał za wygraną i zrównał ze mną krok. – jak mam
znaleźć sam jaksinie?
- Poradzisz sobie. Przecież
jesteś taki idealny i samowystarczalny…
- Miałaś pójść ze mną. – w głosie
słyszałam jakby wilk był zawiedziony. Zatrzymałam się i spojrzałam na niego
uważnie.
- Coś mi wypadło. Zapomniałam, że
byłam umówiona, ale możemy się spotkać jak już znajdziesz jaskinie. – powiedziałam
i wbiegłam pomiędzy drzewa, nie mówiąc nic więcej. Po prostu… uciekłam. Jak
jakiś tchórz. Gdy byłam pewna, że basior mnie nie gonił, zatrzymałam się i
dysząc lekko, starałam się uspokoić kołatające serce. Najgorsze było to, że
wiedziałam, że to nie od wysiłku tak szybko biło. Przyczyna była z goła inna,
ale nie miałam zamiaru się do niej przyznawać. Nawet przed samą sobą.
<Enkas?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz