środa, 16 czerwca 2021

Od Porzeczki CD Ruki - "A z wami to da się w ogóle pobawić?'' (18+ i guess)

Nuda. Nuda i jeszcze więcej nudy. Jej łapy nie mogły znaleźć żadnego podłoża. Ruka zniknęła na tyle dni z jej życia chociaż wplotła w nie dużo ... zabawy w ciągu kilku krótkich godzin. No ... i mało się też nie zabiły, ale to było zupełnie inną kwestią.  Dawną i nieprawdziwą. Jednak to było też powodem jej nudy. Flora, medyczka, której porzeczka jako jedynej była skora wysłuchać zakazała jej zbyt wielu... energetyzujących zajęć. I tak skończyło się bieganie, a zaczęło leżenie. Miała odpoczywać, więc uporczywe dreszcze nudy nieustannie krążyły po jej plecach, mrowiąc w łapy i palce. Nie bawiło już jej nawet podziwianie płonących krzewów ani drażnienie brata, który jakby zabujał się w chmurach w myślach mając tylko jedną personę, której Porzeczka nie lubiła. Ten cały Julij kradł jej kochanego braciszka, za co warczała na niego przy każdej okazji, ale nie miała odwagi położyć na nim łapy. Nie śmiałaby złamać niczyjej kości a za tym serca. No cóż. Musiała to przełknąć. Leżąc na gałęzi swojego ulubionego drzewa próbowała drzemać. Było to uporczywie niemożliwe przez jej nadpobudliwość i niezwykle silną dawkę energii, która pojawiła się rankiem znikąd i trwała do tej pory, pulsując w tętnicach żywym ogniem. Swoje próby porzuciła jednak słysząc zbliżające się kroki. Przez jej myśl przebiegło, że jakiś dureń nie zauważył jej i pakuje się w kłopoty, jednak zapach tak nieprzyjemnego i gryzącego dymu, pomieszany z nutką szaleństwa i zabawy uświadomił jej że to nikt kogo by nie znała. Otworzyła oczy, czując jak jej źrenice sie zwężają i zarzuciła ucho na plecy.

    -Dawno się nie widziałyśmy. - spojrzała na nią z góry. Jej szyderczy ton był tylko maską jej szczenięcej radości. Zdążyła przywiązać się do tej wadery, tak podobnej do niej samej.

    -prawda. Widzę, że już czujesz się lepiej.

    -Ano. Wszystko gra, a nawet jest lepiej.- odpowiedziała czerwono włosa zeskakując zgrabnie na ziemię i otrzepując lekko . Jej zastane mięśnie potrzebowały lekkiego rozciągnięcia.

    -Nie chciałabyś może... spełnić swojej powinności? - Porzeczka gdyby mogła to uniosłaby uszy w górę. Jednak poruszyła się tylko ich nasada. Przestała rozciągać kości i zmierzyła waderę błękitnymi ślepiami, które zapaliły się dziwnym blaskiem.

    -Aż tak ci się nudzi?- zaśmiała się w rozbawieniu. Jednak do głowy jej przyszło, że przecież świeża krew na rękach z pewnością byłaby zabawniejsza niż kolejna nudna drzemka. Zarzuciła na siebie całun powagi i łypnęła na nią znowu tym szalonym wzrokiem. - Ja w to wchodzę.

    -Cieszy mnie to.

Obie przeszły kawał do jaskini Ruki, bo bądźmy szczerzy ktoś taki jak porzeczka nie miał jaskini. Wadera preferowała spanie na gałęziach, podobnie jak jej brat. Dlatego wybrały to miejsce na ich małe knucie planu.

    -Ofiara? Kto padnie ofiarą? - spytała hybryda siadając sobie z dala od rzeczy koleżanki w obawie o podpalenie jej własności przy zbyt dużej ekscytacji.

    -Hym. Nad tym jeszcze nie myślała. Na oku miałam... Agresta?

    -Nah.. Daj spokój. Alfa? To chuchrełko? Żadnej w tym zabawy. Wejść i wyjść. - westchnęła na co Ruka przyznała jej rację. Bo właściwie przeciwko nim dwóm nie miałby za wiele...szans.

    -To może... Valo?- tym razem zaproponowała czerwono włosa. W końcu to nic nieznaczące futro wyglądałoby pięknie w tej jaskini. I byłoby przydatne na zimę

    -Nie... nie mam ochoty na przedwczesną śmierć. - Ruka zmarszczyła nos. W sumie miała trochę racji. Valo była wielkości ich dwójki na raz + jeszcze jeden wilk. Obie usiadły na chwilę w milczeniu. Kto będzie wyzwaniem, nie padnie na nich cieniem nienawiści i nie zabije przy pierwszym machnięciu łapą. Parę osób w myślach porzeczki odpadło od razu. Jej rodzeństwo oczywiście i Julij. To dziecko nie miało prawa umierać. Flora pozostawał poza ich zasięgiem, podobnie Alfa i jego rodzina. Nymeria wydawała się być dobrym kąskiem, ale zbyt nieosiągalnym. Nie chciała zadzierać z tym genialnie wyszkolonym potworem. Więc kto? Przez głowę przebiegł jej niewyraźny wyraz. Wstała i zaczęła krążyć czując na sobie wzrok koleżanki.

    -Misha? Chyba tak było jej na imię. Mieszka w pobliżu stepów. Sama. Samotna. Jeśli dobrze pamiętam ma niezłe moce i może być... no wiesz... wyzwaniem - Zagadnęła w końcu przypominając sobie wiele ciekawych szczegółów, które zaobserwował jej brat. Sama w końcu nie miałaby na to cierpliwości.  - Jak podejdziemy do mojego brata to dowiemy się wszystkiego - zaproponowała

 

Dwie chwile potem siedziały obie z Torą wręcz wymuszając na nim informacje o waderze, a jej umiejętności tylko bardziej pobudzały palącą chęć wyzwania.

    -Czyli 5 kilometrów zasięgu. Drzewa też nas zdradzają. Więc co teraz?- Porzeczka przysiadłą obok Ruki nad rzeką patrząc się w swoje odbicie i szczerząc do niego. Piękna jak zawsze. Złapała też ukradkiem wzrok Ruki na swoim obliczu więc puściła jej oczko widząc jak od razu odwraca swoje tęczówki.

    -No wiesz. Zawsze możesz ją oczarować i zabić jak nie będzie patrzyła. - zaproponowała wadera poprawiając niebieskie kosmyki.

-Niby bym mogła, ale gdzie w tym zabawa. Chociaż... patrzeć jak powoli się wykrwawia tuż pod moimi łapami. Wydzieranie jej powoli kości z mięsa... -westchnęła. Odezwała się jej zła strona. Strona głodna krwi i gotowa wziąć ją każdym sposobem. - Tak zrobimy

 

Kilka dni ich plan był wdrażany w życie. Ruka i Porzeczka udawały słodko przemiłe. Plątały się wokół ofiary. Oplatały ją sobie wokół palca. Największą rolę jednak zaskakująco grała Porzeczka.  Wadera spodziewała się bardziej, że Misha upodoba sobie Rukę, która grała doskonalej od niej. Jednak widocznie nie chodziło tutaj o zwykłą przyjaźń.  Może końskie zaloty czerwono włosej się opłacały? Szybko obie zyskały jej zaufanie.
Aż nie nadszedł ten dzień. Porzeczka bez przeszkód wbiła swoje kły w kark mishy. Ruka jedynie stała i patrzyła jak młodsza rozdziera płaty skóry na małym wilku. A wyglądało to pięknie.

Porzeczka czuła się jak malarz. Wyginała się i rwała płatami. Pióra, które jej ofiara miała gdzieniegdzie na ciele teraz snuły się pomiędzy krwistymi plamami. Jednak wadera uważała aby nie przerwać żadnej tętnicy. Ból miał być długi i męczący. W końcu bez tego nie było zabawy. Wcześniej dla wszelkiego zabezpieczenia obie uparcie dodały Mishy pewnego środku do pożywienia, więc jej pazury nie były dla nich zagrożeniem. Porzeczka powolnymi ruchami szlachtowała kolejne skrawki swojego nowego płótna. W pysku przenosiła je kawałek dalej patrząc na zamarły w cierpieniu pysk waderki.

    -Jesteś pewna że nie chcesz dołączyć?- spytała sie Ruki po raz kolejny.

    -Nie. Zachwyca mnie jak dokładnie to robisz, więc podziwiam. Następnym razem ty popatrzysz.- stwierdziła towarzyszka biorąc do łapy jeden ze skrawków. Był naprawdę cieniki i staranny. Nie było na nim wiele mięsa ani krwi, więc nie brudził tak potężnie łap.

    -Jej furto jest naprawdę piękne czyż nie?- spytała się wadera stając dwiema łapami na boku ofiary. Coś chupneło potężnie roznosząc się wraz z piskiem i płaczem po lesie. Powolne cierpienie musiało powoli już doskwierać zapłakanej Mishy. Jednak Porzeczka niewiele sobie z tego robiła. Starannie nacięła widoczne na klatce mięso i ostrożnie wyjęła jedno z żeber, które tak ochoczo ustąpiło przed chwilą pod jej ciężarem. Jej poplamione krwią łapy pomachały nową zabawką.

    -Wykałaczkę? - odrzuciła żebro w kierunku drugiej morderczyni, która podniosła je prawie od razu. Kolejne trzaski i szaleńczy śmiech sprawiły że drzewa zatrzęsły swoimi koronami. Porzeczka była bardzo uważna jednak, żeby żadne żebro nie przebiło serca i nie zakończyło tej zabawy w artystę za wcześnie. Zależało jej na długich mękach ofiary tak jak zazwyczaj to robiła. A teraz z widownią u swojego boku podobało się jej to jeszcze bardziej. Te łzy. Krew. Zapach cierpienia i piski bólu. Wtopiła swoje zęby w udo wyrywając spory kawał mięsa i wypluwając je na bok. Krew trysnęła ż żył wylewając się na ziemię. Powolna śmierć czekała tą waderkę. Jednak porzeczka dalej nie miała zamiaru skończyć. Pozostało tyle rzeczy do wyjęcia z tego ciała. Powróciła do wyrywania kości. Udowa. Przednia łapa. Dwa palce, idealne na kolczyki. Reszta żeberek, które pozostawiały płuca na wierzchu. Ciało zostało rozgrzebane ale nadal funkcjonujące. Spazmy napadały zmęczone serce i pozostałości po mięsie na kościach, które nadal były w ciele. Porzeczka patrzyła na swoje dzieło przesuwając je po brudnej ziemi i zostawiając pasy czerwonej cieczy na swojej drodze. To nie był koniec. Oj nie. Klasycznym ruchem było zakończenie tych nieszczęsnych minut ofiary powieszeniem. Nieciężko było wtargać to niewielkie ciało na drzewo aby zrzucić je zupełnym przypadkiem na ziemię.

    -Ups- Porzeczka wyszczerzyła zakrwawione kły w rozbawieniu, kiedy ciało zrobiło plask przy zderzeniu z ziemią. Śmiechom nie było końca. Jednak nawet prosta pętla nie była w stanie ukrócić tych cierpień bidnej Mishy. Porzeczka źle założyła pętelkę, przez co puste ślepia patrzyły na dwie morderczynie jeszcze żywym duchem, kiedy obie rozsiadły się podziwiać swoje dzieło. Krew kapała na kałużę pod wiszącym wilkiem, a Porzeczka właśnie oblizywała swoje łapy z szaleńczą radością. Cały ten misterny plan i wdrożego w życie z pewnością opłacał się dla takiego widoku. Już nie mogła się doczekać występu Ruki!

 

<Ruka?>

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz