poniedziałek, 14 czerwca 2021

Od Ciri CD Admirała - "Taniec z Aniołami"

Kolejne tygodnie ciąży mijały bardzo szybko, ale nie do końca spokojnie. Przebywając ze sobą prawie cały czas, co chwile o coś się kłóciliśmy. Ja byłam coraz bardziej nerwowa, zmęczona i znudzona. Admirał za to zaczął polować z innymi, o mnie cieszyło, ale z drugiej strony basior wracał codziennie zmęczony i później odpoczywał resztę dnia. Na pewno nie pomagała nam powracająca obecność moich starych znajomych, którzy podsycali moją wściekłość i bezsensowność naszego związku. Wiedziałam, że Admirał nie był szczęśliwy, chciał pracować, ale przez codzienne polowania, odkładał naukę na kolejny dzień… i tak cały czas. Ja cieszyłam się, że mam go obok, choć równie mocno byłam tym zirytowana. Sama nie mogłam się zrozumieć, ale Flora i Domino, które przychodziły co kilka dni na kontrolę, mówiły, że to całkowicie normalne. To mnie uspokajało, ale jednocześnie potem przypominałam sobie, że czekamy na siódemkę dzieci. Siódemkę! Flora właśnie tyle odnalazła w moim wnętrzu i przerażało mnie to tak samo jak cieszyło. Byłam pewna, że Admirał czuł się podobnie, choć ciężko mi było go odczytać ostatnimi czasy. 
Gdy Domino dowiedziała się o mojej… umiejętności nieodczuwania bólu, przeraziła się nie na żarty. Stąd wyszły też kontrole. Flora sprawdzała czy szczeniaki dobrze rosną, ze względu na ich ilość mogło być niestety różnie, a ja nie byłaby w stanie wyczuć jakby coś było nie tak. Byłam zaopiekowania jak nigdy przedtem, ale nadal… brakowało mi czegoś, albo może raczej kogoś.
W tym wszystkim zdziwiła mnie obecność jednego wilka. Mojego ojca, Szkła. Przychodził do nas, choć zwykle gdy Admirał akurat był na polowaniu, przynosił mi porcję żywności i rozmawiał ze mną jakby nigdy nic. Nie mówił nic o matce, a ona nie pojawiła się odkąd dowiedziała się o ciąży. Nie chciałam jej tu, ale jej nieobecność chwilami byłą wręcz namacalna. Ciekawa byłam czy wiedziała, że tata mnie odwiedzał, czy może musiał wymykać się pod pretekstem, żeby jej kruche emocje nie eksplodowały jak to mają w zwyczaju. Ale do „milszych” spraw… Nawet Mundus odwiedził nas z Wroną. Choć to pewnie wilczyca miała większy wpływ na tą decyzje, to miło było ich razem zobaczyć i dowiedzieć się, że moja przyszła teściowa nie widzi w naszym związku niczego złego. Była miłą odmianą od zaskoczonych min, pytających i oceniających spojrzeń. Wiedziałam, że większość chciała dobrze, ale… uprzedzeń trudno się wyzbyć i widać je na kilometr.
---
- Czujesz coś? – spytała Domino patrząc na mnie uważnie. Leżałam na wyłożonej czystymi skórami ziemi, we wnętrzu naszej jaskini. Z której nie ruszałam się od przeszło dwóch miesięcy.
- Nie. – powiedziałam zgodnie z prawdą. 
- Powoli się zaczyna. Mów jak coś poczujesz. Nawet najmniejsze łaskotanie. – położna spojrzała na towarzyszkę po fachu. – Flora? Sprawdzisz jeszcze, zanim wszystko się zacznie? – fioletowo oka wadera podeszła do mnie i położyła swoje łapy na moim wydętym brzuchu. Była skupiona ale spokojna tak jak zawsze, ale pod sam koniec zmarszczyła nos po czym otworzyła oczy patrząc smutno na mnie, a później na Admirała, który leżał przy moim boku.
- Jedno jest już nieżywe. 
- Co!? Ale jak to!? – poderwał się basior, widziałam że był o krok od zrzucenia całej winy na opiekujące się mną medyczki, jednak gdy dotknęłam jego łapę swoją od razu wrócił na swoje miejsce.
- To częste przy tak dużych miotach… najpewniej nie zdołało się dobrze wyżywić albo zostało zgniecione przez resztę rodzeństwa. Pozostała szóstka ma się jednak dobrze, nie martwcie się na zapas. 
- Jak możesz być tak spokojna? – spytał mnie Admirał, gdy ja potakiwałam Florze.
- Wiedziałam, że tak może być… tym bardziej, że ja sama nic nie czuje. Zrobiłyśmy wszystko, żeby się uchowały, ale natura robi co chce… Flora już mi o tym opowiadała.
- I ty jej wierzysz!? – oboje szeptaliśmy, ale po tonie basiora mogłam poznać, że szykuje się kolejna sprzeczka.
- A komu mam wierzyć? Tobie? Nawet Cię nie było przy badaniach, a jak wracałeś to od razu szedłeś spać. 
- Mam Ci przypomnieć, kto chciał, żebym pomagał w polowaniach naszemu wspaniałemu WSC? – no i znowu to samo, 
- Kochani… zaczyna się. – powiedziała Domino patrząc na nas karcąco, jak matka na rozrabiające dzieci. Oboje zamilkliśmy, ale spojrzeliśmy na siebie dając do zrozumienia, że to nie koniec i po wszystkim wrócimy do tematu. Jak codziennie…
- Ał? – powiedziałam nagle lekko zdziwiona. Położna spojrzała na mnie z tym samym zaskoczeniem.
- Jak to czujesz? 
- Jakby… nie mam pojęcia. Takie ogniste trochę, robi mi się… ciepło? – od razu poczułam pot spływający po nosie. No nie wierze… nigdy nie odczuwałam gorąca, nie mówiąc już o bólu. Ten nie należał do przyjemnych, to ni to samo co odczuwałam wcześniej.
- Domino… - wtrąciła się Flora. – czy ona nie krwawi za dużo? – medyczka patrzyła na wszystko z boku, i momentalnie zaczęła przykładać czyste szmaty do mojego rozkraczonego krocza.
- Cholera. – krótkie, chaotyczne, acz mówiące wszystko. To ostatnie co słyszałam. Najpierw wszystko zagłuszył pojedynczy, stały pisk. Później obraz zaczął się zamazywać, a ostatnie co widziałam to wrzeszczącą Domino i biegnącego do niej Admirała. Odpłynęłam czując szarpanie i ognisty ból w macicy. Kurwa.

<Admirał?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz