czwartek, 17 czerwca 2021

Od Magnusa CD Tiski - "Inna droga"

Nym. Jak mogłem nie zauważyć, że jej nie ma? Zaczęliśmy gorączkowo szukać i pytać po zebranych, czy ktoś ją widział. Theo podążał za nami opanowany i spokojny jak zazwyczaj. Syn idealnie wywarzał nasze zdenerwowanie i chaotyczne myśli.

- Jakiś czas temu zbiegła w dół gór. Chciałem ją zatrzymać, ale musiała usłyszeć, że martwię się o Yira. – powiedział nam Paki jak udało nam się do niego dojść. Był roztrzęsiony i widziałem, że sam bardzo chciał pobiec szukać ukochanego. Razem z Tiską, udało nam się go jednak uspokoić i odłożyć jego akcję ratowniczą na bok. Już jakiś czas temu zauważyliśmy, że nie ma z nami Yira, ale nie mogliśmy sobie pozwolić na szukanie go. Zwłaszcza, że byliśmy pewni, iż basior będzie bezpieczny, to nie on był na celowniku ludzi.

- Mgła usypiająca już opadła, ale to nie znaczy, że Nymeria poradzi sobie sama. – powiedziałem gorączkowo próbując znaleźć jakieś rozwiązanie. – Pójdę za nią. Może uda mi się ją namierzyć swoją mocą i będę mógł ją ostrzec.

- Ostrzec przed czym? – spytała mnie Tiska, patrząc na mnie niezrozumiale. – Myślisz, że nie wiedziała, że to po nią przybyli? Ona ma dostęp do naszych myśli, Magnus. Myślę, że wiedziała i pomoc Yirowi to tylko przykrywka, by dać się złapać i uchronić przed tym innych.

- No to jej pomogę, nie ma to znaczenia. – westchnąłem ciężko. – Nie pozwolę by ruszyła na tą samobójczą misje sama.

- Pójdziemy razem. Reszta zostanie tutaj, gdzie jest na razie bezpiecznie. Pójdę tylko powiadomić Ag…

- Nie. – przerwałem jej i zatrzymałem przed odejściem. – Zostań z Theo. Nie możemy oddać im całej naszej czwórki.

- Ale…

- Bez dyskusji.

- Słuchajcie… - wtrącił się Paki, przysłuchujący się naszej rozmowie. – Theo to chyba już sam zdecydował.

Rozejrzeliśmy się dookoła.

- Kurwa… - wymsknęło nam się w tym samym czasie. Tacy dobrzy z nas rodzice, że dwójka naszych dzieci zniknęła nam z oczu w przeciągu dziesięciu minut.

- On nie czuje strachu, pewnie postanowił pomóc Nymerii. – powiedziała Tiska a ja kiwnąłem głową zgadzając się z nią. Nie wiedzieliśmy co teraz robić, ale pewnie było, że nie zostawimy swoich dzieci samych…

---

Biegłam w dół koncentrując swoją moc na obszarze wokół mnie. Bransoleta z mojej łapy została wysoko w górach, nie miałam zamiaru ograniczać się w walce z tymi potworami. Mogli być lepiej wyposażeni i posiadać większą siłę a nawet liczebność jednostek. Jednak ja byłam ich wytworem, stworzonym prawdopodobnie by zabijać, znałam te tereny lepiej niż oni i walczyłam za życie swoje i moich bliskich. Musiałam wierzyć, że to mi wystarczy w tym starciu. Nawet jeśli mnie złapią… nigdy mnie nie złamią.

Drzewa i krzewy wokół mnie, raz po raz smagały mój pysk. Poruszałam się szybko i zwinnie, cały czas sprawdzając teren przede mną w poszukiwaniu nowych i nieznanych mi istot żywych. W między czasie starałam się nasłuchiwać mechanicznych dźwięków, zwiastujących przybycie ciężkich ludzkich maszyn. Od kilku kilometrów nie czułam ani jednego żywego stworzenia, a przynajmniej nie takiego, które by było świadome, a nie uśpione potężną dawką usypiaczy. Wszystkie inne zwierzęta uciekły w góry i nadal nie czuły by było bezpiecznie aby wrócić. A mogło to oznaczać tylko jedno… Sama to czułam. Coś złowrogiego i nienaturalnego unosiło się w powietrzu i nie były to pozostałości poprzednich oparów.

- Nymeria! – usłyszałam za sobą, ale nie zwolniłam. Rzuciłam tylko długie i lekko karcące spojrzenie w stronę brata. Ten uśmiechnął się lekko i zrównał ze mną krok. No świetnie. Teraz musiałam jeszcze się martwić, by Theo nic się nie stało. Nie przewidziałam jego przybycia, bo moja moc skierowana była gdzie indziej. Wprawiłam się już na tyle, że mogłam skupić się na czymś na tyle, że inne aspekty mojej mocy wyłączały się prawie całkowicie.

- Było zostać z innymi. – powiedziałam tylko nie patrząc już na niego i z powrotem w pełni koncentrując się na znalezieniu ludzi. Basior już chciał mi odpowiedzieć, ale zatrzymałam go i uciszyłam.

- Są w pobliżu. – szepnęłam i dałam mu do zrozumienia, żeby był cicho. – Usłyszę Twoje myśli, nic nie mów bo przyjdzie ich więcej. Jak tylko jakiegoś zobaczysz… nie miej litości. – mówiąc to odbiłam w lewo, dając bratu do zrozumienia, że się rozdzielamy.

<Theo?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz