wtorek, 8 czerwca 2021

Od Ruki CD Tory - ''A z wami to da się w ogóle pobawić?''

Chłodny wiatr mierzwił jej sierść, przenikając ją na wskroś, lecz paradoksalnie nie czuła zimna. Wściekłość fal, pochłaniających, co chwilę w swe objęcia najniższe skalne występy zaczynała jej się udzielać. Nie zasługujesz na życie, ale najwyraźniej na śmierć również nie. Czymże jesteś zatem? Retoryczne pytanie odbijało się echem o ściany czaszki, którą miała ochotę rozłupać, by poczuć, co mogły przeżywać ofiary w chwili, gdy przecinała cienką nić życia, nie zastanawiając się zbytnio nad konsekwencjami. Płonęła. Płonęła od ran, które wyryły się palącymi znamionami przeszłości, która akurat w tym momencie dławiła ją i dusiła, zaciągając w coraz to nowsze odmęty szaleństwa i dziwnej rozpaczy, której smaku nie miała okazji dotąd poznać. Nowe uczucie, które chciała od siebie odsunąć, a może wcale nowym nie było? Może po prostu wypierała je przez całe życie, w momencie utraty rodziny, wszystkiego, co było jej drogie. Poczuła do siebie obrzydzenie. Po chwili dopiero zauważyła, że wilk o nienaturalnym wręcz kolorze sierści usiadł obok niej, złożywszy błoniaste skrzydła wzdłuż boków.
- Ty też jesteś silna, prawda? - nie wiedziała do końca, co miało mieć na celu to pytanie. Nawet nie wiedziała czy jego obecność wprawia ją w irytację, jest jej obojętna, czy może cieszy się, że jednak przyszedł. Czy był świadomy bólu jaki jej sprawił? Chciała mu powiedzieć, że to nie była jego wina, że po prostu trafił na moment i jego słowa przelały czarę goryczy, która osiągała krytyczny pułap już od jakiegoś czasu. Okrył ją skrzydłem i przysunął trochę bliżej siebie, na co zareagowała niedostrzegalnym napięciem mięśni. Ten bezinteresowny gest wprawił ją w lekkie osłupienie.
- Jak ty się czujesz? - nacisk na drugie słowo był bardzo wyraźny. Ruka uśmiechnęła się delikatnie, zwracając pysk ku towarzyszowi, który zerknął na nią. Nie umiała odczytać z jego oczu nic, co dałoby jej odpowiedź czy to realna troska, czy zadośćuczynienie. Jeszcze nie przyszła na mnie pora, o Śmierci.
- Wybacz, że tak odeszłam bez słowa. Chyba potrzebowałam po prostu pobyć chwilę sama – odpowiedziała z udawanym namysłem, mając nadzieję, że zabrzmiało to wiarygodnie. Albo dał się nabrać albo nie chciał dać tego po sobie poznać, że nie dał wiary w słowa wadery.
Minęło trochę czasu nim Porzeczka opuściła szpital w pełni sił witalnych, a Ruka odzyskała spokój, który tamto wydarzenie niespodziewanie zmąciło. Wyrzuty sumienia i widma przeszłości opuściły ją, dzięki czemu mogła oddać się wytęsknionej ze wszech miar rutynie, którą delektowała się upalnego, wiosennego dnia, grzebiąc coś w jednym z metalowych odpadków znalezionych w lesie, nieopodal ludzkiej wioski. A jednak w środku dobijało się do niej uczucie, które znała nazbyt dobrze, potrzeba zasmakowania adrenaliny, której nie zaznawała bardzo długo, co wyrwałoby ją z marazmu, który przecież pozornie wcale jej nie przeszkadzał. A mimo to, silny impuls rozdzierał ciało wadery, domagając się działania, instynkt łowcy, którego nie dało się zaspokoić zwykłym polowaniem na zwierzynę. Gdzieś w głębinach podświadomości żarzyła się potrzeba jak wnętrze rozpalonego do białości pieca kowalskiego. To przypomniało jej jaką w zasadzie pełni w stadzie funkcję.
Porzeczka leżała rozpostarta na konarze potężnego dębu, przypominając wylegującego się lamparta po posiłku. Miała półprzymknięte oczy i sprawiała wrażenie pogrążonej we śnie, jednak rozwarła je szeroko, gdy tylko Ruka zbliżyła się w okolicę pnia.
- Dawno się nie widziałyśmy – powiedziała nieco szyderczym tonem, jednak całkiem przyjaźnie, przeciągając się i na powrót rozluźniając, patrząc na waderę z góry.
- Prawda. Widzę, że już się lepiej czujesz – odparła ta druga z udawaną obojętnością, lecz zaraz uśmiechnęła się serdecznie. Naprawdę cieszyła się, że ją widzi, że w końcu zobaczyła znajomą twarz. Mimo wydarzeń, które doprowadziły ją do tego dziwnego stanu. Rozpatrywania targnięcia się na własne życie.
- Ano. Wszystko gra, a nawet jest lepiej – zeskoczyła i, machnąwszy ogonem, stanęła przy dawno niewidzianej koleżance.
- Nie chciałabyś może … spełnić swojej powinności? - ton Ruki przybrał tajemnicze brzmienie, a oczy zmrużyły się, nadając pyskowi zawadiacki wyraz. Porzeczka popatrzyła z ciekawością.
- Aż tak ci się nudzi? - zaśmiała się, ale po chwili spoważniała, co w porównaniu do jej zwyczajnego usposobienia wyglądało dość komicznie. - Tak czy inaczej, ja w to wchodzę.
 
<Porzeczko? :3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz