Chłodny wiatr mierzwił jej sierść,
przenikając ją na wskroś, lecz paradoksalnie nie czuła zimna.
Wściekłość fal, pochłaniających, co chwilę w swe objęcia
najniższe skalne występy zaczynała jej się udzielać. Nie
zasługujesz na życie, ale najwyraźniej na śmierć również nie.
Czymże jesteś zatem? Retoryczne pytanie odbijało się echem o
ściany czaszki, którą miała ochotę rozłupać, by poczuć, co
mogły przeżywać ofiary w chwili, gdy przecinała cienką nić
życia, nie zastanawiając się zbytnio nad konsekwencjami. Płonęła.
Płonęła od ran, które wyryły się palącymi znamionami
przeszłości, która akurat w tym momencie dławiła ją i dusiła,
zaciągając w coraz to nowsze odmęty szaleństwa i dziwnej
rozpaczy, której smaku nie miała okazji dotąd poznać. Nowe
uczucie, które chciała od siebie odsunąć, a może wcale nowym nie
było? Może po prostu wypierała je przez całe życie, w momencie
utraty rodziny, wszystkiego, co było jej drogie. Poczuła do siebie
obrzydzenie. Po chwili dopiero zauważyła, że wilk o nienaturalnym
wręcz kolorze sierści usiadł obok niej, złożywszy błoniaste
skrzydła wzdłuż boków.
- Ty też jesteś silna, prawda? - nie
wiedziała do końca, co miało mieć na celu to pytanie. Nawet nie
wiedziała czy jego obecność wprawia ją w irytację, jest jej
obojętna, czy może cieszy się, że jednak przyszedł. Czy był
świadomy bólu jaki jej sprawił? Chciała mu powiedzieć, że to
nie była jego wina, że po prostu trafił na moment i jego słowa
przelały czarę goryczy, która osiągała krytyczny pułap już od
jakiegoś czasu. Okrył ją skrzydłem i przysunął trochę bliżej
siebie, na co zareagowała niedostrzegalnym napięciem mięśni. Ten
bezinteresowny gest wprawił ją w lekkie osłupienie.
- Jak ty się czujesz? - nacisk na
drugie słowo był bardzo wyraźny. Ruka uśmiechnęła się
delikatnie, zwracając pysk ku towarzyszowi, który zerknął na nią.
Nie umiała odczytać z jego oczu nic, co dałoby jej odpowiedź czy
to realna troska, czy zadośćuczynienie. Jeszcze nie przyszła na
mnie pora, o Śmierci.
- Wybacz, że tak odeszłam bez słowa.
Chyba potrzebowałam po prostu pobyć chwilę sama – odpowiedziała
z udawanym namysłem, mając nadzieję, że zabrzmiało to
wiarygodnie. Albo dał się nabrać albo nie chciał dać tego po
sobie poznać, że nie dał wiary w słowa wadery.
Minęło trochę czasu nim Porzeczka
opuściła szpital w pełni sił witalnych, a Ruka odzyskała spokój,
który tamto wydarzenie niespodziewanie zmąciło. Wyrzuty sumienia i
widma przeszłości opuściły ją, dzięki czemu mogła oddać się
wytęsknionej ze wszech miar rutynie, którą delektowała się
upalnego, wiosennego dnia, grzebiąc coś w jednym z metalowych
odpadków znalezionych w lesie, nieopodal ludzkiej wioski. A jednak w
środku dobijało się do niej uczucie, które znała nazbyt dobrze,
potrzeba zasmakowania adrenaliny, której nie zaznawała bardzo
długo, co wyrwałoby ją z marazmu, który przecież pozornie
wcale jej nie przeszkadzał. A mimo to, silny impuls rozdzierał
ciało wadery, domagając się działania, instynkt łowcy, którego
nie dało się zaspokoić zwykłym polowaniem na zwierzynę. Gdzieś
w głębinach podświadomości żarzyła się potrzeba jak wnętrze
rozpalonego do białości pieca kowalskiego. To przypomniało jej
jaką w zasadzie pełni w stadzie funkcję.
Porzeczka leżała rozpostarta na
konarze potężnego dębu, przypominając wylegującego się lamparta
po posiłku. Miała półprzymknięte oczy i sprawiała wrażenie
pogrążonej we śnie, jednak rozwarła je szeroko, gdy tylko Ruka
zbliżyła się w okolicę pnia.
- Dawno się nie widziałyśmy –
powiedziała nieco szyderczym tonem, jednak całkiem przyjaźnie,
przeciągając się i na powrót rozluźniając, patrząc na waderę
z góry.
- Prawda. Widzę, że już się lepiej
czujesz – odparła ta druga z udawaną obojętnością, lecz zaraz
uśmiechnęła się serdecznie. Naprawdę cieszyła się, że ją
widzi, że w końcu zobaczyła znajomą twarz. Mimo wydarzeń, które
doprowadziły ją do tego dziwnego stanu. Rozpatrywania targnięcia
się na własne życie.
- Ano. Wszystko gra, a nawet jest
lepiej – zeskoczyła i, machnąwszy ogonem, stanęła przy dawno
niewidzianej koleżance.
- Nie chciałabyś może … spełnić
swojej powinności? - ton Ruki przybrał tajemnicze brzmienie, a oczy
zmrużyły się, nadając pyskowi zawadiacki wyraz. Porzeczka
popatrzyła z ciekawością.
- Aż tak ci się nudzi? - zaśmiała
się, ale po chwili spoważniała, co w porównaniu do jej
zwyczajnego usposobienia wyglądało dość komicznie. - Tak czy
inaczej, ja w to wchodzę.
<Porzeczko? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz