niedziela, 20 czerwca 2021

Od Kary – ”Rezerwat” cz. 16

Dzisiaj udało mi się wstać. Choć chłód w jaskini był wyjątkowo przyjemny, wyszłam na zewnątrz w lipcowy gorąc parzący całe ciało. Był środek dnia, więc większość wilków chowała się z dala od słońca, w swoich jaskiniach lub między drzewami. Ja za to stanęłam w południowym słońcu i pozwoliłam mu ogarnąć całe moje ciało. Nie czułam ciepła na pysku od miesięcy i to z własnej nieprzymuszonej woli. Moje brudne i zlepione futro wyglądało jeszcze gorzej w pełnym świetle, na pysku czułam wyżłobione bruzdy od łez, które spływały prawie nieustannie przez minione trzy miesiące.

Powrót.

Zostało mi pół roku do dorosłości, a nie chciałam jej przywitać w takim stanie. Ból po stracie nie zmalał… miałam nawet wrażenie, że tylko się powiększył przez moją bezczynność. Wreszcie mogłam powiedzieć, że rozumiem Magnusa. Rozumiem go zupełnie jakbym weszła w jego łapy i szczerze mówiąc wolałabym żyć w błogiej nieświadomości. Narzekanie na jego zachowanie teraz wydawało się tak dziecinne i nieczułe. Jego cierpienie było mi teraz tak bliskie, zupełnie jakbyśmy się zbliżyli przez te miesiące, chociaż praktycznie go nie widywałam i z nim nie rozmawiałam. Przynosił mi pożywienie i wodę gdy spałam. Nie pytał, nie nakłaniał, właściwie nic nie mówił. Czasem leżał na drugim końcu jaskini, w ciemności, tylko będąc i dając mi samą swoją obecność. Lepszego opiekuna nie mogłam sobie wymarzyć, Kortez i Malfoy już dawno spadli na niższe miejsca najlepszych braci.

Ruszyłam do najdogodniejszego stawu, żeby obmyć z siebie bród z przeszło trzech miesięcy. Wybrałam taki, na pełnym słońcu, żeby zmniejszyć szansę na ewentualnych gapiów. Wchodząc do wody, poczułam dreszcz obrzydzenia przechodzący przez całe moje ciało. Lepko zimna ciecz okalała moje ciało coraz bardziej. Jednocześnie widząc jak woda zmienia kolor na brunatno brązowy czułam jak opuszczają mnie myśli poprzednich miesięcy. Smutek, strach, żałoba, pustka, a nawet złość zaczęły powoli spływać ze mnie i mieszać się z krystalicznie czystą wodą zbiornika. Ostatnie łzy zaczęły spływać po moim pysku, jak dodatek do tej przedziwnej mieszanki żałości. Oczyszczenie nastąpiło nieoczekiwanie szybko, wraz ze zniknięciem oblepiającego mnie piachu, łez i krwi, zniknęła cała negatywność. W głowie miałam już tylko myśl, że Matka chciałaby żebym żyła dalej i starała się być szczęśliwa. Obiecałam sobie, że zrobię wszystko żeby tak było. Miłość do opiekunki płonęła we mnie jak żywa, ale nie było już uczuciem smutku. Była radością i chęcią do życia.

Stanęłam w ogarniętym z każdej strony przez cień, kręgu słońca. Spojrzałam przed siebie, a uśmiech na moim pysku rozszerzył się delikatnie.

- Magnus! – krzyknęłam do brata i popędziłam w jego stronę, czując jak promienie słońca odbijają się od mojego mokrego futra. Niebieski wilk spojrzał w moją stronę, przez kilka sekund w jego oczach pojawiło się zdziwienie… później ból, a w końcu dobrze mi znana obojętność.

- Wstałaś. – oznajmił nie patrząc już w moją stronę. Zwolnił jednak trochę kroku, żeby mogła mu dorównać.

- Wstałam. – powiedziałam z uśmiechem, czując się jak nowo narodzona. Stałam na swoich własnych nogach i wiedziałam, że niezależnie jak mocno życie będzie chciało mnie z nich walić, ja będę wstawać ponownie by zmierzyć się z przeciwnościami losu. Już zawsze. Nawet jeśli odbierze mi wszystko co mam.

CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz