Dzisiaj udało mi się wstać. Choć chłód w jaskini był wyjątkowo przyjemny, wyszłam na zewnątrz w lipcowy gorąc parzący całe ciało. Był środek dnia, więc większość wilków chowała się z dala od słońca, w swoich jaskiniach lub między drzewami. Ja za to stanęłam w południowym słońcu i pozwoliłam mu ogarnąć całe moje ciało. Nie czułam ciepła na pysku od miesięcy i to z własnej nieprzymuszonej woli. Moje brudne i zlepione futro wyglądało jeszcze gorzej w pełnym świetle, na pysku czułam wyżłobione bruzdy od łez, które spływały prawie nieustannie przez minione trzy miesiące.
Powrót.
Zostało
mi pół roku do dorosłości, a nie chciałam jej przywitać w takim stanie. Ból po
stracie nie zmalał… miałam nawet wrażenie, że tylko się powiększył przez moją
bezczynność. Wreszcie mogłam powiedzieć, że rozumiem Magnusa. Rozumiem go
zupełnie jakbym weszła w jego łapy i szczerze mówiąc wolałabym żyć w błogiej
nieświadomości. Narzekanie na jego zachowanie teraz wydawało się tak dziecinne
i nieczułe. Jego cierpienie było mi teraz tak bliskie, zupełnie jakbyśmy się
zbliżyli przez te miesiące, chociaż praktycznie go nie widywałam i z nim nie
rozmawiałam. Przynosił mi pożywienie i wodę gdy spałam. Nie pytał, nie
nakłaniał, właściwie nic nie mówił. Czasem leżał na drugim końcu jaskini, w ciemności,
tylko będąc i dając mi samą swoją obecność. Lepszego opiekuna nie mogłam sobie
wymarzyć, Kortez i Malfoy już dawno spadli na niższe miejsca najlepszych braci.
Ruszyłam
do najdogodniejszego stawu, żeby obmyć z siebie bród z przeszło trzech
miesięcy. Wybrałam taki, na pełnym słońcu, żeby zmniejszyć szansę na ewentualnych
gapiów. Wchodząc do wody, poczułam dreszcz obrzydzenia przechodzący przez całe
moje ciało. Lepko zimna ciecz okalała moje ciało coraz bardziej. Jednocześnie
widząc jak woda zmienia kolor na brunatno brązowy czułam jak opuszczają mnie
myśli poprzednich miesięcy. Smutek, strach, żałoba, pustka, a nawet złość
zaczęły powoli spływać ze mnie i mieszać się z krystalicznie czystą wodą
zbiornika. Ostatnie łzy zaczęły spływać po moim pysku, jak dodatek do tej
przedziwnej mieszanki żałości. Oczyszczenie nastąpiło nieoczekiwanie szybko,
wraz ze zniknięciem oblepiającego mnie piachu, łez i krwi, zniknęła cała
negatywność. W głowie miałam już tylko myśl, że Matka chciałaby żebym żyła dalej i starała się być szczęśliwa. Obiecałam sobie, że zrobię wszystko żeby
tak było. Miłość do opiekunki płonęła we mnie jak żywa, ale nie było już
uczuciem smutku. Była radością i chęcią do życia.
Stanęłam
w ogarniętym z każdej strony przez cień, kręgu słońca. Spojrzałam przed siebie, a uśmiech na moim pysku rozszerzył się delikatnie.
-
Magnus! – krzyknęłam do brata i popędziłam w jego stronę, czując jak promienie słońca odbijają się od mojego mokrego futra. Niebieski wilk
spojrzał w moją stronę, przez kilka sekund w jego oczach pojawiło się
zdziwienie… później ból, a w końcu dobrze mi znana obojętność.
-
Wstałaś. – oznajmił nie patrząc już w moją stronę. Zwolnił jednak trochę kroku,
żeby mogła mu dorównać.
-
Wstałam. – powiedziałam z uśmiechem, czując się jak nowo narodzona. Stałam na swoich
własnych nogach i wiedziałam, że niezależnie jak mocno życie będzie chciało
mnie z nich walić, ja będę wstawać ponownie by zmierzyć się z przeciwnościami
losu. Już zawsze. Nawet jeśli odbierze mi wszystko co mam.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz