wtorek, 15 czerwca 2021

Od Paketenshiki CD. Delty - "Noce i Dnie"

Kwiatek w pysk i na pogadankę, jasne. Jakby to było takie proste to Sodrokniwa już dawno pogadałby ze Skinką. Tu trzeba starań! Trzeba udowodnić futrzatemu węgielkowi, że jest w stanie to zrobić. I dołożyć także własną cegiełkę do tego wszystkiego, żeby wszystko poszło jak najlepiej. Gdyby sprawa przedstawiała się tak prosto, jak widzi ją Delta, to lisy nie potrzebowałyby jego pomocy. A raczej lis i wilk... Kurczę, musisz pamiętać, Paki.

– Paketen, co lubi Skinteri? – Lis dalej polegał na swoim przyjacielu, nawet patrzył na niego, jakby błagał o litość. – Ty będziesz wiedział najlepiej.

– Skinteri? – Rudzielec zastanowił się chwilę. Znał swoją siostrę, ale jednak znalezienie od łapy rzeczy, które ona lubi, było dość trudnym zadaniem. Nie rozmawiali tak dużo o wzajemnych zainteresowaniach... z wyjątkiem... – Zawsze przepadała za szamańskimi rzeczami. Czy tam wiedźmowymi. Kamienie, piórka, ładne liście, lubiła je zbierać. Zrezygnowała, gdy mama powiedziała jej, że kobieta nie może zostać szamanem. Ale pewnie zainteresowanie zostało.

– Czyli kamienie, piórka, ładne liście, jasne – podliczył najciemniejszy z trójki. – Coś z tym możemy wypracować. Tak mi się wydaje... Chyba... – Sodrokniwa nieco się zasępił.

– Możesz dać jej coś w prezencie – zasugerował Delta.

– A ty znowu z tymi prezentami...

– Dziewczyny lubią prezenty, okej? Znaczy, nie, żebyś cokolwiek wiedział, patrząc na TWOJE zainteresowania...

Paketenshika warknął w stronę mniejszego kolegi z watahy. Nie lubił takiego podchodzenia do jego orientacji, przecież to nie on ją sobie wybrał. Gdyby miał wybór, z pewnością wolałby lubić wadery, one przynajmniej nie wyśmiewały go za jego rozległą wiedzę dotyczącą pielęgnacji sierści.

– A GDYBY – wtrącił się w tą ostrą wymianę zdań Sodrokniwa – a gdyby zrobić taki okrąg z kamieni i stałbym na jego środku z prezentem? I któryś z was przyprowadziłby Skinteri pod jakimś pretekstem, żeby mogła zobaczyć? Może wymyślam, ale...

– Brzmi realnie, i ładnie.

– Może jeszcze wianek na niego wsadzimy, jak do ślubu? – nauczyciel medycyny łypnął okiem w stronę wychowanka lisów. Atmosfera nagle zaczęła się robić napięta pomiędzy całą trójką, zupełnie jakby mieli skoczyć sobie do gardeł.

– Żebym z ciebie zaraz wianku nie zrobił, kurduplu.

– W tym towarzystwie to akurat ty jesteś tym wynaturzonym, pomarańczowa sekwojo.

– Wy obaj jesteście jak takie dwie przybłędy z innego wymiaru.

– Czy wszyscy faceci muszą być skończonymi głupkami? Miałam o was większe mniemanie, chłopaki, naprawdę.

Damski głos zwrócił uwagę trzech kłócących się samców. To była Skinka, bo któżby inny, stała nieopodal, wpatrując się w nich swoim wszystkowidzącym okiem, wyraźnie poirytowana i gotowa komuś przyłożyć. Dwa basiory i wilk położyły się na ziemi, widząc to jeszcze spokojne uosobienie agresji. Liszka miała na ucho nałożony biały kwiatek, dzięki temu choć zdenerwowana, wyglądała pięknie, niczym wiosenna bogini. Paki widział wyraźnie, dlaczego Sodzie tak podobała się jego młodsza siostra.

– No dobra, matołki, o co między wami poszło? – Ostara zapytała władczym głosem, podchodząc bliżej do bandy kolorowych matołków o trzech różnych rozmiarach. – Ze wszystkich osób, jakie znam, wy trzej jesteście najmniej podejrzani o kłótnię, szczególnie między sobą, więc ciekawi mnie, co was tak podburzyło.

– Eeee... Em... – Delta, choć jeszcze przed chwilą całkiem bojowy, teraz zupełnie stracił mowę. Jego bojaźliwość na powrót zaczęła się w nim pokazywać. W obecnej sytuacji zostali tylko Paketenshika i Sodrokniwa. Rudzielec wziął inicjatywę.

– No bo... No... Em... Bo... – próbował wykrzesać z siebie jakieś logiczne słowa, ale z ust wypadała tylko nieskładna wiązanka, zupełnie jakby próbował mówić w jakimś zupełnie obcym języku. Czyli jednak on też odpada. Więc albo Sodrokniwa weźmie sprawę na klatę i wybrnie mężnie z problemu, albo wpadli po głowy w bagno, z którego szybko się nie wyciągną, o ile w ogóle.

– Próbowaliśmy coś obmówić i, no, nie wyszło – wydukał. Lisica chyba nie była zadowolona.

– A co to takiego było? Bo brakowało jeszcze niewyrównanego betonu i ananasa do pełnego słowniczka idiotycznych obraz. Jak sami nie potraficie dojść do porozumienia to ja wam pomogę.

– Nie trzeba! – wyskoczył Paki. – Poradzimy sobie.

Pozostali przytaknęli, bojaźliwie, ale z pewnością. Skinka tylko prychnęła i poszła w długą, wymachując biodrami niczym obrażona dama dworu. Trzech muszkieterów usiadło, oddychając z ulgą.

– No dobra, będziemy musieli podejść do Skinteri bardziej bezpośrednio, tak jak Delta zasugerował. I weźmiemy jakiś ładny kamień na prezent. Tylko skąd weźmiemy ładny kamień? – Kontynuował poprzednią rozmowę lis.

– Z rzeki. – Sugerując to, Paks otrzymał dwa spojrzenia z jasnym przekazem "A ty co, idiota?" – Ładne otoczaki to ładne kamienie, no chyba nie pójdziesz do ludzkiej siedziby po coś aż tak wyjątkowego?

Znaczące uśmiechy pojawiły się wśród romantycznej trójki. Właśnie, że pójdą do ludzkiej siedziby po coś wyjątkowego. Traf chciał, że najbliższa tutaj ludzka siedziba posiadała cały sklep z ładnymi kamieniami, które można było wykraść nocą.

<Delta?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz