Usiadłam na ziemi i rozejrzałam się, wbijając wzrok w niebo i górujące na nim, ostre słońce. Odetchnęłam pełną piersią. Dzień był niekłamanie piękny, kocham Cię, świecie, kocham Cię, piękna, szeroką łąko i Was kocham, nasze słoneczne tereny!
Nadwyrężone siły, które zużyłam w trakcie biegu podczas ostatniego kwadransa, wracały niezwykle szybko, a poganiało je dodatkowo niezaspokojone jeszcze pragnienie poznania wszystkiego, co widziały wokół moje młode oczy. Śmiałam się, chociaż tylko w duchu, cieszyłam każdą chwilą, rzucałam głodnym doznań wzrokiem na wszystkie strony, radując się najmniejszym szczegółem otoczenia.
Na nowo rozpierana energią, ruszyłam biegiem. W taktem chwili kochałam wszystko i wszystkich naraz i marzyłam, by ta chwila beztroski trwała w nieskończoność.
I jeszcze raz emocje trochę opadły, a wraz z nimi opadł pył z suchej ziemi, wzniecany przez moje łapy. Zwolniłam do tempa spacerowego, ciężko dysząc ze zmęczenia i gorąca.
Dalszą drogę postanowiłam pokonać dużo spokojniejszym krokiem. Nie bardzo zresztą miałam wybór. Silne słońce naprawdę zaczynało mi doskwierać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz