piątek, 25 czerwca 2021

Od Delty CD Pandory - "Krwawy Księżyc"

 Góra, dół. I tak w kółko. Jego mózg zdezorientowany pragnął tylko brnąć bez oparcia do przodu. Przez szczyty, daleko za ten świat jak za dawnych czasów, jednak serce trzymało go blisko tych których kochał i dla których chciał pozostać tu. Tu gdzie teraz w teorii miał dom i zagrzane miejsce na stare dobre lata. Jego łapy jednak nieustannie swędziały go aby szedł dalej i dalej. Zaglądał na swoją towarzyszkę i dostosowywał tempo. Po tej kilkudniowej rozgrzewce jego mięśnie powracały do tej starej, już zapomnianej rutyny sprzed zaledwie miesięcy, które wydawały się być już latami. Dlatego wiedział że może się sforsować. Jednak jego ciało zaczynało wysyłać mu inne sygnały, więc na siłę stopował się przed całodniowym biegiem pod górę. Nie było mu to w żadnym wypadku potrzebne, chociaż zapewne nie zaszkodziło by w czasie wykonania tej małej misji. Dręczyła go jednak nadal myśl o powrocie do domu. Jak to zrobić aby nie zostać złapanym tak od razu i nie musieć walczyć ponownie. Odłożył tą myśl na później. Teraźniejszym zmartwieniem było czy znajdą to po co wyruszyli. Natura wesoło szumiała wokół nich kiedy truchtem przemierzali kolejne szlaki. Brnęli przez zalane deszczem krzaki, które moczyły ich futra i drapały po pyskach. Delta jako ten mniejszy korzystał z tych priorytetów idąc przy ziemi i omijając gałęzie tam gdzie tylko była dziurka. Pandora nie miała tego przywileju jednak bez narzekania szła dalej. Delta to też w niej podziwiał. To zaskakujące parcie, odwagę, której ona miał w sobie niewiele. Czasem zdawało mu się, że bogowie zesłali na ziemię herosa, niczym w greckich mitologiach, które słyszał od mew niedaleko morza. Ludzkie wierzenia zaskakiwały go niekiedy, ale przecież oni wierzą w lecący z nieba głaz... więc co za różnica. Dzień piął się powoli na niebo, kiedy zdecydowali się zatrzymać ,a właściwie zrobił to Delta latając szybko małe zadrapania na skórze Pandory.

    -Głodna?- spytał. Czas nadszedł aby użyć ziół, które przekazała im medyczka zanim przebiegli tyle kilometrów po kwiatka.

    -Nieco. - odpowiedź była lakoniczna, ale dla wilka wystarczająca. Podał więc Pandorze niewielką działkę suszonego mięsa, a widząc jej wzrok od razu odpowiedział

    -Albo polowanie, albo sen. Nie mamy czasu na oba, więc nie narzekaj. Czas wykorzystać te zioła. - podał jej też zwitek niezbyt ślicznie pachnących roślinek. - Jedz to co masz i żuj przez chwilę. Potem możesz je wypluć, ale minutę wytrzymaj przynajmniej. - polecił jej. Wiedział w końcu jakie obrzydliwe te sioła potrafią być. Sam zjadł mniej niż podarował swojej towarzyszce, wszakże był też mniejszy. Po zjedzeniu oboje przeżuli zioła z nietęgimi minami i Delta zakopał je dla niepoznaki i zatarcia śladów. Droga zapowiadała się jeszcze długa.

 

Noc powoli wkradała się na niebo kradnąc z niego ostatnie promienie słońca i kryjąc ziemię pod swoim płaszczem, usłanym gwiazdami. Biegli bez ustanku cały dzień, na przemian truchtem i biegiem. O dziwo zioła znakomicie utrzymywały stan pełnego żołądka nawet teraz, jednak oba wilki zdawały sobie sprawę, że polowanie będzie musiało zajść prędzej czy później. Jednak dzisiaj dla obojga sen znaczył nieco więcej. Mięśnie Delty pomimo dobrej kondycji czuły się wyeksploatowane po tak długim biegu. Ułożyli się w jakiejś niedużej jaskini, których zaczynało przybywać. Podobnie jak z procentami nachylenia góry. Chociaż pozostał im jeszcze dzień wędrówki tereny już zaczynały robić sie jałowe i opustoszałe. Pomimo tego w powietrzu dało się jeszcze wyczuć zwierzynę. Delta postanowił wstać wcześniej i zapolować. Dopóki jest jeszcze na co.

Dzień przywitał oboje deszczem. Kolejna ściana mokrego płynu lała się w dół zboczy. Mimo to polowanie wyszło im dobrze. Każde z nich załapało coś świeżego do zjedzenia, aby potem przeżuć zioła i ruszyć w dalszą podróż.

Delta stanął dopiero, kiedy zakręciło mu się w głowie. Dyszał ciężko i sapał. Bieg pod górkę nie był najlepszym pomysłem, ale byli już tak blisko. Na wyciągnięcie łapy mieli to po co przybyli. To co miało takie wielkie znaczenie. Trzeba było to tylko znaleźć, co też ciężkie nie było. Jednak minusem było ułożenie tych kępek kwiatów. Rosły na stromych klifach, niebezpiecznych klifach, wśród wiecznego śniegu i spadających kamieni. Niestabilny grunt też nie ułatwiał niczego. Delta spojrzał na Pandorę.

    -Moja telekineza nie da rady na taką odległość. Jak to stamtąd ściągnąć? Potrzebujemy może...2 czy 3. -

 

<Pandora?>
Przyspieszona podróż, bo przypuszczam że będzie się działo przy schodzeniu :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz