wtorek, 1 października 2019

Od Vinysa CD Szkła


Vinys oderwał na chwilę wzrok, od niewątpliwie zabawnej sceny, która rozgrywała się przed nim. Przeniósł go na Etain, jedyną osobę w pomieszczeniu, która zdawała się być poruszona tą sytuacją, by po chwili znów wrócić do patrzenia na basiora, który nie mniej zawzięcie niż sekundy wcześniej, podnosił z ziemi martwe ciało. Śmierć nie robiła na nim wrażenia, ale czy powinna? To pytanie nie opuszczało go już od dawna: Jak powinien się zachować, gdy ktoś umiera? Odłożył jednak te rozważania na później, na razie musiało wystarczyć wzruszenie ramion i pełne dezaprobaty westchnięcie.
– Nie wiem w jaki sposób mam ci pomóc, nie miałem jeszcze okazji nosić zwłok.
– Nie szkodzi, na razie daję radę, najwyżej mnie zmienisz w trakcie. – Szkło z ciałem przerzuconym bezładnie przez grzbiet, stał już niemal w wyjściu. Jak zawsze gotowy do dalszego działania. – A teraz chodźmy, nie mamy czasu do stracenia. Bywaj, Etain, możliwe, że jeszcze tu zajrzymy, jeśli będziemy mieć jakieś pytania.
Wyszedł, a grafitowy basior podreptał za nim, raz jeszcze oglądając się tylko za siebie. Medyczka wróciła już do swoich zajęć. Oni też powinni.

Szkło krążył po jaskini, czekając aż pochylony nad ciałem analityk śledczy odpowie na pytania, których nikt nie zdążył jeszcze nawet zadać. Vinys usiadł przy ścianie, nie czuł potrzeby czynnego uczestniczenia w tym procesie, ale obserwował każdy ruch Silwestra z niezdrowa wręcz fascynacją. Nie ma lepszego świadka niż ofiara, a on potrafił skłonić zmarłych do zwierzeń.
– Oni nigdy nie kłamią – szepnął Vin, ledwie słysząc samego siebie. W jego umyśle te słowa były jednak wyraźne i zdawały się godne zapamiętania. Dopiero, gdy zaczęły docierać do niego znajome głosy, uświadomił sobie, że nieumyślnie zignorował część toczącej się właśnie konwersacji.
– Będę musiał obejrzeć go od środka, nie widzę żadnych zewnętrznych obrażeń, prócz rozcięcia na gardle, oczywiście.
– Ile to zajmie? – Szkło niecierpliwie okrążył ciało. Myślami był już pewnie w WSj i przesłuchiwał każdego, kto się napatoczył.
– Pół godziny, może mniej.
Vin wymknął się tymczasem z jaskini, chcąc uniknąć przyspieszenia wyprawy do sąsiedniej watahy. Był ciekaw co spotkało martwego i na tym chciał się na razie skupić. Przy okazji, mógł skorzystać z chwili oczekiwania i udać się na spacer, zasłużony jego zdaniem. Niemal od razu dołączył do niego Shino.
– Jak się dzisiaj czujesz? – Lis zaszedł mu drogę, jak to miał w zwyczaju, przy niemal każdej rozmowie. Jakby nie był w stanie jednocześnie iść i mówić. Albo po prostu szukał sposobu, żeby skupić uwagę wilka na temacie rozmowy na dłużej niż parę sekund.
– Zupełnie zwyczajne, choć może nie powinienem, zważywszy na okoliczności.
– Okoliczności?
– Aktualnie mamy trupa. Umarł na naszych oczach, ale musze przyznać, że w dość ciekawy sposób. – Basior przekręcił głowę i spojrzał w przestrzeń za lisem. Chciał iść już dalej.
Shino przewrócił oczami. Niezupełnie o taką odpowiedź mu chodziło, ale postanowił nie drążyć tematu.
– Coś się stało?
– Jeszcze nic. Jakieś choróbsko przywlekło się na pobliskie tereny, może przejdzie bokiem. Byle by nie skończyło się jak ostatnim razem.
Vinysa jednak ani trochę nie obchodziło, co stało się „ostatnim razem”. Ruszył znowu przed siebie, gubiąc gdzieś po drodze demona, czego nie zauważył, póki nie stanął znów przed opuszczoną wcześniej jaskinią. Wszedł do niej, przez chwilę przekonany, że nikogo nie zastał.
– Śledczy Szkło i Brus, zabrali już ciało – wyjaśnił Silwestr, który niezauważony wcześniej przez młodszego basiora, siedział sztywno gdzieś z boku.
– Wiadomo już dlaczego nie żyje?
– Nie jestem pewien. – Wilk wstał i podszedł bliżej. – Nie widziałem jeszcze czegoś takiego, płuca były opuchnięte, a reszta wnętrzności, cóż, wyglądała jak rozgotowana. Chyba lepiej żeś tego nie widział.
Grafitowy basior przytaknął, choć miał o tym zupełnie inne zdanie. Zrezygnował też z dalszej konwersacji, gdyż do jaskini wrócili właśnie dwaj śledczy.

<Szkło?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz