Przyjacielu,
Pytałeś mnie ostatnio o wiele rzeczy. Niezwykle wiele. Tak dużo, że nie pamiętam większości z nich. Wybacz. Nigdy nie miałem dobrej pamięci do takich rzeczy. Wiesz o tym doskonale. Przecież to ty byłeś przy mnie od samego początku.
Tego pierwszego początku.
Pamiętam jednak, że spytałeś mnie, czy się nie boję. Czy się nie boję zemsty ze strony tych, których życiem się zabawiłem. Czy nie boję się, że staną przede mną, wypełnieni złością, furią, pierwotnymi uczuciami na podobieństwo dzikich zwierząt. Zastanawiałem się nad tym. Miałem czas. Mam sporo czasu. Dlatego, naprawdę, możesz odzywać się częściej. Jesteś jedynym głosem, który utrzymuje mnie jeszcze w jako - takim stanie. Naprawdę. Nie kłamię. Nie teraz. Nie w rozmowie z tobą.
Odchodzę od tematu.
Znowu.
Dobrze.
Wiesz, szczerze mówiąc, nie boję się bogów. Nie boję, bo nie mam czego. Jesteśmy sobie równi. Pod wieloma względami. Walka z nimi byłaby bardziej zwykłym bojem aż któreś z nas by się wyczerpało. Nie, to poniżej moich standardów.
Ale wiesz, co mnie za to przeraża?
Mieszkańcy Padołu.
Nigdy nie miałeś zapewne z nimi kontaktu, jak wielu naszych pobratymców. Rzadko kiedy zstępujące na te plany, wolicie obserwować przebieg wydarzeń z górnych stopni. Też tak lubiłem robić. Jednak powiem ci szczerze, że teraz zaczynam ich lepiej pojmować. Rozumieć ich dusze, ich motywacje, popędy. Fizjologię. I wiesz co? Dochodzę do wniosku, że to oni są właśnie dla nas zagrożeniem. Nie my dla nich.
Pozwól, że ci wytłumaczę.
Zaczynając od spraw wyższych, które tak wielbisz, które są tak bliskie twej osobie. Dusz Padołu nie dotyczy Wieczność. W chwilach, gdy my w bezkresnej pustce Otchłani zmuszeni jesteśmy baczyć na każdy nasz krok i słowa, które wypowiadamy, oni mogą beztrosko grzeszyć, jedynie przechylając wielką kosmiczną wagę moralności na jedną ze stron. A jeśli okażą u kresu swych dni skruchę, Pradawni im wybaczają. Czyż to nie jest niesprawiedliwe, jeśliby spojrzeć na nas, drugą stronę barykady, wygnanych między plany, których grzechy nigdy nie zostają wymazane? Bowiem w Wieczności wszystko jest ostateczne. Nie mamy szansy za zmianę. Nie możemy się poprawić. Stąpamy na skraju przepaści, do której zepchnąć może nas jedna myśl, słowo, gest. A stamtąd nie ma ucieczki. Przekonali się o tym moi bracia.
Siostry.
Ojciec.
A więc, wyobraź sobie, iż stajesz przed jednym z nich. Przed duszą z Padołu, czy to w wilczej czy jeszcze innej formie. I wtedy orientujesz się, iż nie możesz nic zrobić. Bowiem jesteś nadal spaczony, Fragmenty nadal są w twym ciele, Wieczność cię opętała. Przez to jesteś ograniczony do ciągłych uników, gdy twój przeciwnik jest w stanie zniszczyć twą powłokę doszczętnie. A później? Później przeprosi Pradawnych. I nie zostanie skazany na wieczne potępienie.
Z tego powodu, ci, którzy są świadomi takiego stanu rzeczy, wykorzystują to. Bezwstydnie. Wielu naszych towarzyszy zginęło przez Przebudzonych. Dlatego są tacy niebezpieczni. Jednak to temat na inną rozmowę. Teraz mówimy o czymś innym. O rzeczywistym zagrożeniu, z jakim musimy walczyć.
Musimy walczyć ze świadomością dusz z Padołu. Aby się nigdy nie dowiedzieli. O nas. O tym wszystkim. Musimy pozostać ukryci najdłużej jak się da. Bowiem nie wiem, co bym zrobił, gdyby ktoś cię zniszczył, przyjacielu.
Nie pozwolę, aby ktoś cię skrzywdził. Nie teraz, gdy nadchodzi Noc Rozpaczy. Noc Łez. Noc Oczyszczenia.
Liczę, że cię ujrzę podczas niej.
Tęsknię za twym głosem. Jednak teraz, muszę kończyć mój list. Bądź zdrów, przyjacielu.
Yevem Abyvyan,
Loki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz