Upłynęło już trochę czasu. Siedziałem w siedzibie Związku Sprawiedliwości. Sam do końca nie wiem jak to się stało, ale wybrano mnie na zastępcę Agresta. W sumie to miło nawet, ale jak już kilka razy wspominałem na sprawach politycznych znam się jak dziecko na chodzeniu. Może coś tam będę ogarniał, ale daleka droga przede mną. Na szczęście Agrest już znacznie lepiej ogarniał te klimaty. To on wydawał polecebia oraz wszelkie komendy, a ja o dziwo zawsze byłem gotów by spełnić je, lub dopilnować by spełnione były. Siedziałem w siedzibie, jak już wcześniej wspominałem i nudziłem się. Byłem przekonany, że niedługo może tu zawitać sam Agrest. Może poradzi coś na tą nudę, albo znów zaskoczy mnie czymś nowym. Nie myliłem się. Gdy zauważyłem basiora obok niego szła wadera. Na początku jej nie poznałem, lecz po dłuższym przyjrzeniu się zorientowałem się, że jest to nie kto inny jak nasza mała słodka Konwalia. Jednak tym razem nie jest mała, a już dorosła.
- Agrest witaj. - przywitałem się.
- Witaj Leo. Jak widzisz dzisiaj nie jestem sam.
- Właśnie zdążyłem zauważyć. Witaj Konwalio. Dawno się nie widzieliśmy.
- To prawda. Trochę czasu minęło.
- Widzę, że urosłaś i wydoroślałaś.
- Może na zewnątrz, ale w środku dużo się nie zmieniło.
- Jesteś nie do poznania. - przyznałem z lekkim uśmiechem, a wadera zaśmiała się. Ostatecznie uśmiecham się nie często, ale tylko przy Agreście i właśnie Konwalii. Przy innych jednym moim uśmiechem jest ten ironiczny i pełen pogardy, a z nimi jest inaczej. Sam nie wiem, czy to przez to ci łączy nas i Związek Sprawiedliwości, czy może .... Sam już nie wiem. Za dużo myślenia.
- No to jakie mamy plany na dziś?- spytałem.
- Przyprowadziłem Konwalię, ponieważ przyda nam się jej kobiecy zmysł.
- A dokładniej? - spytałem nie rozumiejąc.
- Chodzi mi o wystrój wnętrza i pewnie paru innych rzeczy.
- Racja. Nie pomyślałem o tym w taki sposób.- przyznałem.
<Konwalio? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz