- Możesz powiedzieć mi coś więcej o tym miejscu? - zapytała wadera, rzez cały czas delikatnymi krokami, niemal jakby stąpała po nie drepcząc obok mnie.
- Oczywiście, że mogę - prychnąwszy bezgłośnie, lekko wzruszyłem ramionami. Pomimo, iż zazwyczaj nie traciłem czasu na rozmowy z takimi małymi przybłędami, co do których nawet nie można było mieć absolutnej pewności, że w przyszłości do czegokolwiek się przydadzą, ta wadera sprawiała jednak tak nieczytelne wrażenie, że aż zacząłem być ciekaw, czego powinienem się po niej spodziewać - a o czym chcesz posłuchać, młoda damo? - nieważne, że różnica sumy przeżytych przez nas lat nie wynosiła więcej, niż kilkanaście miesięcy. A tego, że mógłbym być młodszy... też nie sposób było wykluczyć - mamy tu tyle do opowiadania, że...
Na chwilę rezygnując z kontynuowania opowieści, zerknąłem na nią kątem oka. Nadal mi nie przerwała, nie mówiła ani słowa. Była tak nieśmiała? Przyzwyczajony byłem wtedy raczej do czego innego. Ciągłych przepychanek i kłótni zawierających wyraźną namiastkę słownej przemocy, dokładnie tak opisałbym większość rozmów w Watasze Szarych Jabłoni, gdyby ktoś kiedyś zapytał. Ale nikt nie pytał. Do tego byłem zawsze przygotowany, ale nigdy wcześniej nie zdążyłem się przyzwyczaić. Toteż tym bardziej zdziwiło mnie, że pierwszym, o co zapytała wadera po dłuższej chwili milczenia, nie było nic związanego z chłodnymi sprawami organizacyjnymi.
- A ty? Nie mówisz dużo o sobie, prawda?
Znów zerknąłem na nią. Nie nawykłem ufać swojej intuicji zaraz po pierwszym jej podekscytowanym alarmie, ale mimo wszystkich jej możliwych ułomności, zawsze brać ją pod uwagę przy podejmowaniu decyzji. Teraz także, patrząc w oczy sunącej obok mnie niepewnym krokiem wadery, nie mogłem pozbyć się wrażenia, że mówi do mnie z pewną ironią w swoich niewinnych słówkach.
- Czasem dobrze jest milczeć. Co nie zmienia faktu, że ładnego głosu, nawet nie niosącego za sobą treści, miło posłuchać - uśmiechnąłem się lekko.
- Miło posłuchać, oczywiście - mruknęła - ale nie po to zgodziłam się, abyś mnie oprowadził. Chodziło mi właśnie o tę treść.
- Powiem szczerze, że nie wiem, czy to natężenie słodyczy pozwoli mi poczytać twoje słowa jeszcze za treść, czy już za komplement.
- Nie musisz nad tym myśleć - wydaje mi się, że w końcu uśmiechnęła się lekko - na szczęście nie czekam, by słuchać, tylko by patrzeć.
Rozmowa zdanie po zdaniu, zamieniła się powoli w coś na kształt dziwnie poprowadzonej ironii. Pomimo jednak całej jej specyficznej wymowy, coś kazało mi brnąć w nią dalej, za nic nie przerywać. Energicznie zamachałem ogonem, widząc, że i idąca obok mnie Lato o dziwo również ani trochę nie wygląda na zakłopotaną.
"O nie" - chichoczę - "bynajmniej".
< Lato? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz