Cisza.
Potrafi łamać serca, kończyć związki, rozwiązywać sojusze... Ale i tworzyć relacje, dawać ukojenie, wzmacniać więzi.
Cisza.
Najwyższa wartość uznawana przez Konwalię. Bo czy nie łatwiej jest po prostu milczeć, niż pozwalać słowom płynąć niekontrolowanie niczym rzeka? W morzu kłamstw, cierpienia i potoku informacji chwila ciszy jest jak drobna wysepka pośrodku oceanu, na której można wypocząć, odetchnąć i nabrać sił przed kolejną podróżą.
Żal jej było zabijać szaraczka, nawet, jeśli była bardzo głodna. Nie najadłaby się kośćmi i skórą. O wiele praktyczniej byłoby pożreć samą siebie, tak jak ten sfinks z opowieści.
To w zasadzie niegłupi pomysł na śmierć. Akt kanibalizmu, w dodatku wymierzony we własną osobę. Ciekawe, czy zdążyłaby dogryźć się do organów, zanim by się wykrwawiła...
Musi kiedyś to koniecznie sprawdzić, choćby żeby zaspokoić ciekawość.
Gdzieś w krzakach mignęły jej błękitne niczym niebo oczy, tak podobne do jej własnych. Już dawno przestała uważać je za coś ciekawego, ot, element krajobrazu.
Czy to wszystko ma w ogóle jakiś sens? A może po prostu jej gatunek nie ma większego celu niż ślimak - przedłużyć żywotność gatunku, przetrwać. Jej gatunek po prostu wykształcił wyższą inteligencję i zaczął zadawać sobie bezcelowe pytania, na które nie znajdzie odpowiedzi, bo ich nie ma. Bo może po prostu w toku ewolucji ślimak wykształcił cztery nogi, ogon, uszy, kły i pazury, żeby móc biegać szybciej i jeszcze szybciej prowadzić do własnej autodestrukcji. Bo czy jest coś bardziej niszczącego niż próby dowiedzenia, że to, co bezsensowne, ma sens?
— Możemy tak zostać na zawsze? — zapytała cicho Konwalia, przymykając oczy i wzdychając cicho.
< Szkło? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz