Kontynuacja opowiadania Palette
Demon zniszczenia uśmiechnął się słysząc słowa kosmicznej wadery. Był wręcz zachwycony tym bytem, który siedział tuż obok niego. Te elektryzujące martwe oczy... Tak je pożądało wielu, a nikt ich nie dostanie. Należą tylko do niego. Uniósł ociekającą z mazi kończynę i przejechał po jej plecach.
-Wkrótce spełnisz swoje przeznaczenie, moja piękna. Wszyscy tu czekają na wielką Paradę Koszmarów.
-A ty znowu swoje. Tylko na tym ci zależy? Za każdym razem?
-Oczywiście, że nie. Zależy mi zawsze na tobie.
Śmiech jaki z siebie wydała, brzmiał jak przejeżdżanie widelcem po talerzu.
-Ach tak? Mówiłeś to samo swojej byłej narzeczonej.
-I tu się mylisz moja droga córko. Od niej potrzebowałem jedynie żywiołu. Jedynie ta cząstka z twoją mnie wzywały, nic więcej.
-Czasem aż mi brakuje na ciebie słów.
-Znamy się nie od dziś. A jednak wracasz do mnie w każdym wcieleniu. To oczywiste, że jesteśmy powiązani.
-Zaczynasz brzmieć jak typ ze słabego romansu- spojrzała na niego kątem oka. Przejrzała go, jak zwykle. Przeniosła wzrok na wolno tłoczące się demoniczne istoty.
Zawsze tak to wyglądało. Za każdym razem czekali na znak, który to ona miała nadać. Nie ważne ile mieli czekać, nagroda była warta tego czekania. Tylko tym razem, dostała te pieprzone głosy w gratisie ale z drugiej strony to nadawało jedynie smaku zabawie. Bo, przecież...
... Mrok w końcu ogarnie każdego...
Nic dziwnego, że nie uznawała tego za zagrożenie. Po co? Nie mogła się doczekać okazji do całkowitego zgniecenia głosów, raz na zawsze.
Tak samo było z jej pamięcią. Za szczeniaka miała sporo zablokowane, jednak wróciły do niej odblokowane gdy wróciła, jako dorosła samica. To było do przewidzenia, że Goth nie popuści szansy, by przypomnieć jej każdy smaczek. Każdy ruch. Poprzednie sytuacje. Oczywiście, miałoby to miejsce, gdyby jakimś cudem nie odzyskała wspomnień.
Teraz jednak siedział wielce zadowolony z siebie, gdyż cele z ich realizacją było już na finiszu.
Ponowne poruszenie. Siedząca para spojrzała w tamtą stronę. Dwa słabsze rangą demony coś transportowały. Na pysku tego zniszczenia, znów pojawił się zły uśmiech.
-Właśnie, miałaś dostać ofiarę- zwrócił się ku niej.
-Prezent powitalny?-Uniosła lekko brew ku górze.
-A jakże. Dla demonicznej księżniczki wszystko- dodał po czym ruchem łapy dał znać tym trzymającym,- dajcie go tu.
Dosłownie po sekundzie, wspomniana dwójka rzuciła ruszająca się postać ze spętanymi łapami. Jego spojrzenie mimo strachu usiłowało wyrażać jakąś siłę czy dominację, jednak dawało to komiczny efekt. Ciemnobrunatna sierść była zjeżona, a złote oczy, starały się słać pioruny. Dorosły, jak nie wolno starzejący się basior. Dobrze znamy odłamkowi historii Watahy Srebrnego Chabra.
-Dostaje jakiegoś starucha? Zawiedliście mnie- odezwał się patrząc nad leżącym. Demony zdawały się unikać jej wzroku.
-Moja droga, przyjrzyj się. To wilk, który spartolił swoje przeznaczenie i nie zabił w czas babki- odparł Goth.
-Nie wasz interes!- Warknął uwięziony.
-Nie odzywaj się, ty nędzny śmiertelniku- Smoła od króla demonów owinęła się wokół jego szyi, ostra jak brzytwa, przejechała po jego skórze nacinając z wyraźnym ostrzeżeniem. Posłuchał.
Skąd się ty wziął Arcun? Och, to bardzo proste, jednak trzeba się cofnąć do czasów V i VI generacji. Kiedy Arcun, wówczas jako samozwańczy przywódca wąskiego ugrupowania na terenach WSJ był sprawcą morderstwa ówczesnego samca alfa, próbował pozbawić życia również i swoją kuzynkę, Astelle, gdyż w tym okresie czasu była matką młodego miotu. Zamierzał tego dokonać, gdyż jego obietnicą życia był odgórny nakaz zabicia jej oraz jej młodych, na wypadek gdyby nie zdążył z tym podczas jej ciąży. Nie zdążył. Plany się skomplikowały i musiał się wycofać z pola widzenia, ponieważ teraz wszyscy polowali na jego głowę.
Właśnie wtedy, gdy młody basior od Jaskra zainteresował się pewnym stowarzyszeniem, znanym jako Liga Beżowych Ziem, upozorowano śmierć Arcun'a i został porwany do demonów. Chociaż raczej to było praca z innego poziomu. No co? To własnie on nasłał swoich starych kumpli na jej córkę, gdyż okazja trafiła się idealna: syn jego starego druha musiał jedynie dopomóc. Szczerze miał głęboko, że przy materializacji się Goth'a, który grał, zginął jego współpracownik z synem i kilkoma innymi wilkami.
A teraz? Teraz stary wilk leżał, przed pewnego rodzaju wnuczką. Starała się patrzeć na jej nosek, gdyż oczy go porażały.
-Spodziewałam się czegoś lepszego, po tak długiej rozłące- ponownie granatowa zabrał głos, spoglądając na starego.
-Potraktuj to jako wątłą przystawkę- odparł Goth. Kosmiczne włosy zabulgotały, zaczynając zasłaniać postać Blue.
-Co chcecie zrobić?- Zapytał siląc się na groźny ton Arcun.
-Będziesz pobudzeniem apetytu- tyle powiedział Goth, bo po co miałby mówić mu coś więcej?
Oczy spętanego zaraz się powiększyły a w nich pojawił się najczystszy, pierwotny lęk. Zaczął się wydzierać w niebogłosy, brzmiąc tak, że na sam dźwięk można by było panikować. Trwało to krótką chwile, nim został pozbawiony życia, wręcz bawiąc się ciałem i jego zawartością. Jedynie oczy zostały zachowane na dłużej, głównie przez ich wyraz. To był wspaniały wizerunek przerażenia.
Powodem był widok postaci, który odsłonił kosmos, na chwilę przed jego brutalnym zgonem.
CD u Palette
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz