Noc zawsze wydawała się bardziej majestatyczna i tajemnicza, czyli znacznie lepsza od dnia i tego słońca. Bo słońce wręcz wydziera się o uwagę, domagając się tego, co niby mu jest należne. Jakże bardzo przypomniało przez moment tą białą.
Natomiast księżyc milczał, okalany subtelnym pięknem. Kto mógł być do niego podobny? Kto wie. Fakt faktem, gałąź rodzinna Blue Dream, głównie wadery, wolały noc aniżeli dzień.
Z pewnym rodzajem odprężenia, granatowa przemieszczała się cicho po terenach, szukając swojego nieodłącznego elementu spędzania czasu. A jeśli ktoś ją zobaczy? A co ją to? To nie jej problem.
Jest. Kolejny zając kicał w ekspresowym tempie.
Spojrzała na niego niezbyt zainteresowana, gdyż nie musiała nawet interweniować. Jedyne co, to patrzyła, jak jej włosy błyskawicznie wydłużają się jako szpony po zwierzynę, ściskając do charakterystycznego trzasku kręgosłupa. Galaktyczne pazury przybywając do niej z powrotem z trupem położyły jej pod same łapy truchełko, nim wróciły do formy wolno pływającej w powietrzu masy. Z jakby znudzeniem gładko oderwała głowę od reszty ciała i wrzuciła sobie we włosy. Dosłownie po kilku sekundach galaktyka wypluła piękne obraną ze skóry i mięsa czaszkę, zostawiając oczy jednak. Wzięła pierwszą kulkę i rzuciła w stronę wnęki w drzewie nieopodal. Trafiła bez zarzutu. Powtórzyła to samo z identycznym wynikiem z drugim okiem.
Sięgnęła po ciało bez głowy i ze satysfakcją obserwowała jak czerwona ciecz brudzi jej łapy, coraz bardziej i bardziej. Ze smakiem oblizała krew z siebie i tak wręcz piła ją z ciała, idąc dalej. Zajęcza krew, lisia krew, krew kopytnych... Ach, każda krew była tak smaczna.
Gdy nic już nie leciało, przebiła podczas chodu pazurem brzuch zająca, z ciekawości zaglądając do jego wnętrza. Ej, w sumie to całkiem fajne. Jednak szybko się znudziła i wyrzuciła resztki na bok.
-W sumie, miał on rację... Chociaż gdyby nie podszedłby do badania mnie, to być może żyłby dłużej- mruknęła oblizując resztki z plam krwi.
W oddali mignęła jej biała sierść. Aha. Znowu ona. Skoro tak często na nią wpada, to może znak, że czas na zabawę? W sumie nie warto. Blue bawi się tylko z interesującymi osobnikami. Nie z jakimiś damulkami, które za wszelką cenę chcą być te najważniejsze. Ten typ zawsze był tym upierdliwym, który wręcz prosił się o zakończenie sprawy.
Ale z drugiej strony, skoro lubi zabawy na jedną noc, to ciekawe jakby sobie poradziła z prawdziwymi demonami. Pewnie zginęłaby jak inne, przy pierwszym ruchu. Była ciekawa, jak szybko zginęłaby i od kogo z demonów.
Aż zaczęła nucić pod nosem tą koszmarną melodię ze szczenięcych lat.
<Konwalia?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz