poniedziałek, 28 października 2019

Od Konwalii Jaskry Jaśminowej CD Agresta - "W Świetle Dnia"

Nawet nie udawała, że interesują ją sprawy polityczne.
Ona nie bawiła się w takie gierki, zawiłe problemy związane z władzą nudziły ją śmiertelnie, bo jedynym, co w takiej sytuacji mogło ją interesować, byli sami politycy, którzy mogli dać jej chociaż namiastkę czułości, której tak łaknęła.
Nie musieli to być w zasadzie politycy. Mógł to być ktokolwiek...
Cały dzień spędziła głównie na wpatrywaniu się w ścianę. Na początku wspominała Agresta, dreszcze rozkoszy, której u niej powodował, ale potem zaczęła rozmyślać głębiej.
Porzuciła przecież wszystkie swoje zainteresowania. Zaprzestała pokazywania światu, że jest coś warta. A dla czego? Dla zaledwie paru minut przyjemności i ciepła drugiej osoby zaprzedała swoją duszę i osobowość.
Bo czy nie łatwiej byłoby być tą tępą malutką waderką, za którą wszyscy ją mają? Czy nie prościej byłoby po prostu chichotać w odpowiednich momentach i po prostu dawać basiorom, czego chcą?
Bo co innego może im zaoferować? Dowcipem nie błyszczy, inteligencją z rzadka...
Więc gdy Agrest wrócił, po prostu przywitała go najhojniej, jak tylko potrafiła.


Nie mogła spać całą noc. Objęta łapą Agresta wyobrażała sobie, że on ją kocha. Że sypiają tak wtuleni w siebie co noc.
Zanim słońce wstało wyplątała się z jego objęć i nim zdążyła się powstrzymać pocałowała go w czoło, żeby utrzymać tę swoją iluzję.
Wyszła z jaskini, a po wschodzie słońca stała już pod jaskinią medyka. Westchnęła głęboko i weszła do środka.
— Obudziłam cię? — zapytała cicho Mundusa. Ptak podniósł na nią nieco nieobecny wzrok.
— Nie — rzucił tylko.
— Możemy nie rozmawiać? — błagała. — Potrzebuję milczenia.
Zwinęła się w kłębek obok niego - swojego ostatniego żywego ojca, najbliższej jej osoby.
Po chwili zaczął delikatnie gładzić jej sierść szponami (niekiedy wbił je trochę mocniej, ale wadera ani myślała o zwróceniu mu uwagi).

< Agrest? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz