Wadera zastanowiła się chwilę.
— Każde miejsce tutaj jest piękne — odezwała się w końcu. — Bo tu nie chodzi o to, co cię otacza, ale jak to odbierasz. Możesz siedzieć w ciemnej otchłani, a myśleć o błyskach wschodzącego słońca. Możesz kaleczyć się kolcami róż, a wspominać z nostalgią złote piaski pustyni. Możesz przebywać w najokropniejszym miejscu na świecie, a jednocześnie uznawać je za najpiękniejsze... Całe tereny Watahy są moimi ulubionymi, bo to mój dom.
Doceniała, że Szkło nie przerywał jej wywodu. Sama czasem nie kontrolowała słów wypływających z jej pyska i robiło jej się cieplej na sercu, kiedy ktoś tego słuchał, nawet jeśli po drodze zgubiła sens.
Chwilę szli w ciszy, przerywając ją tylko spokojnymi oddechami i odgłosami łap uderzających o ziemię. Zupełnie, jakby cały wszechświat nagle zamarł, chcąc uciszyć wszystko dla tych dwojga, zajętych swoimi myślami.
— Chcę iść nad jezioro — odezwała się nagle Konwalia, stając w miejscu. — Obojętnie jakie.
Spojrzała na Szkło, stojącego parę kroków przed nią.
— Gdzie znajduje się najbliższe jezioro? — zapytała, prawie błagalnym tonem, jakby powietrze miało umknąć z jej płuc, a serce przestać pompować krew, jeśli natychmiast nie zerknęłaby w jeziorną toń.
— Jezioro Dziewięciu Cieni jest najbliżej, w środku lasu — odparł Szkło, natychmiast ruszając. Konwalia zgrabnym krokiem podreptała za nim.
Nie minęło wiele czasu, aż wadera mogła w końcu zerknąć na swoje odbicie w wodzie.
Zaczęło się ściemniać, więc świetliki wykonywały swój taniec nad taflą, rozświetlając wszystko złotymi błyskami. Gdzieś swój koncert rozpoczęły świerszcze, a delikatny szum wiatru poruszał opadłymi, pomarańczowymi liśćmi.
Basior stał za nią, obserwując ją z dawką może czułości, dalej pamiętając tego rozpłakanego szczeniaka, który biegł, żeby powiedzieć komuś, komukolwiek, że jego ukochana mama nie żyje.
W końcu podszedł bliżej i usiadł.
Siedzenie w ciszy było dziwne dla Konwalii - przezwyczaiła się, że mówi wciąż i nieustannie, zabawiając sobą towarzystwo. Ale przy tym wilku nie musiała. Mogła milczeć, co było miłą, ale jednocześnie przerażającą odmianą.
Oparła się grzbietem o Szkło, czerpiąc zwyczajną radość z uczucia jego poruszającej się w rytm oddechu klatki piersiowej, jego gęstej sierści i ciepła jego ciała.
Chwila, co ona robi?
To nie jest Konwalia Jaskra Jaśminowa! Konwalia Jaskra Jaśminowa to silna, odważna wadera, do której stóp padają wszyscy! Przytulanie i cisza nie są dla niej. Nie powinny być...
Uśmiechnęła się więc, już nie delikatnie i spokojnie, ale każdym fragmentem jej wyrazistej osobowości.
Wtem jednak ogarnęło ją zaskoczenie: nie była w stanie wymyśleć żadnego zalotnego tekstu, żadnej erotycznej zaczepki. Pustka w głowie.
Uniosła więc łeb wyżej i przymknęła oczy, delektując się chwilą. Może jednak może nie być sobą, chociaż przez chwilę. Jeszcze trochę i wróci do swojej normalnej osobowości, obiecuję...
< Szkło? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz