— Zanim pójdziemy do medyka, chciałbym o coś spytać. - westchnął cicho, przyglądając mi się z czymś nieodgadnionym w oczach. - Nie chcę wtrącać się do czyichś prywatnych spraw, ale nie zamierzam również dawać przyzwolenia na bandytyzm. Czy mogę wiedzieć, co tam się wydarzyło? - wypowiedź ta była grubo podszyta łagodnością i swego rodzaju współczuciem, aż opływała cukrem z solniczki.
— Nic, czym powinieneś się przejmować. To był zwykły wypadek. - odparłam krótko, odwracając wzrok i powoli kładąc się na ziemi, w cieniu drzew. - Możesz już wracać do swoich obowiązków, poleżę tu tylko chwilę. - dodałam, zamiatając piach ogonem.
— Musiałbym być wyjątkowym łajdakiem, żeby tak postąpić. Są rzeczy ważne i ważniejsze. - oznajmił pewnym siebie tonem, siadając obok.
~Trochę czasu później~
Na kilka dni zaszyłam się w mrocznym kącie jaskini. Już dawno zauważyłam korelację między intensywnością działającego na moje rany światła, a szybkością ich gojenia, a może chodzi tu o rzadszy kontakt ze światem zewnętrznym...? Fakt faktem, że w ciągu prawie tygodnia ropiejące rany zasklepiły się, a skrzydło i noga były już na tyle sprawne, by spełniać swoją funkcję na co dzień.
Kiedy dotarła do mnie wiadomość o zatrzymaniu Rutena i dwóch towarzyszących mu osób - Azaira Ethala, chyba jednego ze śledczych, oraz Mundusa, byłam już prawie w pełni sił. Nie znałam szczegółów sprawy, ale niebawem białego basiora wypuszczono. Niedługo nacieszył się wolnością, bowiem już kilka dni później dołączył z powrotem do reszty oskarżonych. W ten oto sposób zakończyła się sprawa, która spędzała śledczym sen z powiek, a seria zawiłych morderstw zatrzymała się na zawrotnej liczbie około trzydziestu wilków. Karą i zadośćuczynieniem miało być kolejne istnienie.
Westchnęłam cicho do siebie, wodząc wzrokiem za tańczącymi w powietrzu jesiennymi liśćmi, symbolami przemijania. Szarość pni drzew i zachmurzonego nieba kontrastowała z ich jaskrawymi barwami. Wokoło hulał wiatr, poświstując wśród gałęzi. Na kopczyku z ziemi leżała mała, podwiędła stokrotka. Zapach śmierci był niemalże namacalny. Mogłam tylko wyobrażać sobie egzekucję, fontanny krwi i opętańcze krzyki lub wręcz przeciwnie, ciche, acz bolesne umieranie. Oprócz przywoływania wspomnień był to właściwie jedyny sposób, by zobaczyć basiora żywego. Od zawsze wiedziałam, że coś z nim było nie tak. Uśmiechnęłam się do siebie, wyobrażając łamane kości. Tak, czułam satysfakcję. Jednak zrobiło się tak cicho...
Zobacz ile mogło być takich chwil
Naiwne dziecko jestem i tęsknię dziś
Do ciebie
Bez ciebie
Miało być mi lżej
Zobacz ile mogło być takich chwil
A może to cisza przed burzą?
THE END
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz