Minęło kilka dni od rozpadnięcia się Watahy Smoczego Ostrza. Nie był to dobry okres dla wilczycy. Nie dość, że straciła przyjaciela, to jeszcze w niedługim czasie utraciła dom i resztkę znajomych. Każdy ruszył w swoją stronę, jedynie kto z nią został to niedawno poznany basior o imieniu Vesperum. W ciągu tych paru dni zdążyła go polubić. W jego obecności zaczęła się czuć odrobinę lepiej. Nadal wyglądała niezdrowo i była zaniedbana, ale jej stan powoli się polepszał. Wkrótce postanowili wyruszyć razem w podróż w poszukiwaniu dla nich nowego domu.
W ciągu jednego z dni ciągnącej się tułaczki, zatrzymali się w lesie by się przespać i nabrać sił przez noc, żeby móc dalej iść. Nazajutrz waderę zbudziła interesująca i niezwykle słodka woń. Oczywiście zboczenie zawodowe zielarza zdradziło, że to zapach róż Trandafiri. Otworzenie oczu tylko to potwierdziło. Przed jej pyskiem leżał piękny bukiet róż, a jeszcze dalej łapy stojącego basiora. Uniosła łeb i ujrzała jego życzliwy uśmiech. Nie potrafiła się mu oprzeć i odwzajemniła uśmiech, a zanim zdążyła otworzyć pysk by coś powiedzieć i podziękować, odezwał się on, jak zwykle radosnym, ale powściągliwym tonem.
- Dzień Dobry. Nim zapytasz, chciałbym Cię gdzieś zaprowadzić.
Ruszył, a ona zaintrygowana wstała przeciągając się i otrzepując, po czym poszła tuż za nim, po jego śladach. Zbliżając się do danego miejsca słyszała coraz to silniejszy szum wody. Pierwsze co zauważyła, to niewiarygodna ilość ślicznych róż wplątany w krzewy, których zapach był coraz to bardziej intensywny. Zaraz potem jej uwagę przykuł wodospad, wcale nie taki duży ani potężny, ale mimo to robił wrażenie.
- I jak? Podoba Ci się? – zapytał.
- Oczywiście, że mi się podoba! Tu jest cudownie!
Odpowiedziała mu energicznie, nawet się nie zastanawiając. Ves ucieszył się, ponieważ Faith jeszcze nie była tak pobudzona. Następnie wykonała parę kroków naprzód, kierując się do wody. Pierw spróbowała kilka łyków, zaspokajając pragnienie. Później zaczęła iść dalej przed siebie wchodząc do wody i zanurzając się w niej do połowy. Jej futro było brudne, więc chciała skorzystać z okazji i doprowadzić się do ładu, zwłaszcza, że dawno nie zażywała kąpieli, a szczególnie nie przy wodospadzie. A tak poza tym to po prostu lubiła pluskać się w wodzie. Vesperum w bezruchu siedział przy brzegu i patrzył na nią z niepewnością i delikatnym strachem, gdy coraz to bardziej zanurzała się w wodzie. W pewnej chwili odwróciła się w jego stronę.
- Dołączysz do mnie? – zapytała basiora zachęcającym głosem.
- Ani myślę. – odmówił pospiesznie. – Dobrze mi tu gdzie jestem.
- Hej, no nie daj się prosić. – podjęła ponownie.
- Naprawdę nie chcę. – odparł poważniejszym tonem, na co ona również spoważniała.
- Coś nie tak? – podeszła do niego, delikatnie wynurzając się z wody, ale nadal w niej pozostając.
- Po prostu boję się wody. – odpowiedział odwracając wzrok.
- Oh… - teraz już wyszła całkiem z wody i zbliżyła się do basiora i wtuliła w niego okazując mu swoje zrozumienie i wsparcie, nie mówiąc przy tym nic. Tak jak on był blisko niej i dawał wsparcie w ciszy, gdy ona cierpiała w swojej pracowni. Bo nie musieli nic mówić, to wystarczyło. Zostali tak przez dłuższą chwilę, ale w końcu ktoś im przerwał. Samiec poruszył się niespokojnie, zdając sobie sprawę z tego, że ktoś ich obserwuje będąc w ukryciu.
< Ves? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz