czwartek, 30 lipca 2020

Od Tiski CD Magnusa - "Inna droga"

Gdy Magnus mnie przytulił, nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Automatycznie zesztywniałam, a przez głowę przelatywały mi wszystkie obrazy ostatnich dni. Polowanie, kłótnia, pułapka w jaskini, niemiłosiernie długie czekanie, aż basior wybudzi się ze snu. Jednak w tym wszystkim, gdzieś głęboko w moim wnętrzu obudził się płomyk. W każdym tym wydarzeniu czułam...coś. Nie potrafiłam tego zinterpretować, nie mam żadnego doświadczenia. Teraz już wiedziałam, że to były iskierki. Iskierki, które w jego objęciach zapaliły mały płomień otuchy i bezpieczeństwa. Uśmiechnęłam się do siebie. „To naprawdę wspaniały czas na związki”- pomyślałam cierpko. Nie tego się spodziewałam. Miało być to wszystko takie...zakręcone. Lot motyli w brzuchu, spotkania na zielonych łąkach, patrzenie w gwiazdy. Teraz to nawet nie wiem, czy dożyjemy następnych dni.
Mimo wszystko, strach mnie już nie ograniczał tak jak wcześniej. Byłam gotowa odwzajemnić uścisk, lecz nic nie powiedziałam. Wzięłam głęboki wdech, rozkoszując się zapachem jego futra. Czułam się znacznie lepiej. Ale w tej ciemności w moim wnętrzu nie znalazł się jeden płomyk. Ten większy był łatwo widoczny i było jasne, że czuję coś więcej do Magnusa, niż tylko zniecierpliwienie. Wtedy trysnęła z niego skra i wylądowała gdzieś obok, budząc jeszcze jedno światełko. Było bardzo czerwone, właściwie nierzucające swojego światła, pozostawało w cieniu tego większego. Nie byłam pewna, co to jest. Tylko trochę się domyślałam, choć wydawało się to takie nieprawdopodobne. Czy to odwaga? Gotowość do walki?
Nasz uścisk przerwała Kara.
- Hej gołąbki! Mamy robotę do zrobienia! Ludzi do pokonania!
Wspomnienie o ludziach trochę mnie zmrowiło. Ciemny basior odwrócił się do mnie i popatrzył na mnie tak, jak nigdy wcześniej. W tym spojrzeniu było tyle troski…
Poszliśmy za Karą do jaskini dowódczej.

- - -

Kilka dni później wszyscy byliśmy po zasadniczym szkoleniu z rozbrajania min. Uczył nas wilk z WWN, który odbył z rodzeństwem długą naradę, co do wyglądu i działania tych, pochodzących z rezerwatu.
Już zaraz mieliśmy iść na pierwszą misję, przedstawiał nam więc przeróżne scenariusze. Jednym słowem mamy unikać ludzi. Jak dobrze, że mamy to na szkoleniu, inaczej na pewno pobiegłabym do pierwszego lepszego człowieka z bronią i się przywitała, szczerząc kły. Fantastycznie. Wydelegowali tylko mnie i Magnusa, Kara chwilowo było przeznaczona do innych prac. Gdy wyszliśmy z jaskini, słońce skrywało się za chmurami. Delikatny wietrzyk trącał nasze futra. Zanurzyliśmy się w gęsty las, naszą najlepszą ochronę przed niepożądanym okiem. W milczeniu pokonywaliśmy kolejne kilometry na wschód. Teraz byłam naprawdę gotowa. Czułam tę spokojną pewność, że wiem, co mam robić. Na zajęciach bardzo szybko przyswoiłam rozbrajanie min. Było to dla mnie  podobne do plecenia wianków. Mam umiejętności, którym mogę zaufać i to mi wystarczało. Ten czerwony płomyk był coraz większy. Zbliżyliśmy się do odciętego terenu plaży. Basior na migi pokazał mi, bym uważała, bo dookoła mogą kręcić się ludzie. Zbliżyłam się do pierwszej bomby. Łapy nieco mi zadrżały pod wpływem adrenaliny. Odetchnęłam cicho i pociągnęłam za odpowiednie sznurki. Odetchnęłam cicho, po czym usłyszałam charakterystyczne pstryknięcie i urządzenie stało się bezużyteczne. Podeszłam do kolejnej, tym razem poszło mi znacznie szybciej. Rozprawiałam się z nimi jedna za drugą, a zajęcie było na tyle wciągające, że nie usłyszałam cichego wołania Magnusa. Dopiero potężny nacisk na moje uczucia zwrócił moją uwagę. „Wychodzimy” - przekazał mi.
Sprawnie skierowałam się do lasu za towarzyszem. Już byliśmy niemal między drzewami, gdy na niebie rozległ się okropny hałas helikoptera. Zaczęliśmy biec w bezpieczniejsze miejsce, ale maszyna śledziła nas bardzo dokładnie. Dyszałam ciężko, nie tyle z samego wysiłku, ale ze stresu. Myśli galopowały w mojej głowie. Co zaraz spadnie? Bomba? Sieć?
Sieć.



<Magnus?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz