piątek, 31 lipca 2020
Od Tiski - 1 trening siły
Słońce wcześnie zajrzało do mojej jaskini, zwiastując kolejny, piękny dzień. Dzisiaj miałam znów potrenować i cieszyłam się jak mały szczeniak. Z podekscytowania wręcz biegłam z kąta w kąt, szykując śniadanie i nie powstrzymując szerokiego uśmiechu na pysku. Sprawnie wyciągnęłam marynowanego zająca, darowanego mi dwa dni temu przez Karę. Od mojej pierwszej kulinarnej próby minęło już trochę czasu i wciąż nie mogłam pojąć, jak coś, co rodzeństwo z wyspy przyrządza „ot tak”, mogło prawie wybuchnąć pod moimi łapami. Coś tu naprawdę nie grało. Zjadłam kilka kęsów, a resztę schowałam na później. Na treningu nie mogłam mieć przecież pełnego brzucha. Ruszyłam w stronę Wysokich Skałek, na których niedawno widziałam wspinającego się Magnusa. Założyłam więc, że to dobre miejsce, by wzmocnić swoją siłę. W ramach rozgrzewki potruchtałam przez Polanę Życia, po drodze płosząc kilku roślinożerców. Z ulgą zauważyłam, że było jeszcze tak wcześnie, że słońce nie urządzało sobie grilla z ziemi. Spojrzałam w górę i szybko oceniłam, że mam jakieś trzy godziny, zanim trzeba będzie się schować w cieniu. Nie ma to jak zacząć dzień od porannych ćwiczeń.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz