Zostawiłem Tiskę na plaży i skierowałem się na stepy. Wadera była tak zaangażowane w bieg, że nawet nie zauważyła mojego zniknięcia. Ułożyłem kilka bali w pobliży wystających krzewów aby zrobić coś na kształt przeszkód. Samo przeciągnięcie wielkich kawałków drewna było wyzwaniem. Na tyle dużym, że po ukończeniu toru postanowiłem zrobić sobie przerwę na obiad. Wybrałem się na wysokie skałki. Nie spiesząc się szukałem jakiejś małej ofiary. Poczułem nagłe zmęczenie, w końcu nie jadłem śniadania a było już późne popołudnie. Udało mi się jednak upolować niewielkiego zająca, który do wieczora napełni mój żołądek. Po posiłku, korzystając z okazji wspiąłem się na jedną z mniejszych i bardziej bezpiecznych gór. Wybrałem miejsce, w którym nie było stromych stoków, tylko w miarę łagodne podejście. Gdy znalazłem się na górze, rozejrzałem się dookoła, żeby zapoznać się z otaczającym mnie terenem. Na wyspie nie mieliśmy za dużo górzystych terenów. Ludzie postarali się, żeby nie było miejsca, z którego moglibyśmy zobaczyć każdy kawałek wyspy. Moglibyśmy wypatrzyć coś co chcieli ukryć. Westchnąłem pod nosem i popatrzyłem w stronę stepów. Zaśmiałem się cicho gdy zobaczyłem Tiskę korzystającą z mojego toru przeszkód. Nawet nieźle jej szło, zadziwiała mnie coraz bardziej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz