środa, 28 kwietnia 2021

Od Pandory CD Delty - "Krwawy księżyc"

Wadera gwałtownie zerwała się na równe łapy i wbiła oniemiałe spojrzenie w puste, prowizoryczne legowisko, na którym wcześniej leżała drobna istota. Nie mogła uwierzyć w to, co widziała, dlatego energicznie przetarła łapami pysk, mając nadzieję, iż to tylko zwykłe przywidzenie spowodowane zmęczeniem. Niestety wnętrze groty wciąż wyglądało tak samo. Pandora z trudem przełknęła ślinę i automatycznie ruszyła w stronę śladów. Miała wrażenie, że śni, bowiem obraz przed jej oczami rozmywał się i momentami przybierał zupełnie inną barwę. Ściany jaskini zaczęła pokrywać szkarłatna barwa, a blady kolor atramentowego truchła znikał pod ciężarem krwistej cieczy. Jednak gdy wilczyca podbiegła do bezwładnego ciała, okazywało się, że to tylko niewielki kamień otulony srebrnymi porostami. Dopiero po kilku minutach udało jej się uwolnić z pułapki pełnej nierealnych złudzeń, dzięki czemu mogła zabrać się za nurtujące śledztwo. Niepewnym krokiem podeszła do miejsca, w którym po raz ostatni widziała basiora. Prowizoryczne legowisko przesiąknięte było wonią strachu i przerażenia, a także niezrozumiałej dla niej odwagi. Wadera zwróciła się w stronę mokrych śladów, które o dziwo kończyły się w połowie drogi do miejsca spoczynku wątłego samca. Nie była w stanie rozpoznać właścicieli danych woni, jednak czuła odrażający, metaliczny zapach zmieszany z poczuciem wyższości. Pandora nie potrafiła zrozumieć ani odgadnąć tego, co tu zaszło. Gdzie zniknął jej towarzysz? Dlaczego nie obudziła się w odpowiednim momencie? Kim są obcy, którzy się tu zjawili? Co się stało? Dlaczego ślady zawracają w tak niejasnym miejscu? Basior uciekł, a może.. poszedł dobrowolnie? Dziesiątki pytań, na które wilczyca nie znała odpowiedzi, nerwowo kłębiły się w jej skołowanej głowie. Nagle kątem oka zauważyła delikatny połysk, który swoje źródło miał tuż obok miejsca, w którym spała. Nie mogąc wyzbyć się ciekawości, podeszła niepewnie do owego przedmiotu. Jak się po chwili okazało, była to średniej wielkości sakiewka, którą jej towarzysz wziął ze sobą na wyprawę. Błyszczącym rekwizytem okazał się mały kryształ, który zdobił skórzaną sakwę. Wadera nie mogła zrozumieć powodu, dla którego samiec zostawił niezbędny i tak ważny dla siebie przedmiot. To sprawiło, że w jej głowie pojawiło się jeszcze więcej trudnych i niejasnych pytań. Wiedziała jednak, że niezależnie od sytuacji, w jakiej znajduje się teraz atramentowy basior, powinna jak najszybciej go odnaleźć. Dlatego więc zarzuciła na siebie skórzaną sakiewkę i żwawo udała się w stronę wyjścia. Po przekroczeniu wodnego wodospadu, który uformował się podczas obfitej ulewy, okazało się, że niebo wciąż roni rzęsiste łzy, nadając światu frasobliwą aurę. Wilczyca zaczęła się nerwowo rozglądać w poszukiwaniu śladów mogących doprowadzić ją do poszukiwanego obiektu. Delikatne ukłucie przeszyło jej strapione serce, gdy zauważyła, że mętna woda porywa ostatnie resztki tropu. 
- Nie, nie, nie, nie.. Nie! - przerażona doskoczyła do miejsca, w którym jeszcze przed chwilą widziała niewyraźny ślad drobnej łapy. Nerwowymi ruchami zaczęła odgarniać masy błotne, które mieszały się i łączyły z napływającą wodą, mając nadzieję, że gdzieś w głębi znajdzie ukryty przed jej obliczem odcisk. Dopiero po chwili opanowała gorączkowe działanie i oderwała się od bezowocnej czynności. - Co się ze mną dzieje..? - szepnęła, kręcąc delikatnie głową. Każdy wdech rześkiego powietrza przywracał jej trzeźwe postrzeganie sprawy, które do tej pory było równie odległe, co stalowe obłoki sunące po ciemnym niebie. Takie zachowanie nie było do niej podobne, czego sama Pandora była całkowicie świadoma. Gdzie podziała się silna, niezależna wojowniczka, która stawiała czoło przeciwnościom losu? Gdzie zniknęła jej samodzielność, odwaga i nieugięta wola? Wadera czuła, że w ostatnim czasie zaczęła tonąć w kuriozalnych sidłach własnej bezradności. Miała wrażenie, że stała się uzależniona od innych, co jeszcze kilka tygodni temu było dla niej czymś absurdalnym.
Wilczyca stłumiła w sobie gorzką odrazę do samej siebie i ruszyła w kierunku, który wskazywał zmyty odcisk łapy. Już po chwili dotarła do granicy obszernego lasu pogrążonego w półmroku, gdzie z ulgą zauważyła wystarczająco wyraźny trop. Najwidoczniej korony drzew sprzyjały jej poszukiwaniom, na co delikatnie uśmiechnęła się w duchu. Gdzieś w głębi serca Pandory zatliła się niewielka iskierka nadziei, którą podsycała na nowo odzyskana pewność siebie. 
Ślady z każdą chwilą stawały się coraz bardziej niewyraźne, dlatego wadera zaczęła polegać głównie na zmyśle węchu. Rozwiązanie to było niezwykle skuteczne, ponieważ wilgotna ziemia, liczne korzonki i martwe krzewy były przesiąknięte zapachem atramentowego basiora. Najwidoczniej celowo obrał drogę, która pozwoliła mu na zostawienie podpowiedzi łączących się w coraz bardziej logiczną całość. Po kilkunastu minutach przeciskania się pomiędzy drzewami i szczątkami roślin, do uszu wilczycy dotarł znajomy odgłos przerażonego towarzysza. Pandora zatrzymała się gwałtownie, gdy ujrzała polanę, na środku której stało ogołocone drzewo. Z ulgą rozpoznała atramentową sylwetkę znajdującą się na czubku niepozornego pnia. Szybko jednak spochmurniała, gdy zauważyła stan, w jakim znajduje się basior oraz bandę obcych wilków, które usilnie próbowały dosięgnąć drobną istotę. 
- Można wiedzieć, co to za zbiegowisko? - upewniwszy się, że basior jest wciąż bezpieczny, wyłoniła się zza drzew, po czym swawolnym krokiem ruszyła w kierunku nieznajomych.
- Zgubiłaś się, maleńka? - jeden z napastników odwrócił się w jej stronę i zagaił przesadnie szarmanckim tonem. Jego sierść miała odcień ciemnej platyny, która idealnie kontrastowała z malachitowymi ślepiami basiora, przeszywającymi na wskroś ciemną sylwetkę. Nawet nie znając myśli tego wilka, można było z łatwością odgadnąć, jakie scenariusze widnieją obecnie w jego głowie. Wadera zdusiła w sobie obrzydzenie oraz przeczucie, które podpowiadało jej, że powinna od razu pozbyć się problemu. Wiedziała jednak, że jeśli zabije ten patrol, to zapewne ruszy za nimi kolejny, który będzie jeszcze bardziej zdesperowany przez śmierć pobratymców. Dlatego właśnie postanowiła wykorzystać to rozwiązanie w ostateczności. 
- Ja? Skądże. Mam jednak wrażenie, że wy owszem.. - z trudem posłała samcowi najbardziej zniewalający uśmiech, na jaki było ją stać w obecnej sytuacji. 
- Szefie.. to chyba ona. Pasuje do opisu.. - rudawy basior, który do tej pory przyglądał się wszystkiemu z boku, szturchnął srebrzystego i szepnął z jawną skruchą. W odpowiedzi otrzymał jedynie pogardliwe spojrzenie i nerwowe warknięcie. 
- Zamknij się - wycedził półszeptem, po czym zwrócił się do stojącej nieopodal wilczycy. - Możemy w czymś pomóc? - basior zbliżył się do niej na tyle, że mogła poczuć woń pożądania, która otaczała jego ciało. Nie była w stanie prowadzić dalej tej kokieteryjnej gry słów. 
- Owszem, możecie zostawić mojego towarzysza w spokoju - słowa, które opuściły jej pysk, brzmiały mniej stanowczo, niż planowała. Spowodowane to było zamętem, który pojawił się w jej głowie przez napływ przytłaczającego zapachu.  
- Mówiłem! - w oddali słyszała warczenie rudawego samca, który nerwowo napiął mięśnie i nastroszył sierść. Reszta wrogiej bandy poszła w jego ślady, przez co polanę wypełnił natłok skowytów i warknięć. Platynowy basior zbliżył się jeszcze bardziej i westchnął, jakby rozczarowany obrotem spraw. Następnie zniżył głos i zaczął krążyć wokół antracytowej wadery.
- Oh, obawiam się, że to niemożliwe. Bo widzisz.. jesteście na terenach Watahy Szarych Jabłoni, a my nie lubimy intruzów. Poza tym.. Zrobiliście niezłe zamieszanie w okolicach osady - po wypowiedzeniu tych słów chwilowo się zawiesił, jakby pogrążony w rozmyślaniach, jednak po chwili dodał z sarkastycznym uśmiechem. - Dawno nie widziałem takiej masakry. Niestety, dostaliśmy odgórny rozkaz zlikwidowania was. A szkoda, bo moglibyśmy się bliżej poznać.. - szepnął jej do ucha, na co ta wzdrygnęła się nieznacznie. Tego już za wiele, pomyślała, po czym zwróciła się do niego lodowatym tonem. 
- Posłuchaj mnie uważnie, szaraczku.. Możliwe są dwa zakończenia tego jakże ekscytującego zebrania. W pierwszym każdy pójdzie swoją drogą i wymaże z pamięci to zajście. W drugim natomiast.. Cóż. Prawdopodobnie zostanie z was popiół, dlatego radzę to dobrze przemyśleć - wadera parsknęła z rozgoryczeniem, widząc zmieszany wyraz pyska basiora. Najwidoczniej nie brał jej słów na poważnie, co było sporym błędem z jego strony. Najbliższe sekundy miały pokazać, czy obszerna polana zostanie splamiona szkarłatną cieczą.. 

< Delto? Decyduj c: >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz