poniedziałek, 5 kwietnia 2021

Od Espoir CD Agresta - "Wyblakłe słońce" cz. 3.5

 Stało się. Przybyszowi wystarczyło tylko kilka pewnych kroków, aby w jaskini dane było nam ujrzeć nam dodatkowe dwa pobłyskujące punkciki. Ślepia bynajmniej nie należące do Szkła śledziły każdą najmniejszą zmianę w ułożeniu mojego ciała. Puk, puk... Odwiedził mnie dyskomfort, siłą wydzierając się do mojego organizmu i rwąc na strzępy resztki mojej nadziei. W tym momencie naprawdę pojęłam, w jakiej obliczu sytuacji stoję. Czy to nazywa się już porwaniem? Patrzyłam w oczy obcego wilka, szukając w nich odpowiedzi, licząc, że zaspokoję swoją ciekawość, wkradając się do nich. Zastałam tam jedynie pustkę. Przeszedł przez pomieszczenie. Raz, drugi, trzeci. Nie śmiał się odezwać. Wykrztusić z siebie czegoś, co dodałoby nam otuchy. W końcu usiadł. Siedział i rozglądał się nerwowo, jakby na kogoś czekając. Cztery, pięć, sześć, siedem, osiem, dziewięć, dziesięć, jedenaście sekund. Czy będzie tak czekał całą wieczność, aż nasze ciała będą jedynie resztkami pokarmu dla małych stworzeń?
 —Jednak się zdecydował — wykrztusił w końcu „dziadek” — Wiesiek udał się na zachód, poza terytorium strzeżone przez NIKL. Wygląda na to, że macie niezbyt lojalnego brata. Cóż, zawsze był niezależny — gorzki śmiech basiora jeszcze przez długą chwilę drażnił moje uszy. Ten sam Agrest, samiec alfa WSC? On miał znajdywać teraz tam daleko, tułający się gdzieś, gdzie łapy wielu jeszcze nie stanęły?
 —Nie — wyszeptałam, czując, jak strach zaciska się wokół mojej szyi, przytulając mnie tak mocno, jak jeszcze nie byłam. Utonęłam w jego objęciach, a on przycisnął do mnie swoje suche usta, muskając moją splątaną sierść. Mawiają „kiedy boli, to znaczy, że żyjesz”. A czy kiedy się śmieję, to jestem już martwa i staję się jedynie niepotrzebnym elementem w morzu bólu i smutku? Chyba i tak nie groził mi awans na duszka...
 — Tak — odrzekł basior, patrząc mi w oczy i dając bardzo dobrze do zrozumienia, że mój protest nie był słyszalny jedynie dla mnie. Zadrżałam, cofając się- jak, gdyby nagle poraził mnie prąd, kruszący maskę tkwiącą na mojej delikatnej duszy, aby dostać się do niej i zagarnąć cząstkę dla siebie. Uczynić mnie zwiędłą różą, zwijającą się pod naporem własnej głowy, ciężkiej od czarnych myśli. Nie wiedziałam już, co jest prawdą, a co tak realnie brzmiącym słodkim kłamstwem, coraz bardziej oddalającym mnie od poznania rzeczywistości. Nie, to nie było możliwe. Kłamiesz, zbyt dobrze zatruwasz moje myśli fałszem. Spojrzałam na Szkła, który wciąż wydawał się nie odczuwać żadnych emocji i trwał z kamiennym wyrazem pyska, jedynie jego szkliste, nieco zamglone oczy odsłaniały trochę z jego tajemniczego wnętrza. Jaka ja jestem delikatna- złapała mnie myśl. Kocham zatapiać się w histerii, kulić się pod naporem zbyt trudnych uczuć, które przynosiły mi najzwyczajniejsze zdarzenia. Nie jestem waderą, a słabą kulką sierści, którą wystarczy lekko zadrapać, aby odpuściła walkę, zamykając się we własnej emocjonalnej klatce.
 — Dobrze, panie śledczy. Widocznie musi pan przyjąć jeszcze jedną dawkę lekarstwa, ciało wciąż za słabe, żeby podjąć wędrówkę — mruknął do mojego towarzysza, a później jego wargi ułożyły się w szyderczym uśmiechu, kiedy ujrzał moje skonfundowanie. Czy jego to bawi? Czy to jest zabawa? Nieczysta gra? - wołały głosy w mojej głowie, aż w końcu odezwał się ten, który sprawił, iż poczułam, że strach przestał jedynie mnie przytulać, a zaczął dusić. Jesteś marionetką. Tańczysz, jak Ci zagrają. Poddajesz się każdej prowokacji i unosi Cię najmniejszy wiatr. Nie przetrwasz nawet gry wstępnej. O Boże, jak bardzo teraz chciałabyś być bezpieczna. Głupa, naiwna Mitriall.
꧁↝↝꧂
 
— Jest mi zimno. Tak bardzo zimno — Szkło wił się po ziemi, dysząc przy każdym ruchu, a jego mięśnie sztywniały coraz bardziej — Chcę jeszcze. Chcę jeszcze lekarstwa- wyjęczał, wykrzywiony w takim grymasie, jakby mówienie sprawiało mu duży ból — Muszę dopaść Agresta. Muszę go wykastrować. On nie spocznie na mnie i zajmie się całą moją rodziną.
Siedziałam przy nim, coraz bardziej odpływając, w miarę, kiedy cichły jego litanie, wypowiadane w stanie upojenia. Zastanawiałam się, dlaczego nie protestował na czas i czy ów magiczny środek jest, aby na pewno jedynie sporą dawką alkoholu. Po chwili jednak zerwał się na równe nogi i sepleniąc, wyskrzeczał:
 — Usypiam Cię? Ty... ty też pożałujesz — jego kończyny bardzo szybko odmówiły posłuszeństwa, a on zatoczył się do tyłu, nie mogąc walczyć z grawitacją — Jesteś tylko pojebaną kurwą. Moja... głowa... Kurwa, jak wy wszyscy mnie wkurwiacie — mamrotał, aż w końcu przestałam odróżniać słowa. Zawsze bałam się tego, kim mogą stać się wilki, kiedy się zbytnio zabawią. Teraz jednak zauważyłam jakim nieszkodliwym osobnikiem jest basior, którego ciało jest zbyt drętwe, by choćby wysunąć kończynę w moim kierunku. Nie ział ogniem, a raczej był godnym politowania wrakiem, przez co hańbił jedynie swoje imię. Czy aby na pewno jest gotowy do podróży, czymkolwiek ona nie była? Czy to ich jedyny sposób, aby poradzić sobie z tak przenikliwą osobowością, która niegdyś potrafiła oszukać nawet moich opiekunów? Czy aby na pewno mogą wmówić mu wszystko? Czy kiedyś obudzę się z tego żałosnego snu?
꧁↝↝꧂

Odkryłam, że Szkło nie żartował. Dogłębnie przekonany o swojej racji, wyruszył, kiedy był w stanie zdobyć siły. Wciąż jeszcze nie do końca świadomy, targany przez emocje i perfidną manipulację. Nieszczególnie podobało mi się, że jego motywem wciąż było pozbawienie jego brata płodności i ślepe pragnienie sprawiedliwości. Jak nie on. Nie wiedziałam, czy ich stosunek naprawdę się odbył, ale mimo moich starań nie potrafiłam nie czuć lekkiej niechęci do Agresta. Miałam jednak świadomość, ile kłamstw usłyszał mój znajomy z jaskini wojskowej i jak bardzo nie przypominał teraz tego inteligentnego śledczego. Właściwie nie przywodził mi na myśl żadnego wilka, który miałby przy sobie choć resztki honoru. Nie podobała mi się myśl, że mogę skończyć tak marnie, jak on. Ja miałabym być słaba? Ta, która miała zmuszać innych do ruchu w rytm jej własnej melodii? Po pożywienie chodziłam sama, aby zmniejszyć szansę na nafaszerowanie mnie jakimiś specjałami. Wyglądało na to, że zostałam wzięta za zwykłą obywatelkę WWN, wolałam jednak jak najmniej się pokazywać innym, zawsze wracać do swojej jaskini i nie wędrować nigdzie daleko. Mimo wszystko nie potrafiłam ciągle uciekać od myśli, co robi teraz alfa WSC i tego, czy aby na pewno jest jeszcze w stanie coś robić. Czułam, że w końcu pęknę. Minęły trzy doby. Był poranek. Leżałam, nie potrafiąc się ruszyć. Przestały mnie interesować już jakiekolwiek oznaki życia z zewnątrz, nie traktowałam już docierającego do moich uszu odgłosu kroków jako zapowiedź zmiany mojego położenia. Tym razem jednak było dane mi poczuć dobrze znany zapach. Agrest. Zesztywniałam.
 —Mitriall—powiedział, a ja powoli podniosłam się, wciąż nie wierząc w obraz, który przed sobą widziałam. Serce zabiło mi mocniej. Nie miałam pojęcia o zbyt wielu rzeczach.
 —Musimy porozmawiać — dodał szybko, siadając przede mną — Wszystko jest inaczej.
<Agrest? Obiecuję, że to ostatni raz, kiedy Twój brat jest pijany xD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz