sobota, 17 kwietnia 2021

Od Pandory CD Delty - "Krwawy księżyc"

- Dziękuję - szepnął, posyłając jej wdzięczne spojrzenie. Pandora beznamiętnie odwzajemniła akt, pochylając delikatnie głowę. Basior niepewnie podszedł do ciemnej sylwetki wpatrującej się w niego i otarł o jej aksamitny bok, wciąż zajęty unoszeniem się w rytm nerwowego oddechu. Subtelny gest, który wykonała ta niepozorna istota, sprawił, że w rozgoryczonym sercu Pandory po raz kolejny zagościła żałosna tęsknota. Nostalgiczne uczucie przywołało bolesne wspomnienia związane z dawnym towarzyszem wilczycy. Z trudem zdusiła w sobie chęć uronienie małej, krystalicznej łzy na myśl o Szramie. Stworzenie to wielokrotnie wprawiało ją w stan amoku i irytacji, jednakże było bliskie jej sercu jak nikt inny. Wspólne podróżowanie bardzo zbliżyło ich do siebie, toteż Pandora mocno przeżyła nagłe zniknięcie kociego towarzysza, którego teraz mogła bez problemu nazwać przyjacielem. Przygnębiająca gonitwa myśli sprawiła, że nieobecna wadera nie była w stanie zaprotestować, przez co przyjęła uprzejmy gest basiora w milczeniu. Nagle ten, jakby zdając sobie sprawę z tego, jakie znaczenie ma otarcie się o drugą jednostkę, odsunął się prędko i odchrząknął nieco zakłopotany. 
- Uciekamy. Huk na pewno zwrócił uwagę wilków. Będziemy mieć ich na ogonie - westchnął, posyłając wilczycy apatyczne spojrzenie. Ta pochyliła głowę na znak zrozumienia. Wiedziała bowiem, że jej atramentowy towarzysz ma rację. Kwestią kilkunastu minut było to, aż patrole wrogiej watahy zjawią się i rozpoczną poszukiwania. 
- Ruszajmy. Do gór jeszcze kawał drogi - mocno zaakcentował przedostatnie słowo, najwidoczniej chcąc podkreślić powagę własnych słów. Pandora powędrowała zamglonym wzrokiem za drobnym samcem. Dopiero teraz zauważyła delikatny zarys spowitych mgłą górskich szczytów, który można było dostrzec pomiędzy wciąż rzadkimi koronami drzew. Towarzyszy wciąż czekała długa droga, która zapewne będzie usiana nieszczęściami i licznymi przygodami. Wilczyca potrząsnęła głową i zwróciła się w kierunku basiora, który właśnie ruszał w stronę ich celu. Pandora z jawnym zainteresowaniem przyglądała się temu, z jaką wprawą i lekkością jej towarzysz wspina się po pniu drzewa, a potem przeskakuje po kilku gałęziach. Dopiero po chwili jej uwagę przykuło coś, czego o dziwo nie zauważyła wcześniej. Wilgotne podłoże skąpane było w ogromnej ilości czerwonej cieczy, która powoli przybierała coraz ciemniejszą barwę. Wadera niepewnym krokiem okrążyła okazałą fasadę starego dębu i wbiła oniemiałe spojrzenie w to, co ujrzała. Ciało brodatego mężczyzny rozpoznała tylko dzięki starej jesionce, w której kłusownik przetrzymywał naboje oraz ceramiczną fajkę. Nie mogła rozpoznać natomiast twarzy, która zdobiła głowę brodacza, albowiem nie pozostało po niej nic, prócz ogromu krwi i zmasakrowanych wnętrzności. Dopiero teraz wilczyca połączyła ze sobą niejasne fakty, które ostatecznie stworzyły krwawą układankę. Wszystko działo się tak szybko, że wcześniej nie zauważyła nieobecności jednego z dwunożnych. Z trudem przypomniała sobie odgłos wystrzału, który towarzyszył jej podczas szarży na młodszego napastnika. Faktycznie coś takiego miało miejsce, pomyślała. W tamtej chwili zdała sobie również sprawę z tego, iż awaria ludzkiej broni nie mogła być zesłanym przez bóstwa cudem. To jej towarzysz wykorzystał swoje zdolności i zablokował metalowy spust, przez co dwunożni byli na dobrą sprawę bezbronni. I to on przyczynił się do śmierci brodatego mężczyzny.. 
- Pandoro - z głębokiej zadumy wyrwało ją nagłe wezwanie basiora, który uprzednio odchrząknął wyraźnie zniecierpliwiony, najwidoczniej chcąc pospieszyć skamieniałą wilczycę. Ta potrząsnęła lekko łbem i zwróciła się ku niemu, ruszając w jego stronę klarownie ciężkim kłusem. Po chwili zrównała się z atramentowym samcem i kontynuowała wędrówkę u jego boku. 
Wilcze towarzystwo płynnie przedzierało się przez leśny labirynt wciąż groteskowych drzew. Natura powoli budziła się do życia, ukazując malutkie pąki wszelkiego rodzaju roślin oraz pozbywając się resztek uporczywego śniegu. Wilgotna ziemia stanowiła idealne płótno dla śladów bezbronnej i zapewne niczego nieświadomej zwierzyny, która jakby prosiła się o konsumpcję. Wszystko wyglądałoby pięknie, gdyby nie fakt, iż wilcze ślady były równie dobrze widoczne na ziemistej powierzchni. Towarzysze byli przez to łatwym celem dla wilków znających te tereny. Musieli prędko dotrzeć do pasma górskiego, które niestety z każdym krokiem stawało się jakby bardziej odległe i obce niż kilka chwil wcześniej.
Już po niespełna trzech godzinach niebo zaczęło pokrywać stado popielatych i stalowych obłoków, których celem było zapowiedzenie nadchodzącej ulewy. 
- Powinniśmy zapolować - zagaiła nagle, przystając na obrzeżach lasu. Przed nimi rozciągała się szeroka nić ogromnej masy wodnej, która przybrała barwę zgniłej ultramaryny i z każdą chwilą przyodziewała coraz więcej rozżalonych fal. - Deszcz przepłoszy zwierzynę. Poza tym nie wiadomo ile czasu będzie padało - westchnęła. Atramentowy samiec powędrował wzrokiem w stronę smutnego nieba, które powoli szykowało się do uronienia niezliczonej ilości łez. Skonsternowany zaczął nerwowo przebierać drobnymi łapami. 
- Masz rację. Tylko może.. tym razem.. 
- Owszem, zapolujemy wspólnie - westchnęła zażenowana, jednak jej pysk wciąż pokryty był zimnym i beznamiętnym wyrazem. Nie była zadowolona z faktu, iż musiała polować z tą kruchą i strachliwą istotą. Wiedziała jednak, że rozdzielanie się na obcych terenach nie jest mądrym rozwiązaniem. Wroga wataha z pewnością wiedziała już o ich niepożądanej obecności i wysłała za nimi patrole. Z bólem serca przyznała przed samą sobą, iż jest zdana na tego małego podrostka. Poza tym mikroskopijna część jej duszy czuła się odpowiedzialna za tego wilka, tak samo jak matki czują się odpowiedzialne za swoje potomstwo. Ironia losu, czyż nie? 
- W takim razie chodźmy! - jego głos przepełniony był niezrozumiałą dla niej ekscytacją. Odegnała jednak chęć rzucenia sarkastycznej uwagi i po prostu ruszyła w stronę pobliskich drzew. Wilgotne runo leśne przecinały dziesiątki śladów różnej wielkości, które połączone były z unoszącymi się zapachami zwierzyny. Pandora przyłożyła nos do ziemi i zaczęła szukać nici prowadzącej do przyszłej ofiary. Gdy w końcu natknęła się na woń sarny, machnęła ogonem w stronę atramentowej istoty stojącej nieopodal. Wilk prędko zerwał się na łapy i posłusznie ruszył za nią. Już po kilku minutach towarzysze ujrzeli dorodną łanię, która próbowała dobrać się do świeżych korzonków obok wysokich dębów. Wadera przysiadła i posłała towarzyszowi wymowne spojrzenie. 
- No co? - zapytał wyraźnie zmieszany. 
- Zajdź ją od tyłu i zagoń w moją stronę - szepnęła poirytowana, zerkając ukradkiem w stronę ciemnego nieba. Mieli niewiele czasu, dlatego nerwowo ponagliła drobnego samca. Ten niepewnie udał się w miejsce, które mu wskazała, po czym nieporadnie wyskoczył z zarośli i zaczął ujadać w stronę zaskoczonej sarny. Zwierzę gwałtownie odskoczyło w bok i ślepo pobiegło w kierunku Pandory, która w odpowiednim momencie skoczyła na łanię i wgryzła się w jej tchawicę. Śmierć zwierzęcia jakby przyczyniła się do smutku natury, która gwałtownie uroniła setki ciężkich łez. To był początek ulewy, która miała przynieść fatalne skutki dla wielu stworzeń.. 
Mimo wszystko los posłał towarzyszom delikatny uśmiech, który objawił się jako niewielka jaskinia znajdująca się nieopodal. Wilki udały się tam już po energicznym skonsumowaniu dorodnej ładni, albowiem trop martwego zwierzęcia mógł jeszcze szybciej doprowadzić do nich wrogie patrole. Po analizie wielkości oraz względnego bezpieczeństwa groty, Pandora ułożyła się naprzeciw wejścia i schowała pysk między przednimi łapami. Odgłos miotanych przez wiatr liści oraz odbijających się od skał kropli deszczu koił jej duszę i potęgował uczucie zmęczenia. Wadera upewniła się jeszcze, że atramentowy basior leży nieco dalej, po czym odpłynęła do przysłowiowej krainy snów. 
Obudziła się gwałtownie w środku nocy, targana niepokojem i złudzeniem, że w powietrzu wisi zapowiedź jakiegoś nieszczęścia. Tym razem instynkt znowu jej nie zawiódł. Gdy odwróciła pysk, jej serce praktycznie się zatrzymało. Miejsce, w którym wcześniej znajdował się drobny samiec, było teraz całkowicie puste. Ponadto prowadziło do niego wiele mokrych śladów. Śladów należących do wilków.. 

<Delto? Wybacz, że musiałeś tyle czekać >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz