czwartek, 15 kwietnia 2021

Od Domino CD Theodora

Biało-szary basior zatapiał się w umyśle Domino, jakby znajdowało się tam dla niego wcześniejsze miejsce. Nie chciała zbyt często kierować na niego wzroku, bojąc się, że może to zauważyć, jednak nie potrafiła zapomnieć o nim tego wieczoru. Tak bardzo kogoś jej przypominał i poruszał jakieś zakopane dawno wspomnienia, ale nie mogła sobie przypomnieć, by widziała go kiedykolwiek wcześniej. Tajemniczy basior sunął pomiędzy gośćmi, uśmiechając się niezręcznie, gdy słuchał czyiś żartów, albo częstował się przekąskami, pieczonymi nad plażowym ogniskiem gdy nikogo nie było akurat w pobliżu. Był wielki, przypominał jej trochę śnieżne niedźwiedzie, jakie widziała na stronach książek podróżniczych. Te wielkie bestie podobno mieszkały daleko za horyzontem. Zawierał w sobie tą samą zagadkę i niemy majestat dzikiego, rzadkiego zwierzęcia, którego widok zawsze wprawia w niemałe osłupienie. Chciała zbliżyć się do niego choćby na moment i wymienić parę krótkich słów, bo może wtedy cokolwiek przypomni sobie. Może gdy usłyszy głos, pamięć się jej rozjaśni. Przeszła slalomem wśród grupek rozbawionych wilków, uważając przy tym, by żadnego nie trącić. Była coraz bliżej ogniska, przy którym przystanął biały basior, jednak zaraz ktoś zaczepił go, odbierając tym szansę na spokojną rozmowę. Czekała więc, aż nieznajomy wilk odejdzie. Niestety gdy ktoś rzucił hasło ,,tańce", zaraz odpowiedziały temu okrzyki aprobaty. Tłum popchnął ją więc na kawałek pustej przestrzeni, gdzie formowały się 2 okręgi tancerzy, jeden zawarty w drugim. Przerażona chciała czym prędzej wycofać się do bufetu, nie znała żadnego wilczego tańca, ale Soroe przytrzymała ją.
- Nie uciekaj.- Szepnęła.-  To prosty taniec, robisz to co inni i lecisz z prądem.
- Ja nie umiem tańczyć, Soroe, naprawdę.- Domino poczuła ucisk w klatce piersiowej.- Nie każdy musi umieć.
- Do tego nie trzeba umieć, nie przesadzaj!- Pacnęła ją w łopatkę i ustawiła przed sobą.
Nim się zorientowała, miała obok siebie partnera do tańca. Delta posłał jej nieśmiałe spojrzenie i poprosił gestem o łapę. Widocznie on również nie przepadał za tańcami. Ciekawe, czy został tak samo wrobiony, jak ona. Ta myśl dodała jej otuchy, więc przełamała się i odpowiedziała na jego niemą prośbę. Za plecami śmignął jej Wayfarer ze swoją gitarą i ktoś jeszcze z podwójnym bębenkiem. Do jej uszu dotarła żywa, skoczna i bardzo rytmiczna melodia. Tancerze odczekali 4 takty, po czym krąg par ruszył przed siebie. 
Kroki rzeczywiście nie były zbyt skomplikowane, tym bardziej, że Domino nie musiała wiedzieć wiele o ruchach, by być skutecznie targaną we wszystkie strony przez kolejnych tancerzy. Po odtańczeniu sekwencji Soroe pchała ją w przód do kolejnego partnera i tak w kółko. Dotykano ją, ciągnęło i obracano, a wzrok rejestrował tylko smugi tancerzy. Może rozpoznała Julija, Torę, Admirała, zdążyła speszyć się, gdy napotkała radosny wzrok Ry’a, ale nic tak nie odebrało jej pewności siebie jak świadomość, że właśnie to biały basior będzie jej następnym partnerem. Łapy odmówiły posłuszeństwa, gdy miała przeskoczyć w przód, ale Soroe znów ją wspomogła wbrew jej woli. Basior złapał Domino za łapę, a ona o mało nie runęła na pysk podczas podskoku, tak była spięta i zmieszana. Po sekwencji muzyka niespodziewanie ustała, zanim zdążyła to dosłyszeć i znów straciła równowagę. Wpadła na Porzeczkę, która stała przed nią.
- Oj, przepraszam!- Cofnęła się parę kroków, zatrzymując się tym razem na białym basiorze.- Ah, nie chciałam.
-Nic się nie stało.- Odparł i pomasował łapą blady nos. - My się znamy?
Domino nie mogła nic odpowiedzieć przez natłok emocji. Najchętniej zapadłaby się pod ziemię, gdyby miała taką moc. Niestety życie obdarzyło ją tylko bezużytecznym lodem.
- Nie jestem pewna.- Mruknęła cicho, zatrzymując wzrok na jego brodzie, by uniknąć kontaktu wzrokowego.- Jestem Domino.
- Theodore.- odpowiedział, po czym dygnął elegancko.
,,Theo”. Wilczyca osłupiała. Pierwszy raz odważyła się podnieść wzrok parę centymetrów wyżej. ,,Theo”. Pamiętała małego, ciekawskiego wilczka o tym imieniu dawno temu. Jak mogła zapomnieć, skoro nie mogła po tym spotkaniu dojść do siebie przez parę nocy. Długich, płaczliwych nocy.
- Theo.- Wyszeptała słabo.- Jak żeś ty wyrósł…
Basior posłał jej zmieszane spojrzenie. Najwidoczniej niewiele rozumiał, więc wadera chciała mu to jakoś ułatwić. Między nimi pojawił się mały, lodowy motyl, który podczas lotu strzepywał z kryształowych skrzydeł cekiny szronu. Na jego pysku powoli zaczął się malować ślad zrozumienia. 
- Pamiętam. Śnieżna forteca.- Zaśmiał się cicho.
Wydawało jej się, że tajfun kotłujący się pod jej skórą wkrótce ją rozerwie. Nie wiedziała co powiedzieć, nie wiedziała jak przeprosić jego rodziców za ten jeden incydent, jak jego przeprosić za to wszystko. Czy Magnus wtłoczył mu negatywną opinię o niej? Nie mogła być tego pewna, w ich rodzinnym kręgu wszystko się mogło zdarzyć. Chciała tak bardzo, żeby te niezręczne wspomnienie po prostu odeszło w niepamięć. Nie była w stanie podejść do Theodora bez cienia wstydu, który odbierał jej mowę. Jej łapy rwały się do ucieczki. 
- Próbowałaś pieczonego kraba?- Basior postanowił przerwać tę niezręczną ciszę.
Wszystkie poprzednie myśli rozmyły się pod pytaniem, jak ma odpowiedzieć i jakie było właściwie zadane pytanie. Nie mogła zbyt długo zwlekać, kto tak robi.
- Um, n-nie. Nie próbowałam owoców morza.
-To rzadkość jeść coś takiego.
 Theodore ruszył spokojnym krokiem w  kierunku ogniska, sugerując, żeby wilczyca podążyła za nim. Co innego mogła zrobić, więc pozwoliła się poprowadzić przez zatłoczoną plażę.

(Theo?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz