wtorek, 6 kwietnia 2021

Od Flory CD Kali - "Porywy"

Oto Flora

Kali odeszła. Wyzdrowiała i odeszła. Z każdą minutą odkąd z niezbyt szczęśliwą miną, opuściła jaskinię medyczną, czułam wdzierającą się pustkę w moje serce. Wiedziałam, że będę ją odwiedzać i to nie tak, że już nigdy się nie zobaczymy ale jednak… widziałam ją codziennie odkąd zaczęłam swoją prace w tej jaskini. Czułam, że dawała mi siłę by zmagać się z tym wszystkim. Ona i jej brat dawali mi siłę i pomoc, która stała się nieoceniona w moich początkach bycia panią medyk. Od tego czasu minęło raptem kilka miesięcy, nie mogłam nawet sobie przypomnieć ile dokładnie. Dwa? Trzy? A może cztery? Czas mijał tak szybko, przyroda po raz kolejny budziła się do życia, dając też zaraz koniec tej przedziwnej chorobliwej ospie. Nikt miał nie umrzeć, miała być to tylko kolejna sezonowa choroba, która nawiedziła naszą watahę. Tymczasem kolejne straty nawiedziły nas jak grom z jasnego nieba, przypominając jak kruche w rzeczywistości są nasze życia. Mogliśmy być zdolni do wszystkiego, odporni na ogień, odporni na ból, zabierający ból innym… ale i tak ostatecznie każdego z nas czekało to samo. Naprawdę coraz mniej dziwiłam się Etain, że potrzebowała już odpoczynku. Siedzenie w tej jaskini, prawie niezmiennie, zmaganie się ze śmiercią dzień w dzień.  Nawet spanie lub odpoczynek był tutaj męczący na tyle, że można było się spodziewać większego zmęczenia po ponownym otwarciu oczu. Czułam jednak, że każdy uśmiech zdrowego, nawet nieme lub ciche podziękowanie, albo po prostu kolejne kroki pacjenta ku wyjściu z jaskini medycznej były dla mnie wystarczającą zapłatą za to zmęczenie.

- Flora… Flora! – usłyszałam krzyczącego na mnie Yira, który ogarniał jaskinie po zakończonej niedawno epidemii. Spojrzałam na niego wyrywając się jednocześnie z transu, który opanował mój umysł. Zauważyłam, że zaczęło mi się to zdarzać coraz częściej odkąd niemiałam, aż tak wielu obowiązków. Po prostu odpływałam, zwykle patrząc na rozciągający się za wyjściem z jaskini las.

- Pomożesz mi? – spytał Yir lekko już zirytowany. Uśmiechnęłam się przepraszająco i zniknęłam w głębi jaskini, żeby pomóc mu w porządkach.

Oto kolejna kwitnąca miłość

- Jak wam idzie remont? – spytał mnie Ry, na kolejnym z naszych spacerów, które miały miejsce już regularnie co mniej więcej dwa dni. Rozmawialiśmy o tym co nam się przytrafiło, jak spędziliśmy poprzedni dzień albo o planach na kolejne spotkania. Nie rozmawialiśmy tylko o uczuciach. Nie wiedziałam czy Ry nie chciał się spieszyć, czy może nie był pewny tego co czuje. W każdym razie jednocześnie nie chciałam i bałam się go ponaglać, był jednym z niewielu wilków, z którym się tak mocno zżyłam odkąd przystąpiłam do watahy. Kali od jakiegoś czasu chyba nie unikała, a tylko ona oprócz Ry trzymała mnie w tym miejscu. Gdyby nie oni, pewnie już dawno byłabym w kolejnej drodze… Brakowało mi jej trochę, ale wiedziałam też że ma własne sprawy na głowie.

- Dobrze. Dzisiaj w końcu zajęłam się półkami. Pewnie do końca tygodnia uporam się z większością ścian. – uśmiechnęłam się poprawiając delikatnie szalik na szyi. Na pomysł przemeblowania w jaskini medycznej wpadłam zaraz po epidemii ospy. W trakcie zmagań z chorobą brakowało mi pary rzeczy, które mocno ułatwiłyby mi pracę. Z pomocą Ry i Kali przekonałam Agresta, że remont jest potrzebny i usprawni funkcjonowanie jaskini medycznej. Od tego czasu minął tydzień. Dwa dni temu udało nam się uprzątnąć wszystko jak tylko się dało i zaczęliśmy w końcu właściwą robotę remontową.

- Twoja pomoc też jest nieoceniona. – powiedziałam przystając na chwilę. Usiadłam naprzeciwko basiora chcąc patrzeć na niego w trakcie rozmowy. – Nie wiem jak dałabym sobie z tym sama z Delta i Yirem.

- Po prostu… Lubię przebywać w Twoim pobliżu. – Ry usiadł i nerwowo poprawił szalik, jak to zwykle miał w zwyczaju. Odchrząknął zdenerwowany jakby czekając, aż coś powiem. Uśmiechnęłam się delikatnie, choć w środku aż skakałam z radości.

- A ja lubię jak Ty jesteś w pobliżu. – powiedziałam zniżając lekko łeb by nie patrzeć w jego oczy. Czułam się jak nastolatka, którą nigdy nie udało mi się być. Powolne podchody, szalejące serce i nowe doświadczenia, które wspólnie przeżywamy po raz pierwszy.

- Ry… ja, mogę mieć do Ciebie jeszcze jedną prośbę? – spytałam lekko niepewnie, chcąc jednocześnie zmienić temat i niezręczność między nami. Poszliśmy dalej w stronę jaskini medycznej. Słońce już zachodziło, więc zostało niewiele czasu do zmroku.

- Jeszcze jedną? Jeszcze pomyśle, że mnie wykorzystujesz. – spojrzałam na niego spode łba i zobaczyłam zawadiacki uśmiech na jego pysku. Westchnęłam cicho, udając oburzenie, ale mówiłam dalej.

- Chciałabym mieć swoje własne miejsce. Gdzieś w pobliżu jaskini medycznej, ale jednak coś co będzie tylko moje i gdzie będę mogła przebywać sama ze sobą.

- Nie masz swojej jaskini? – spytał Ry zdziwiony, choć przecież zawsze znajdował mnie w jaskini medycznej. Powinien się już chyba zorientować.

- Miałam na początku swoją polanę, ale odkąd Etain oddała mi posadę medyka, nie mam swojego własnego miejsca.

- Pomóc ci szukać? – Basior przybliżył się trochę do mnie, dzięki czemu jego zapach wypełnił moje nozdrza. Krótki impuls przeszedł przez moje ciało dając mi jednocześnie latające motylki w brzuchu.

- Tak! I jeszcze jakbyś poinformował Agresta… nie wiem co on na to powie, oczywiście w jaskini medycznej zawsze by ktoś był na dyżurze.

- Myślę, że powinnaś mieć swoje własne miejsce. Nie wiedziałem, że medyk go nie posiada. Porozmawiam z nim, myślę, że już możesz sobie szukać jaskini w pobliżu. – stanęliśmy przed wejściem do naszego miejsca docelowego. Każdy nasz spacer kończył się tak szybko, że zawsze było mi ich za mało. Na końcu języka zatrzymałam pytanie czy może nie znajdziemy sobie wspólnej jaskini. Słowa jednak nie wypłynęły w półmrok wieczoru i niewypowiedziane zostały w mojej głowie.

- Dziękuje Ry. – powiedziałam i przysunęłam się do niego, delikatnie i bardzo powoli ocierając swój pysk o jego. Zatrzymałam pysk na jego szaliku i zostałam tak na kilka sekund, chłonąc tą chwilę z mocno bijącym sercem. Na koniec uśmiechnęłam się do basiora delikatnie i uciekłam w ciemności jaskini medycznej.

<Ry?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz