sobota, 3 kwietnia 2021

Od Delty CD Pandora "Krwawy księżyc"

 Delta od razu zareagował. Nie zwrócił uwagi na to że wadera wypowiedziała jego imię bez żadnych wyzwisk czy wrzasków. Posłusznie wycofał się w krzaki następnie wspinając się sprawnie po drzewie co było umiejętnością, którą posiadało niewiele wilków. Potem spojrzał się na walczącą waderę. Jej mięśnie pracowały i wyginały się wraz z unikami i atakami. Jeden z psów uciekł w popłochu nawet nie wiadomo kiedy. Jednak zapach krwi szybko obudził w Delcie dawne wspomnienia i dom, którego nie chciał pamiętać, a który snuł się po zakamarkach jego pamięci zaplątany w sieci czasu i strachu. 

Pandora była dla niego wojownikiem godnym podziwu. Sam o sobie tego powiedzieć nie mógł. Siły nie miał za wielkiej, a pochwalić mógł się tylko zwinnością i szybkością. I oczywiście swoim niezaprzeczalnie przydatnym wspinaniem się po drzewach, co zazwyczaj służyło mu do zbierania roślin lub chowania się przed drapieżnikami w czasie wiosny i lata. Siedząc tak skryty cieniem gałęzi widział jak czarno-biała wilczyca zostaje ranna w tylną łapę a po chwili jej przeciwnik pada kawałek dalej oblany krwistą cieczą. Na Delcie nie zrobiło to wrażenia, w życiu widział za pewne więcej śmierci niż Pandora w ciągu swojej ścieżki wojownika. Dlatego jedynie spojrzał w kierunku kłusowników. Jeden z nich unosił strzelbę celując w waderę, która dopiero rozprawiła się z niezbyt wymagającym przeciwnikiem jakim był pies gończy. Jednak wiedział, że nie zdążyłaby uniknąć kuli. Dlatego postanowił napsocić odrobinę. Jego telekineza bardzo mu w tym pomogła. Gdy kłusownik nacisnął spust nic się nie stało. Tak jakby wszystko się zacięło. A Delta wiedział że wystarczy im jeszcze tylko kilka ruchów aby strzelba oddała strzał w tył. Dlatego bez skrupułów utrzymywał kule w lufie. Widział jak Pandora rozpędza się w ich kierunku. Starszy z nich pochwycił strzelbę i nacisnął spust parę razy szybkim ruchem. Rozległ się huk i krew obryzgała pobliskie drzewa, a martwe ciało upadło na ziemię w akompaniamencie kwiku drugiego mężczyzny, do którego też wtedy dotarła wilczyca. 

"Zabij" na krótko, ułamki sekund przebiegł przez jej myśli, aby nie naruszyć stanu jej ducha i nie zakłócać działania jej ciała. Dał jej prosty przekaz, nic skomplikowanego. Zabrzmiało nieco jak rozkaz, ale musiało to przyjąć taką formę aby nie musiał za długo przesiadywać w jej umyśle. Nie był nawet pewien czy wadera na pewno ot trzymała przekaz lub czy nie został zagłuszony przez jej własne myśli. Jednak widział jak jej łapy powalają bezbronnego napastnika na ziemię, a kły zatapiają się w grdyce i przebijając się przez pobliskie tętnice, które wyrzuciły od razu z siebie krew. Delta westchnął i zeskoczył z drzewa lądując na widoku wadery. Ta uniosła się znad ciała i otrzepała. Rana na jej nodze  wydała się pomocnikowi medyka dość głęboka i był pewien że będzie musiał ją zagoić. Dlatego zbliżył się do wadery i bezceremonialnie dotknął jej tylnej łapy od razu lecząc jej ranę. Widział jak skrzywiła się jednak nie zabrała kończyny. Chwilę potem po odbitych zębach psa, który swoją drogą leżał teraz martwy kawałek dalej, nie było śladu. Uśmiechnął się do wadery szeroko.

-Dziękuję.- nie miał z dziękowaniem problemów. W dodatku otarł się o jej bok co czasami mu się zdarzało kiedy gubił na sekundy panowanie nad swoimi własnymi ruchami. Ten zwyczaj, który co jakiś czas wychodził z jego wnętrza został przywieziony zza dalekiego morza, kiedy jeszcze przemierzał kocie tereny na dalekich sawannach. Jednak teraz musiał zignorować swoje nieodpowiednie odruchy i znowu zwrócić się do wadery.

-Uciekamy. Huk na pewno zwrócił uwagę wilków. Będziemy mieć ich na ogonie!- westchnął. Nie miał z tym problemu, jednak wolał mieć jakąś drogę przewagi nad zabójczymi kłami wilków zerwanych z jabłoni. Dlatego nie patrząc się na reakcję wadery ruszył w przeciwnym kierunku wycierając łapy z krwi. Aby potem wskoczyć na pień drzewa i po gałęziach przemknąć we właściwym kierunku na trawę schodząc z dala od kałuży czerwonej cieczy. Rzucił potem spojrzenie waderze, która jakby dopiero zrozumiała co zrobił...

-Ruszajmy. Do gór jeszcze kawał drogi.- szepnął basior czując jak niepokój i adrenalina wzrastają w jego sercu

<Pandora?>


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz