niedziela, 11 kwietnia 2021

Od Espoir CD Kali - "Wyblakłe Słońce" cz.2.3

 — Mam na imię Mitriall i podobnie jak Twój brat obrałam stanowisko śledczego — mruknęłam, ilustrując wzrokiem pokryte resztkami krwi ciało wadery, która zdawała się podejmować bezskuteczne próby uspokojenia jego drżenia. Rosła, napinając mięśnie, ale one wciąż flaczały po chwili, tak beznadziejne i bezsilne. Przełknęłam ślinę, zatapiając się w jej intensywnie niebieskich oczach, z każdą chwilą coraz częściej przysłanianych powieki, które Kali zaczęła zaciskać w odpowiedzi na łzawienie  — Naprawdę chcesz zemsty? — ściszyłam głos. Po chwili znów mogłam oglądać jej ślepia w pełnej okazałości, które ledwo trzymając się jeszcze w oczodołach, wpatrywały się we mnie. Zamrugała szybko, maskując swoją gwałtowną reakcję i pochylając głowę, wyszeptała:
—  Chcę sprawiedliwości. Po prostu pragnę, aby odebrali zapłatę... za to wszystko, Mitriall. Nie chciałabym jednak nikogo skrzywdzić — sprawnym ruchem łapy przykryła swoje oczy maską, po czym znów wróciła do poprzedniej pozycji, abym mogła ujrzeć serdeczny uśmiech wykwitający na jej pysku — Ale nie o mnie rozmawiamy. Jak dotarłaś do WSC? — zmieniła temat, zasiewając w mojej głowie serię pytań. Czym było "wszystko"? Czy kiedykolwiek dowiem się, co naprawdę się wydarzyło? Dlaczego w ogóle tak mi na tym zależy? Nie jestem jedynym śledczym, zapewne sprawa jest już zamknięta. Chociaż... Kali nie wygląda na szczęśliwą z jej rozstrzygnięcia.
  — Cóż, obudziłam się w jaskini medycznej, nie wiedząc, co się dzieje. Powiadomiono mnie, że zostałam znaleziona ranna na terenach Watahy Srebrnego Chabra — mruknęłam zgodnie z prawdą, wciąż mając przed oczami fałszywy uśmiech Zeusa, który wpadł na pomysł umieszczenia mnie w taki sposób w życiach tych boga winnych stworzeń — Nie pamiętam, co było wcześniej — pierwsze kłamstwo wydostało się z moich ust zaskakująco łatwo. Zbyt łatwo... jak gdybym była urodzona, aby grzeszyć. Skupiłam się na sylwetce stojącej przede mną wadery. Jeżeli umiejętność, którą przekazali mi moi opiekunowie, nie była bezużyteczna - wyglądało na to, że nie posiadała żadnej mocy, która mogłaby mi zagrozić. Pragnęłam tak sprawnie czytać w umysłach wilków, jak w ich mocach. Zagrajmy kiedyś w otwarte karty.
  — Widocznie nie tylko ty masz wrogów — dodałam szybko, widząc, że wilczyca jeszcze myśli nad odpowiedzią.
  — Każdy ma jakichś wrogów. Ich wrogiem było moje szczęście- ta kwestia wzbudziła we mnie dziwny niepokój, kiedy ujrzałam, iż kąciki jej warg wciąż są uniesione — W każdym razie, miło Cię poznać, Mitriall. Dziękuję Ci za wszystko i mam nadzieję, że już ani ty, ani ja nie będziemy zmieniać kolory futra na czerwony. Dam radę sama dotrzeć do medyka- zaśmiała się, burząc wszystkie nieprzyjemne uczucia, które zdążyły już we mnie urosnąć i wypełniając moje wnętrze czymś w rodzaju ciepła. Mimowolnie odwzajemniłam jej uśmiech i miałam dziwne wrażenie, że mimo iż nie widziała tego gestu, zarejestrowała jego istnienie.
  — Jesteś pewna, że trafisz? Może jednak Cię odprowadzę, w razie, gdybyś po drodze zasłabła? — poczułam ukłucie w sercu. Czy właśnie tak wygląda ta niemalże mityczna troska? Oficjalnie robiłam to przecież dla dobra sprawy, w trakcie tego spaceru mogłam dowiedzieć się więcej o waderze. W środku jednak czułam, że moje motywacje są nieco inne i ta wydzierająca się ze mnie nieokiełzana chęć pomocy, pozostawiła za sobą jedynie strach.
  — W takim razie będę zaszczycona, Mitriall.
꧁↝↝꧂

  — Och, kogo my tu mamy?- usłyszałam za sobą męski głos- Mam coś specjalnego dla Twojej przyjaciółki i nie jest to psychiatryk — hebanowy basior zrównał ze mną krok, a ja poczułam jak zalewa mnie fala dyskomfortu.
  — Poczekaj, kim ty... — wyjąkałam, błagając rozpaczliwie moje wszystkie zmysły o pomoc, ponieważ wydawały się wyłączyć na kilka chwil — Ah, Vitale?- wyprostowałam się, próbując zachować choć trochę profesjonalizmu na zewnątrz, nie zwracając uwagi na szczeniaka z podkulonym ogonem, którym byłam w samym środku mojego bijącego serca. Obecność basiora wpływała na mnie inaczej niż przebywanie z jakimkolwiek wcześniej znanym osobnikiem, a ja jeszcze nie wiedziałam dlaczego. Nie tylko w kwestii odczuć wewnętrznych jak zazwyczaj, gdzie dostrzegałam różnice przy każdym wilku, a najlepiej zapamiętałam, jak działał na mnie Agrest i Verdum. Teraz stawałam się bezbronna, mimo iż moja emocjonalna klatka nie była jeszcze zatrzaśnięta. Momentami przestawałam odróżniać zapachy, natomiast obraz stał się czarną plamą. W uszach gościł jedynie szum. Działo się tak przez dosłownie chwilę, aż w końcu wszystko wróciło do normy i ożyłam na nowo w trakcie jego wypowiedzi.
  —  Najlepszy, najskromniejszy i niezwykły psycholog. Jedyny taki w okolicy — na jego pysku tkwił wielki uśmiech, który jednak nie zdawał się przyjaznym gestem. Doświadczam tylu uśmiechów, a każdy jest inny i wyjątkowy. Czułam, jakby bawiło go to, jak spięłam się w jego towarzystwie, na co wzięłam głęboki wdech, wciąż zachwycając się odzyskanymi zmysłami i próbując się rozluźnić.
  — W czym mogę Ci pomóc? — zapytałam, zamieniając się powoli w uosobienie spokoju. Czy zaczynam przyzwyczajać się do rozmów z innymi?
  — Ale ty jesteś domyślna, Słonko.
  — Zadałam pytanie — tym razem odpowiedziałam stanowczo, zatrzymując się i zdobywając na postawę emanującą pewnością siebie. Przebłysk agresji i odwagi.
—  Usłyszysz więc odpowiedź. Z racji, że prawdopodobnie wiesz, gdzie jest teraz Kali, a zależy mi na pośpiechu mam dla Ciebie list — mruknął.
  — List? — zapytałam zdezorientowana, nie wiedząc, dlaczego zdecydował się na tak oficjalną formę i mając nadzieję, że to nie oznacza, iż Kali znowu wpadła w tarapaty.
—  Miłosny — dodał Vitale, zauważając jednak moją zdziwioną minę, postanowił rozwinąć swoją wypowiedź — Hyarin postanowił jej powiedzieć, co o niej myśli i przekazał mi list, ponieważ byłem pierwszym wilkiem, jakiego napotkał, a nie chciał robić tego osobiście. Wiem, że jesteś jej przyjaciółką, więc chciałbym, abyś ty go wręczyła i otarła sierścią napływające łzy.
Nie zdążyłam zadać już więcej żadnego pytania. Psycholog został zawołany do swojego pacjenta.
꧁↝↝꧂

Nie wiem, co myślałam, kiedy przekazywałam Kali ten skrawek papieru. Nie jestem pewna, dlaczego po chwili jedyną rzeczą, która ją interesowała była jej rodzina. Dlaczego wyglądała na przerażoną i dlaczego jedyne co była w stanie wykrztusić, to ciche pytanie.
  — Gdzie jest Ry? Czy widziałaś go w ciągu ostatnich trzech dni?
Nie miałam pojęcia, gdzie jest jej brat. Z niesamowitą siłą uderzyła mnie świadomość, że dawno nie spotkałam go w jaskini wojskowej. Kiedy pokręciłam głową, spojrzała na mnie, jakbym właśnie wbijała ostrze jej w serce, a ona resztkami świadomości patrzyła na mój zdradziecki pysk. Po chwili zostałam sama, ale... czy mogę mówić o samotności skoro była ze mną niepewność?

꧁↝↝꧂

Węch.
Poczułam zapach wilka, który już przewinął się w trakcie mojego żywota, po chwili rozpoznając w nim bohatera mojej ostatniej przygody z Kali. Nie wiem, jak pachnie szok, ale cichutki głosik w mojej podpowiadał mi, że właśnie wzdycham go haustami do płuc. Zapach Vitale mieszał się z aromatem błotnistego bagna i wzrok nie musiał wtrącać się, abym mogła stwierdzić, że w swojej niedawnej wędrówce musiał jakieś pokonać. Właściwie nie tylko on. Kali i Ry nie mogli znajdować się dalej niż trzy kroki od niego, bardzo szybko wychwyciłam ich obecność. A miejsce? Nic co kiedykolwiek zarejestrował mój nos, nie napawało mnie większym strachem.

Smak

Zasmakowałam odrazy. Dreszczu. Niepokoju. Moje kubki smakowe. One. Się. Przeciążyły. Czy kiedykolwiek znowu będę mogła poczuć błogi smak spokoju? Gorzko. Sucho. Zimno.

Słuch
Słyszałam krople wody, uderzające o twarde podłoże. Przekrzykujące się ptasie głosy. Przytłumioną rozmowę, w której przy odpowiednim skupieniu byłam jednak w stanie rozróżnić słowa.
  — Zawsze byłem ciekawy, czy można uczynić wilczy umysł na tyle słabym, aby mógł być porównywalny do jednej z naszych ofiar. Czy można uczynić go takim, abym mógł dostać się do niego i spojrzeć na świat jego oczami? Czy zdajecie sobie sprawę, jaki to ma naukowy potencjał?

Wzrok
Z trudem otworzyłam ślepia, lecz po chwili pożałowałam tej czynności. W tej jednej chwili w życiu zapragnęłam być niewidoma. Wymazać obraz z pamięci.

Dotyk
Morfeusz pogłaskał mnie i wziął w swoje objęcia. Całował moją sierść z niezwykłą namiętnością, a ja poczułam, jak przechodzą po niej dreszcze. Obiecał mi, że zabierze mnie do najpiękniejszej krainy. A ja już nigdy nie będę się martwić.

<Kali? Ufam Twoim pomysłom :3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz