— Mam na imię Mitriall
i podobnie jak Twój brat obrałam stanowisko śledczego — mruknęłam,
ilustrując wzrokiem pokryte resztkami krwi ciało wadery, która zdawała
się podejmować bezskuteczne próby uspokojenia jego drżenia. Rosła,
napinając mięśnie, ale one wciąż flaczały po chwili, tak beznadziejne i
bezsilne. Przełknęłam ślinę, zatapiając się w jej intensywnie
niebieskich oczach, z każdą chwilą coraz częściej przysłanianych
powieki, które Kali zaczęła zaciskać w odpowiedzi na łzawienie —
Naprawdę chcesz zemsty? — ściszyłam głos. Po chwili znów mogłam oglądać
jej ślepia w pełnej okazałości, które ledwo trzymając się jeszcze w
oczodołach, wpatrywały się we mnie. Zamrugała szybko, maskując swoją
gwałtowną reakcję i pochylając głowę, wyszeptała:
— Chcę sprawiedliwości. Po prostu pragnę, aby odebrali zapłatę... za to wszystko, Mitriall.
Nie chciałabym jednak nikogo skrzywdzić — sprawnym ruchem łapy przykryła
swoje oczy maską, po czym znów wróciła do poprzedniej pozycji, abym
mogła ujrzeć serdeczny uśmiech wykwitający na jej pysku — Ale nie o mnie
rozmawiamy. Jak dotarłaś do WSC? — zmieniła temat, zasiewając w mojej głowie serię pytań. Czym było "wszystko"?
Czy kiedykolwiek dowiem się, co naprawdę się wydarzyło? Dlaczego w
ogóle tak mi na tym zależy? Nie jestem jedynym śledczym, zapewne sprawa
jest już zamknięta. Chociaż... Kali nie wygląda na szczęśliwą z jej
rozstrzygnięcia.
— Cóż, obudziłam się w jaskini medycznej, nie
wiedząc, co się dzieje. Powiadomiono mnie, że zostałam znaleziona ranna
na terenach Watahy Srebrnego Chabra — mruknęłam zgodnie z prawdą, wciąż
mając przed oczami fałszywy uśmiech Zeusa, który wpadł na pomysł
umieszczenia mnie w taki sposób w życiach tych boga winnych stworzeń —
Nie pamiętam, co było wcześniej — pierwsze kłamstwo wydostało się z
moich ust
zaskakująco łatwo. Zbyt łatwo... jak gdybym była urodzona, aby grzeszyć.
Skupiłam się na sylwetce stojącej przede mną wadery. Jeżeli
umiejętność, którą przekazali mi moi opiekunowie, nie była bezużyteczna - wyglądało
na to, że nie posiadała żadnej mocy, która mogłaby mi zagrozić.
Pragnęłam tak sprawnie czytać w umysłach wilków, jak w ich mocach.
Zagrajmy kiedyś w otwarte karty.
— Widocznie nie tylko ty masz wrogów — dodałam szybko, widząc, że wilczyca jeszcze myśli nad odpowiedzią.
— Każdy
ma jakichś wrogów. Ich wrogiem było moje szczęście- ta kwestia
wzbudziła we mnie dziwny niepokój, kiedy ujrzałam, iż kąciki jej warg
wciąż są uniesione — W każdym razie, miło Cię poznać, Mitriall.
Dziękuję Ci za wszystko i mam nadzieję, że już ani ty, ani ja nie
będziemy zmieniać kolory futra na czerwony. Dam radę sama dotrzeć do
medyka- zaśmiała się, burząc wszystkie nieprzyjemne uczucia, które
zdążyły już we mnie urosnąć i wypełniając moje wnętrze czymś w rodzaju
ciepła. Mimowolnie odwzajemniłam jej uśmiech i miałam dziwne wrażenie,
że mimo iż nie widziała tego gestu, zarejestrowała jego istnienie.
— Jesteś
pewna, że trafisz? Może jednak Cię odprowadzę, w razie, gdybyś po
drodze zasłabła? — poczułam ukłucie w sercu. Czy właśnie tak wygląda ta niemalże
mityczna troska? Oficjalnie robiłam to przecież dla dobra sprawy, w
trakcie tego spaceru mogłam dowiedzieć się więcej o waderze. W środku
jednak czułam, że moje motywacje są nieco inne i ta wydzierająca się ze
mnie nieokiełzana chęć pomocy, pozostawiła za sobą jedynie strach.
— W takim razie będę zaszczycona, Mitriall.
꧁↝↝꧂
— Och,
kogo my tu mamy?- usłyszałam za sobą męski głos- Mam coś specjalnego
dla Twojej przyjaciółki i nie jest to psychiatryk — hebanowy basior
zrównał ze mną krok, a ja poczułam jak zalewa mnie fala dyskomfortu.
— Poczekaj,
kim ty... — wyjąkałam, błagając rozpaczliwie moje wszystkie zmysły o
pomoc, ponieważ wydawały się wyłączyć na kilka chwil — Ah, Vitale?-
wyprostowałam się, próbując zachować choć trochę profesjonalizmu na
zewnątrz, nie zwracając uwagi na szczeniaka z podkulonym ogonem, którym
byłam w samym środku mojego bijącego serca. Obecność basiora wpływała na
mnie inaczej niż przebywanie z jakimkolwiek wcześniej znanym
osobnikiem, a ja jeszcze nie wiedziałam dlaczego. Nie tylko w kwestii
odczuć wewnętrznych jak zazwyczaj, gdzie dostrzegałam różnice przy
każdym wilku, a najlepiej zapamiętałam, jak działał na mnie Agrest i Verdum.
Teraz stawałam się bezbronna, mimo iż moja emocjonalna klatka nie była
jeszcze zatrzaśnięta. Momentami przestawałam odróżniać zapachy, natomiast obraz
stał się czarną plamą. W uszach gościł jedynie szum. Działo się
tak przez dosłownie chwilę, aż w końcu wszystko wróciło do normy i
ożyłam na nowo w trakcie jego wypowiedzi.
— Najlepszy, najskromniejszy
i niezwykły psycholog. Jedyny taki w okolicy — na jego pysku tkwił
wielki uśmiech, który jednak nie zdawał się przyjaznym gestem.
Doświadczam tylu uśmiechów, a każdy jest inny i wyjątkowy. Czułam, jakby
bawiło go to, jak spięłam się w jego towarzystwie, na co wzięłam
głęboki wdech, wciąż zachwycając się odzyskanymi zmysłami i próbując się
rozluźnić.
— W czym mogę Ci pomóc? — zapytałam, zamieniając się powoli
w uosobienie spokoju. Czy zaczynam przyzwyczajać się do rozmów z
innymi?
— Ale ty jesteś domyślna, Słonko.
— Zadałam pytanie — tym
razem odpowiedziałam stanowczo, zatrzymując się i zdobywając na postawę
emanującą pewnością siebie. Przebłysk agresji i odwagi.
— Usłyszysz
więc odpowiedź. Z racji, że prawdopodobnie wiesz, gdzie jest teraz Kali,
a zależy mi na pośpiechu mam dla Ciebie list — mruknął.
— List? — zapytałam zdezorientowana, nie wiedząc, dlaczego zdecydował się na tak
oficjalną formę i mając nadzieję, że to nie oznacza, iż Kali znowu
wpadła w tarapaty.
— Miłosny — dodał Vitale, zauważając jednak moją zdziwioną minę, postanowił rozwinąć swoją wypowiedź — Hyarin
postanowił jej powiedzieć, co o niej myśli i przekazał mi list,
ponieważ byłem pierwszym wilkiem, jakiego napotkał, a nie chciał robić
tego osobiście. Wiem, że jesteś jej przyjaciółką, więc chciałbym, abyś
ty go wręczyła i otarła sierścią napływające łzy.
Nie zdążyłam zadać już więcej żadnego pytania. Psycholog został zawołany do swojego pacjenta.
꧁↝↝꧂
Nie
wiem, co myślałam, kiedy przekazywałam Kali ten skrawek papieru. Nie
jestem pewna, dlaczego po chwili jedyną rzeczą, która ją interesowała
była jej rodzina. Dlaczego wyglądała na przerażoną i dlaczego jedyne co
była w stanie wykrztusić, to ciche pytanie.
— Gdzie jest Ry? Czy widziałaś go w ciągu ostatnich trzech dni?
Nie
miałam pojęcia, gdzie jest jej brat. Z niesamowitą siłą uderzyła mnie
świadomość, że dawno nie spotkałam go w jaskini wojskowej. Kiedy
pokręciłam głową, spojrzała na mnie, jakbym właśnie wbijała ostrze jej w
serce, a ona resztkami świadomości patrzyła na mój zdradziecki pysk. Po
chwili zostałam sama, ale... czy mogę mówić o samotności skoro była ze
mną niepewność?
꧁↝↝꧂
Węch.
Poczułam
zapach wilka, który już przewinął się w trakcie mojego żywota, po
chwili rozpoznając w nim bohatera mojej ostatniej przygody z Kali. Nie
wiem, jak pachnie szok, ale cichutki głosik w mojej podpowiadał mi, że
właśnie wzdycham go haustami do płuc. Zapach Vitale
mieszał się z aromatem błotnistego bagna i wzrok nie musiał wtrącać
się, abym mogła stwierdzić, że w swojej niedawnej wędrówce musiał jakieś
pokonać. Właściwie nie tylko on. Kali i Ry
nie mogli znajdować się dalej niż trzy kroki od niego, bardzo szybko
wychwyciłam ich obecność. A miejsce? Nic co kiedykolwiek zarejestrował
mój nos, nie napawało mnie większym strachem.
Smak
Zasmakowałam
odrazy. Dreszczu. Niepokoju. Moje kubki smakowe. One. Się. Przeciążyły.
Czy kiedykolwiek znowu będę mogła poczuć błogi smak spokoju? Gorzko.
Sucho. Zimno.
Słuch
Słyszałam krople wody, uderzające o twarde
podłoże. Przekrzykujące się ptasie głosy. Przytłumioną rozmowę, w
której przy odpowiednim skupieniu byłam jednak w stanie rozróżnić słowa.
— Zawsze
byłem ciekawy, czy można uczynić wilczy umysł na tyle słabym, aby mógł
być porównywalny do jednej z naszych ofiar. Czy można uczynić go takim,
abym mógł dostać się do niego i spojrzeć na świat jego oczami? Czy
zdajecie sobie sprawę, jaki to ma naukowy potencjał?
Wzrok
Z
trudem otworzyłam ślepia, lecz po chwili pożałowałam tej czynności. W
tej jednej chwili w życiu zapragnęłam być niewidoma. Wymazać obraz z
pamięci.
Dotyk
Morfeusz pogłaskał mnie i wziął w swoje
objęcia. Całował moją sierść z niezwykłą namiętnością, a ja poczułam,
jak przechodzą po niej dreszcze. Obiecał mi, że zabierze mnie do
najpiękniejszej krainy. A ja już nigdy nie będę się martwić.
<Kali? Ufam Twoim pomysłom :3>
niedziela, 11 kwietnia 2021
Od Espoir CD Kali - "Wyblakłe Słońce" cz.2.3
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz