- Znalazłeś… to? – spytałam patrząc na niewielkie wejście do groty, w której na pewno kryło się coś więcej niż tylko gołe ściany jaskini. Pajęczyny, a co za tym idzie pająki… pewnie szczury też się znajdą. – Zobacz, ma dużo półek wewnątrz – powiedział wchodząc do środka, a przynajmniej próbując wejść. - a wejście jest małe, dzięki czemu słońce nie będzie nas budziło z samego rana. – kontynuował z głową w jaskini, przez co ledwo słyszałam jego słowa.
- Nie. To nie jest to…
- No dobrze, może masz racje. Po
prostu nie chce już spać na tej polanie. Te wszystkie inne wilki… - basior
westchnął, a ja przybliżyłam się do niego.
- Znajdziemy coś niedługo. A
jeśli nie, to zawsze możemy wrócić…
- Chcesz wracać? – wzrok Admirała
mówił mi, że nie spodobało mu się to zdanie.
- Ja… - zaczęłam po czym
westchnęłam lekko. – sama nie wiem. Potrzebuje czasu, żeby się przyzwyczaić. Za
dużo się ostatnio dzieje.
Odwróciłam się i poszłam w
przeciwną stronę nie chcąc o tym dłużej rozmawiać. Czułam się nadal rozbita.
Potrzebowałam jak najszybciej znaleźć coś co zatrzyma mnie w jednym miejscu na
stałe. Admirał był zbyt zmienny by mu ufać i wierzyć, że zaraz nie znajdzie
powodu by i stąd odejść. A dobre wspólne miejsce, piękna jaskinia czy może
nawet polana, mogły nas oboje utwierdzić w przekonaniu, że nie ma innego
miejsca dla nas.
---
Obudziłam się z ciężką głową i
zamglonym wzrokiem. Węchem zaczęłam szukać Admirała, którego czułam zewsząd,
ale nie mogłam go dokładnie zlokalizować. Po kilku chwilach poczułam jeszcze
jeden znajomy zapach, który zdecydowanie nie przypadł mi do gustu.
- Obudziła się nasza Śpiąca
Królewna. – drgnęłam na nienawistny ton mówiącego. Czekałam, aż oczy przyzwyczają
mi się do otoczenia, a ciało zechce ze mną współpracować.
- Zostałaś lekko odurzona, ale
nie martw się, za kilka godzin wrócisz do siebie. – warknęłam lekko, choć bez
mocy jaką chciałam z siebie wydobyć. Czułam, że byłam słaba, zbyt słaba by się
bronić i walczyć. Choć nie czułam żadnego bólu, to czułam wiotkość mięśni i
stawów, która nie pozwalała mi na kontrolę nad własnym ciałem.
- Czego chcesz? – spytałam zbyt
lekko i zbyt cicho jak na zaistniałą sytuację.
- Co to za akcja była, Ciri? –
nowy głos, który odbił się od ściany jaskini, zdziwił mnie na tyle, że
spojrzałam w jego stronę i zaczęłam mrugać szybciej bo zobaczyć twarz rozmówcy.
Czułam się jak w koszmarze, a może to właśnie był koszmar? Może moja
podświadomość postanowiła sobie ze mnie zakpić? Nie mogłam sobie przypomnieć,
czy moje poranne przebudzenie wraz ze wstaniem słońca, było wystarczająco
rzeczywiste by móc obalić moja teorię. Chciałam tylko poszukać mi i Admirałowi
nowej jaskini… Znaleźć nam miejsce w świecie i w końcu zostawić za sobą
przeszłość. Nie pamiętałam bym coś znalazła a tym bardziej nie pamiętałam jak
znalazłam się tutaj. W naszej jaskini w górach, otoczona przez dwunożną
kreaturę wilka i… własną matkę.
- Mamo? – szepnęłam widząc
przeskakującą rudość w oczach.
- Co się z Tobą dzieje dziecko? –
spytała z bólem w głosie, a ja poczułam jak ten ból wnika do mojego serca.
Właśnie dlatego chciałam odejść po cichu. Nie informować ich… tak jak mówiła
Nymeria. Prawda ich zniszczy. A już na pewno zniszczy moją matkę.
- Ja tylko… próbuje
- Próbujesz obalić Agresta?
- To nie tak! – krzyknęłam,
patrząc na nią już czystym wzrokiem. Leżałam jak przykuta do podłogi, mając
siłę tylko poruszać głową. W moim umyśle znowu zagościł mętlik. To właśnie to.
To moja kara, za coś co zrobiłam. Zrobiłam to pomimo ostrzeżeń płynących prosto
z serca, dla kogoś kogo kochałam bardziej od samej siebie.
- To powiedz mi o co chodzi! –
wadera przybliżyła się do mnie, roznosząc swój zapach wokół mnie. Wyglądała na
zmartwioną i zbolałą. Stojący niedaleko Mundus patrzył na wszystko z lekkim uśmieszkiem,
oparty o ścianę jaskini. Wtedy coś we mnie pękło. Poczułam coś, czego wcześniej
nie czułam. Pewność, że to co zrobiłam i robię ma sens. Nie jest tylko
wybrykiem młodzieńczego buntu… siedząca przede mną wadera na pewna tak by to
określiła.
- Nie potrafię tego wyjaśnić. –
powiedziałam tym razem bez wyrazu. Nie pozwolę mu widzieć się w takim stanie.
Mogłam być słaba fizycznie, ale nie jestem słaba psychicznie. Nie dam się
otumanić i zmanipulować. – Wiem tylko tyle, że Oni kłamią. – nie musiałam mówić
kto dokładnie. Wypowiedziałam to patrząc na patyczakową postać stojącą u
wyjścia z jaskini. Wszystko było jasne i klarowne. Byłam gotowa na karę. Mogłam
zostać Omegą, niech wyślą mnie nawet do wariatkowa, ucieknę stamtąd szybciej
niż się tam znajdę. Albo uratuje mnie Admirał. Na pewno mnie uratuje.
- Dlaczego to robisz, Skarbie? –
miłość w słowach mojej rodzicielki powoli odkrajała kawałki mojego serca.
Widziała, że w niej walczą te same demony co we mnie. W końcu byłam jej córką. Krwią
z jej krwi i duszą z jej duszy. Szkoda, że tak mało związanymi na przestrzeni
tych minionych wspólnie i osobno lat.
- Nie pytaj mnie o to Matko. Nie
uzyskasz satysfakcjonującej Cię odpowiedzi. – byłam już spokojna. Moje serce
biło miarowo w nieruchomym, ciężkim ciele. Cokolwiek się stanie… nie będę już
grać jak oni chcą. Jestem sobą, jestem jedyna w sowim rodzaju i nie jestem
zależna od ich opinii. Jest tylko jeden wilk, jedno stworzenie na całym tym
świecie, którego ocena miała dla mnie znaczenia. Nie, mylicie się. To nie jest
Admirał. To ja.
---
- Co z nią zrobimy? Może trzeba
powiadomić Agresta? – usłyszałam wybudzając się z krótkiej drzemki. Nadal byłam
w tym samym miejscu, ale na szczęście przez resztę dnia miałam spokój. Cały
czas pilnowali mnie ochroniarze Mundusa, a matka zaglądała tu co kilka godzin.
Miałam prawie stu procentową pewność, że ojciec o niczym nie wiedział. Bo po
co? Nigdy nie zgodziłby się z Karą… z matką. Jego miłość była bezwarunkowa,
nigdy nie zrobiłby mi czegoś takiego, za tak drobne przewinienie.
Patrzyłam na dwie stojące u
wejścia postacie, pogrążone już w mroku nocy.
- Agrest wysle ją tylko na
terapię. A sposoby Vitale… powiedzmy, że nie należą do najprzyjemniejszych.
- Szkło by chyba oszalał, jakby jego
druga córka wylądowała w tym samym miejscu… Zostawmy ją tu na noc, zdecydujemy
rano. – Matka odwróciła się i poszła w stronę plaży. Bo gdzie nadziej… Mundus
spojrzał w moją stronę, na szczęście zdążyłam na czas zamknąć oczy, dzięki
czemu nie zauważył, że zdążyłam się już wybudzić. Czy matka już wiedziała o
mnie i Admirale? Czy tylko patriotyzm pozwolił jej na sprzymierzenie się z
Mundusem? Nie rozumiałam jak do tego wszystkiego doszło, ale wiedziałam, że
muszę się stąd jakoś wydostać. I to szybko.
<Admirał?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz