czwartek, 29 kwietnia 2021

Od Delty CD Pandory - "Krwawy Księżyc"

 Dyszał jeszcze chwilę czując jak śmierć przysiada się do niego na grubej gałęzi i spogląda w jego oczy. Jeśli nie zginie on, będą musieli zginąć oni, a Delcie nie śpieszno było do grobu. Widział cztery pary oczu wpatrzonych w jego drobne ciało, niczym czające się w czeluściach ciemności koszmary, napadające spokojne noce. Zjeżył sierść na karku widząc jak rude futro zbliża się do pnia i odbijając się od niego próbuje dosięgnąć jego zwisającego ogona. Na marne. Granatowy wilk siedział za wysoko dla jego nędznych porywów umysłu i pomysłów. Jednak zaraz potem podciągnął ogon pod łapy, aby nie powiewał swobodnie na wietrze.  Dłuższą chwilę rdzawy wilk próbował doskoczyć do niego, jakby licząc że dostanie skrzydeł, że nauczy się latać niczym ptak i porwie swoją ofiarę w szpony podrzynając jej gardło. Delcie w końcu aż zachciało się śmiać z komizmu swojego położenia. Został sam, aczkolwiek przynajmniej deszcz ustał swojego samolubnego zachowania, zabierając ze sobą chmury i pozwalając w końcu księżycowi rzucić nikłe światło na otaczającą zbiegowisko przyrodę. Wszystko wydawało się teraz takie sielankowe i spokojne jakby nie zwiastując nadchodzących zdarzeń przyszłości. I jedynie śmierć siedząca na drzewie i z wyższością mierząca ich wzrokiem wyliczała cichym wiatrem wyliczankę: kto zginie, kto nie, swoją kosą wskazując kolejne karki. I tylko jej znany był wynik.

Delta odetchnął ciężko widząc kątem oka sylwetkę na skraju lasu, która po chwili wyłoniła się w światło naturalnej satelity świata. Delta czuł jak dreszcz przebiega przez jego kręgosłup, gdyż wydało mu się przez chwilę jakby za posturą ciągnął się mroczny cień i aura tak przerażająca, że mogłaby zabić go choćby się zbliżając. Dopiero kilka sekund potem, kilka kroków bliżej i jedno słowo w przód małego basiora olśniło, kim jest ta dobrze znana mu wadera. Pandora stała przed nimi, poważna i skamieniała jak zwykle. Siłą powściągając swoje emocje. Słowa jakie z początku wypowiadała wydały się granatowemu wilkowi tak bardzo nieodpowiednie, jednak uwaga 4 napastników w pełni skupiła się na waderze. Warknięcia napełniły polanę niczym woda rzekę drażniąc uszy swoim szumem i porywając serca nurtem w objęcia silnego napięcia, spinającego mięśnie i karki. Białe kły zabłyszczały w świetle księżyca, a Pandora przysiadła na tylnich łapach mrużąc oczy. Delta czuł w głębi serca, że nie ma innego wyjścia, a jednak bał się. Bał się zabić 4 istoty nieważne dla nich, ale istotne dla innych. Chociaż czy chciał przy tym umierać? Czy chciał stracić życie aby ocalić 4 istnienia, które rzucały się do jego gardła? Nie. Nie chciał i to pozostawało dla niego oczywiste. Nie tyle co bał się śmierci, a miał swój cel, swoje miejsce na świecie i nie widział jeszcze sensu z witania się ze starą znajomą oko w oko. Dlatego wstał na chwiejących się nogach skupiając. Natura dalej stroszyła swoje względy jakby zupełnie nie obchodziło jej że zaraz zielona miękka trawa przebarwi się w metaliczny kolor czerwieni.  Świat jakby stanął w miejscu. Pandora zastygła, a jedyne co świadczyło o tym że żyje były oczy, które przebiegały z jednego napastnika na drugiego. Platynowi wilk stał centralnie naprzeciwko niej, a zaraz obok mieniło się rudawe futro drugiego basiora. Na ich tyłach pozostawały jeszcze dwa wilki. Szaro-brązowa wadera, niewiele większa od Pandory oraz biały basior, którego futro mieniło się delikatną dozą błękitu.  Czterech wymagających przeciwników, wprawionych w boju, o nieznanych mocach i silnej woli. Delcie cisnęły się łzy do oczu jednak odgonił je ruchem głowy.

    -Najpierw zabijemy ciebie, a potem tego kundla z drzewa.- warknął przed chwilą szarmancki wilk i postąpił krok do przodu wzbijając w powietrze atmosferę walki. I wtedy jakby wszystko wokół poczuło co się święci. Zerwał się delikatny wiatr, który powolutku gnał chmury po niebie. Kolejny deszcz zbliżał się wielkimi krokami, na korzyść dwójki podróżników.  Zmyje ślady, zatrze zapachy.

    -Zobaczymy kto kogo zabije!- twardy, zimny ton Pandory puścił ciężki dreszcz po kręgosłupie platynowego bezimiennego. Jego szczęki zacisnęły się mocno wyrywając głośne warknięcie z wnętrza potężnego cielska. Skoczył przed siebie lądując jednak na ziemi zamiast na waderze jak ewidentnie miał w zamiarze. W dodatku ostre pazury czarno białej wadery zagłębiły się w jego boku, ryjąc długie i głębokie szramy, po których blizny pozostaną z nim na wieki, o ile w ogóle tą walkę przeżyje. Jednak niewiele było walki jeden na jednego gdyż do przyjaciółki Delty doskoczył też rudy towarzysz platynowo futrego, który podnosił się z bólem z ziemi. Jednak i ten ominął swój cel kończąc bokiem w trawie z raną na pysku. A Delta jedynie patrzył z góry i podziwiał zwinne, szybkie i pewne ruchy wadery. Sam mógł jedynie pozazdrościć jej tej umiejętności walki. Pomimo że swoją zwinność miał i doceniał, to walczyć nie umiał tak pięknie i majestatycznie, o ile w ogóle umiał. Mały wilk spuścił uszka po sobie i przymknął oczy biorąc głęboki wdech. Czas było działać, bo przecież Pandora nie może walczyć tylko sama. Chociaż nie wierzył w swoje wielkie siły zeskoczył z drzewa tuż obok wadery rzucając jej szeroki uśmiech. Basior który jeszcze niedawno przy niej stał był już przy Pandorze. Wszyscy trzej którzy rzucili się na nią mieli problem z zadaniem najmniejszego zadrapania, jednak cztery wilki to byłaby lekka przesada.

Wadera ta zmierzyła go wzrokiem zaskoczona. Jej łapy wyglądały jakby miały kierować się już w kierunku walczącej koleżanki wątłego basiora. Obojgu ta sytuacja wydała się przez chwilę nader absurdalna i gapili się na siebie stojąc w miejscu. Delta nisko na nogach w końcu sobie przysiadł, dezorientując nieznajomą jeszcze bardziej. Prawdopodobnie wzbudzał w niej wątpliwości. W końcu przypominał szczenię, a nawet największe potwory miewają opory przed zabiciem niewinnego malucha. To zawahanie Delta wykorzystał. Miał już na tyle siły aby bezczelnie wbić się do jej głowy i ogłuszyć trikiem, który wykorzystał już kiedyś na Pandorze. Padła na ziemię na wpółprzytomna, a obok niej po chwili wylądował odepchnięty silnie przez waderę rudy wilk. Ten podniósł się powoli, cały poraniony i dysząc już miał rzucić się w kierunku Pandory kiedy dostrzegł jego kątem oka i leżącą  koleżankę. Ich oczy spotkały się na sekundę dopóki Delta nie uniósł głowy z szerokim uśmiechem.  I jakkolwiek komicznie to zabrzmi, wilk posunął wzrokiem za nim, w samą porę aby spotkać się z szarą powierzchnią średniej skały, która teraz przestała być unoszona przez telekinezę i bezczelnie zaległa na rudym pysku, mało go nie miażdżąc. A Delta nadal siedział i teraz oglądał jak Pandora kolejno gryzie, kopie i drapie pozostałych dwóch napastników. Długo jej nie zajęło rozprawienie się z oboma do końca. Nie byli w stanie wstać, ranieni, a krew powolutku wsiąkała w ziemię wokoło. Delta westchnął. Nawet jeśli jeszcze byli żywi to jeśli nikt ich nie znajdzie skonają do rana. Nie ruszyło go to. Znał swoją znajomą za dobrze żeby teraz żałować paru dusz więcej. Podniósł się z ziemi i podszedł do wadery.

     -Dziękuję. -szepnął oglądając ją ze wszystkich stron w poszukiwaniu ran. Znalazł tylko parę zadrapań, które nie wymagały nawet dotknięcia aby zostać wyleczone. - Boli cię coś jeszcze?- zmartwił się. W końcu walczyła z 3 wilkami! On może i prawdopodobnie zabił jednego a ogłuszył drugiego, ale jednak to nie był wielki wyczyn.

 

<Pandora? Uderzyłem pół na pół :) >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz