sobota, 17 kwietnia 2021

Od Espoir CD Agresta - "Wyblakłe Słońce" cz.3.7

 — Nie masz się czego bać, aniołku. To tylko zły sen. Bardzo zły sen — wyszeptał znany mi głos i jedyną reakcją mojego organizmu na dźwięk tych słów okazały się przebiegające po plecach dreszcze. Wstrząsy bawiły się moim bezwładnym ciałem, a moje zmęczone oczy widziały jedynie zniekształcone rysy jaskini medycznej. W odpowiedzi na niewielki dopływ powietrza do mojego wnętrza rozpaczliwie wzięłam głęboki oddech i chrapliwie wypuściłam powietrze, zupełnie tracąc siły na dostarczanie tlenu szybciej niż w okazjonalnych, płytkich oddechach. Wokół mnie zaczęły tańczyć najrozmaitsze barwy, które łączyły się ze sobą, przenikały się i muskały moją sierść. Po chwili przestałam kontrolować wydzierający się z mojego gardła krzyk. On tu jest. Ja zginę. Zginę. Zwinęłam się w ciasny kłębek, słysząc tylko bicie własnego serca i czując, jak mój brzuch pulsuje. Zacisnęłam zęby i w przypływie pewności siebie krzyknęłam.
— Nic mi nie zrobisz, słyszysz?! Jestem bezpieczna, Rubid... Chyba — znowu złamałam się i zaczęłam szlochać. Jestem twarda. Nie, nie jestem. Wdech. Wydech. Chyba się duszę. Trzask. Czy to... czy to moje kości?
꧁↝↝꧂


  — Vitale? — zapytałam, widząc, że basior siedzi tyłem ze spuszczoną głową — Czy mogłabym wiedzieć, co się stało?—zadrżałam, czując, że przez ostatnie dni straciłam poczucie bezpieczeństwa.
  — Kodeina plus alkohol— odpowiedział spokojnie.
  — Co? — pierwsze egzotyczne słowo wzbudziło we mnie ogromny niepokój, który po chwili ogarnął każdą komórkę w moim ciele.
  — Nic groźnego — westchnął i obrócił się do mnie — Sąsiedzi sprawdzili, jak zareagujecie na nadmiar nieszkodliwego środka, ale okazało się, że nawet on ma jakieś skutki uboczne. Udało nam się ustalić kilka, które nie mają dużego wpływu na Wasz organizmy. U Ciebie były to głównie halucynacje — zrobił pauzę i spojrzał głębiej w moje oczy, uśmiechając się—Właściwie, po części żartując...byłaś dość problematycznym pacjentem.
  — Co? Dlaczego? Halu...co? — w mojej głowie kłębiły się nowe informacje, które ciężko było mi przełknąć, najbardziej jednak denerwowała mnie ciągła obecność uśmiechu na pysku psychologa — Chwila, co wy zrobiliście?
—Niektóre środki zapewniają niezwykle realistyczne omamy wzrokowe, Mitriall. To, czego byłaś świadkiem przez ostatnie dni to działanie kodeiny rozpylonej w jaskini, w której Cię umieszczono. Nic groźnego nie powinno Cię czekać. Dopilnowaliśmy, aby taka sytuacja z ich strony się nie powtórzyła, trwają dyskusje z sekretarzem oraz podejrzanymi.
 — Co mi zrobiliście? — powtórzyłam uparcie, na co Vitale jedynie się zaśmiał.
 — Aż tak nie ufasz lekarzom, dziewczynko? — przechylił głowę na bok—Tylko lekko pomogliśmy Twojemu organizmowi w walce.
— Pomogliście? — wstrzymałam oddech, aż do momentu, kiedy po dłuższej chwili mój rozmówca zdecydował się mi odpowiedzieć.
 — Na pewno zadziałaliśmy na Twoje dobro bardziej niż Ty. Więc błagam, łaskawie mi się tu nie uduś — po chwili jednak powrócił do rozmowy, widząc w moich oczach przerażenie — Przepraszam, Mitriall, nie powinienem żartować. Przez tych kilka dni staraliśmy Ci się zapewnić odpowiednią opiekę zdrowotną. Nie mam prawa Cię jeszcze puścić, inne wilki zadecydowały, że powinnaś tutaj pozostać ze względu na szansę wystąpienia jeszcze innych skutków. Wybór należy do Ciebie, ale jest iluzją. Agrest powiedział, że najlepszą opcją jest jeszcze kilka naszych spotkań, w celu oswojenia szalejących w Ciebie emocji. Jeszcze jedno. Twój żołądek, czyli taki woreczek, który pomaga Ci w różnych przemianach pokarmu, spożywanego przez Ciebie może jeszcze próbować walczyć, ale nie przejmuj się tym, co dzieje się w tam w środku. Dobrze, że w końcu obudził się do życia. Zgłaszaj jednak wszystkie bóle i dolegliwości w tej i innych okolicach. To dla Twojego dobra.
꧁↝↝꧂

Nie miałam siły na nic. Jedyne, co teraz czułam to przeraźliwy ból głowy i suchość w pysku. Jeszcze przed chwilą byłam przerażona, ale bardzo szybko minęło, przynosząc tylko lekki niepokój panoszący się gdzieś nad tyłem szyi. Jęknęłam. Nic nie jest tak, jak powinno. Sapiąc, obróciłam się na drugi bok i podjęłam mimowolną obserwację, jak powoli cały obraz zapełnia się mroczkami. Mówił, że ma być dobrze. Vitale przekonał mnie, że już nic mi nie będzie. Do mojego wnętrza zapukała wściekłość, a ja otworzyłam jej drzwi. Czyli to kolejny fałszywy komunikat. Nikt nie chciał mnie słuchać i ofiarować mi choć krzty prawdy. Zemszczę się. Zemszczę...
 — Dajcie mi więcej — wyszeptałam, jednak widząc, że żaden z wilków, które mnie mijały, nie zwracały na mnie uwagi w bałaganie, panującym w jaskini medycznej — Dlaczego mnie nie słuchacie?— krzyknęłam na cały głos — Chcę coś, co uśmierzy mój ból.
꧁↝↝꧂


Po kilku godzinach było mi znacznie lepiej, więc zwlokłam się ze swojego miejsca i mimo protestów lekarzy, opuściłam jaskinię w poszukiwaniu Agresta. Wiodła mnie naruszona godność i silne poczucie niesprawiedliwości. Kiedy jednak ujrzałam szarego basiora- wystarczyło mi usłyszenie imienia wilczycy, z którą rozmawiał, aby mieć powód do oddalenia się. Valerie. Tej nocy wyszłam na spacer, rozpływając się w powietrzu dla członków WSC. Ostatnim, co było mi dane usłyszeć w skupisku wilków to krzyk Flory, która zwracała się teraz do jednego ze swoich pomocników. Nikomu już nie ufałam.
<Agrest?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz