— Nie masz się czego bać, aniołku. To tylko zły sen. Bardzo zły
sen — wyszeptał znany mi głos i jedyną reakcją mojego organizmu na dźwięk
tych słów okazały się przebiegające po plecach dreszcze. Wstrząsy bawiły
się moim bezwładnym ciałem, a moje zmęczone oczy widziały jedynie
zniekształcone rysy jaskini medycznej. W odpowiedzi na niewielki dopływ
powietrza do mojego wnętrza rozpaczliwie wzięłam głęboki oddech i
chrapliwie wypuściłam powietrze, zupełnie tracąc siły na dostarczanie
tlenu szybciej niż w okazjonalnych, płytkich oddechach. Wokół mnie
zaczęły tańczyć najrozmaitsze barwy, które łączyły się ze sobą,
przenikały się i muskały moją sierść. Po chwili przestałam kontrolować
wydzierający się z mojego gardła krzyk. On tu jest. Ja zginę. Zginę.
Zwinęłam się w ciasny kłębek, słysząc tylko bicie własnego serca i
czując, jak mój brzuch pulsuje. Zacisnęłam zęby i w przypływie pewności
siebie krzyknęłam.
— Nic mi nie zrobisz, słyszysz?! Jestem
bezpieczna, Rubid... Chyba — znowu złamałam się i zaczęłam szlochać.
Jestem twarda. Nie, nie jestem. Wdech. Wydech. Chyba się duszę. Trzask.
Czy to... czy to moje kości?
꧁↝↝꧂
— Vitale?
— zapytałam, widząc, że basior siedzi tyłem ze spuszczoną głową — Czy
mogłabym wiedzieć, co się stało?—zadrżałam, czując, że przez ostatnie
dni straciłam poczucie bezpieczeństwa.
— Kodeina plus alkohol— odpowiedział spokojnie.
— Co? — pierwsze egzotyczne słowo wzbudziło we mnie ogromny niepokój, który po chwili ogarnął każdą komórkę w moim ciele.
— Nic groźnego — westchnął i obrócił się do mnie — Sąsiedzi sprawdzili,
jak zareagujecie na nadmiar nieszkodliwego środka, ale okazało się, że
nawet on ma jakieś skutki uboczne. Udało nam się ustalić kilka, które
nie mają dużego wpływu na Wasz organizmy. U Ciebie były to głównie
halucynacje — zrobił pauzę i spojrzał głębiej w moje oczy, uśmiechając
się—Właściwie, po części żartując...byłaś dość problematycznym
pacjentem.
— Co? Dlaczego? Halu...co? — w mojej głowie kłębiły się
nowe informacje, które ciężko było mi przełknąć, najbardziej jednak
denerwowała mnie ciągła obecność uśmiechu na pysku psychologa — Chwila,
co wy zrobiliście?
—Niektóre środki zapewniają niezwykle realistyczne omamy wzrokowe, Mitriall.
To, czego byłaś świadkiem przez ostatnie dni to działanie kodeiny
rozpylonej w jaskini, w której Cię umieszczono. Nic groźnego nie powinno
Cię czekać. Dopilnowaliśmy, aby taka sytuacja z ich strony się nie
powtórzyła, trwają dyskusje z sekretarzem oraz podejrzanymi.
— Co mi zrobiliście? — powtórzyłam uparcie, na co Vitale jedynie się zaśmiał.
— Aż tak nie ufasz lekarzom, dziewczynko? — przechylił głowę na bok—Tylko lekko pomogliśmy Twojemu organizmowi w walce.
— Pomogliście? — wstrzymałam oddech, aż do momentu, kiedy po dłuższej chwili mój rozmówca zdecydował się mi odpowiedzieć.
— Na pewno zadziałaliśmy na Twoje dobro bardziej niż Ty. Więc błagam, łaskawie mi się tu nie uduś — po chwili jednak powrócił do rozmowy, widząc w moich oczach przerażenie — Przepraszam, Mitriall,
nie powinienem żartować. Przez tych kilka dni staraliśmy Ci się
zapewnić odpowiednią opiekę zdrowotną. Nie mam prawa Cię jeszcze puścić,
inne wilki zadecydowały, że powinnaś tutaj pozostać ze względu na
szansę wystąpienia jeszcze innych skutków. Wybór należy do Ciebie, ale
jest iluzją. Agrest powiedział, że najlepszą opcją jest jeszcze kilka
naszych spotkań, w celu oswojenia szalejących w Ciebie emocji. Jeszcze
jedno. Twój żołądek, czyli taki woreczek, który pomaga Ci w różnych
przemianach pokarmu, spożywanego przez Ciebie może jeszcze próbować
walczyć, ale nie przejmuj się tym, co dzieje się w tam
w środku. Dobrze, że w końcu obudził się do życia. Zgłaszaj jednak
wszystkie bóle i dolegliwości w tej i innych okolicach. To dla Twojego
dobra.
꧁↝↝꧂
Nie miałam siły na nic. Jedyne, co teraz czułam to
przeraźliwy ból głowy i suchość w pysku. Jeszcze przed chwilą byłam
przerażona, ale bardzo szybko minęło, przynosząc tylko lekki niepokój
panoszący się gdzieś nad tyłem szyi. Jęknęłam. Nic nie jest tak, jak
powinno. Sapiąc, obróciłam się na drugi bok i podjęłam mimowolną
obserwację, jak powoli cały obraz zapełnia się mroczkami. Mówił, że ma
być dobrze. Vitale
przekonał mnie, że już nic mi nie będzie. Do mojego wnętrza zapukała
wściekłość, a ja otworzyłam jej drzwi. Czyli to kolejny fałszywy
komunikat. Nikt nie chciał mnie słuchać i ofiarować mi choć krzty
prawdy. Zemszczę się. Zemszczę...
— Dajcie mi więcej — wyszeptałam,
jednak widząc, że żaden z wilków, które mnie mijały, nie zwracały na
mnie uwagi w bałaganie, panującym w jaskini medycznej — Dlaczego mnie
nie słuchacie?— krzyknęłam na cały głos — Chcę coś, co uśmierzy mój
ból.
꧁↝↝꧂
Po kilku godzinach było mi znacznie lepiej, więc zwlokłam
się ze swojego miejsca i mimo protestów lekarzy, opuściłam jaskinię w
poszukiwaniu Agresta. Wiodła mnie
naruszona godność i silne poczucie niesprawiedliwości. Kiedy jednak
ujrzałam szarego basiora- wystarczyło mi usłyszenie imienia wilczycy, z
którą rozmawiał, aby mieć powód do oddalenia się. Valerie. Tej nocy wyszłam na spacer, rozpływając się w powietrzu dla członków WSC.
Ostatnim, co było mi dane usłyszeć w skupisku wilków to krzyk Flory,
która zwracała się teraz do jednego ze swoich pomocników. Nikomu już nie
ufałam.
<Agrest?>
sobota, 17 kwietnia 2021
Od Espoir CD Agresta - "Wyblakłe Słońce" cz.3.7
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz