Spojrzałam na młodą waderkę. Mała nie wyglądała na szczeniaka, który uciekł z domu, ponieważ rodzice czegoś Jej nie dali, bądź raz krzyknęli. Wręcz przeciwnie, wydawała się pewna swej decyzji, oraz wręcz widać było po maluchu, że potrzebuje opieki i pomocy.
- Już, już - powiedziałam spokojnym głosem, podchodząc bliżej waderki i obejmując ją łapą. Uwielbiam szczenięta. Mogłabym z nimi rozmawiać całe dnie, co w przypadku dorosłych wilków sprawia mi ogromny problem. - Powiedz mi... jak się nazywasz?
- Joena - łyknęła przez łzy.
- Dobrze, Joeno. Mnie zaś zwą Wuwuzela. - Usiadłam. - Jesteśmy na terenie watahy do której należę, nazywa się ona Watahą Srebrnego Chabra. Jest tutaj około dwudziestu wilków, w tym kilka szczeniąt.
Mała spojrzała na mnie wielkimi, załzawionymi oczami.
- Jesteś może głodna? - zapytałam. Waderka wydawała się być dość chuda, oraz słaba... i na pewno zmęczona. Wybrałyśmy się do mojej jaskini, gdzie dałam Joenie rano upolowanego zająca. Mała po pożywieniu się zaczęła ziewać.
- Prześpij się. - Zaoferowałam. - Później pójdziemy do Zawilca, samca alfa watahy. W razie gdybyś była szukana, to dobrze by było aby wiedział, że tu jesteś.
- A.. nie mogę zostać z Wami? - zapytała. Spojrzałam na małą niepewnie.
- To już nie od mnie zależy niestety. - westchnęłam.
Położyłam się obok samiczki, która po chwili odpłynęła w głęboki sen.
< Joena? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz