poniedziałek, 31 grudnia 2018

Od Caeldori CD Wrotycza


Patrzyłam, wróć, zerkałam z wyrzutami sumienia na siedzącego niżej basiora, bezpośrednio odsłoniętego na to padające nie wiadomo co. Czułam się winna, że mam taki lęk i przez to, Wrotycz teraz cierpiał za moje słabości. Jedyne co mogłam zrobić... Wysunęłam długi ogon, który szczęśliwie był strasznie puchaty, zakrył szczelnie odsłoniętą głowę wilka.
-Hm?- Wydał z siebie pomruk zdziwienia kiedy spojrzał w górę. Uciekłam na bok wzrokiem pełnym skrępowania. Siedzieliśmy tak jeszcze może z dwadzieścia minut, do momentu, kiedy opady się skończyły.
-No, chyba już się uspokoiło- powiedział wstając Wrotycz. Spojrzał na mnie z nieodgadnionym wyrazem pyska podczas mojego łagodnego zeskoku. Kiedy ponownie znalazłam się na płaskim, dalej unikałam kontaktu wzrokowego.- Wszystko w porządku?
-Przepraszam- powiedziałam wzdychając.
-Za co?- Zdziwił się ciemny basior.- Swoją drogą, dzięki za zasłonięcie ogonem. Chociaż nie musiałaś.
-Źle się z tym czułam- powiedziałam ciszej posmutniała.- Chociaż tak mogłam jakoś pomóc.
-Hej, nie musisz się z tym gryźć- odparł wykonując przy tym ruch, jakby chciał mnie poklepać po barku. Nie zdołał, bowiem szybko zrobiłam unik i krok wstecz. Cofnął łapę, która dalej wisiała w powietrzu.- Co jest? Zrobiłem coś złego?
-J-ja... N-nie! Nic złego nie zrobiłeś!- Rzekłam szybko po czym spuściłam barki w geście bezradności i zwieszając głowę.- To m-moja wina... Boję się kontaktu fizycznego.
-Jak to? Z Paletką chodziłaś bardzo blisko- zauważył to, co było wczoraj. 
-Bo to wadera. Z nimi średnio przepadam za dotykiem. Ale basiory... Wybacz- szepnęłam czując z wolna gromadzące się łzy.

< Wrotycz? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz