- Źle się czujesz? - zapytałem z troską, której nie spodziewałem się nawet po sobie samym. Potem szybko ucichłem, nie chcąc niepotrzebnie zwrócić na siebie i na to zbytniej uwagi pozostałych.
- Nie lubię brać bezpośredniego udziału... I nie umiem polować - powiedziała, a raczej mruknęła smętnie Caeldori po chwili milczenia. Westchnąłem cicho.
Gdy w końcu znaleźliśmy odpowiednie cele, które mogłyby zostać schwytane, Palette zatrzymała się w pół kroku i szepnęła do towarzyszki:
- Nie musisz polować, jeżeli nie chcesz. Pójdziemy sami, a potem odnajdziemy się w razie, gdyby coś poszło nie tak i będziemy musieli gonić stado.
Caeldori skinęła głową, nadal w milczeniu.
- Chodź, Wrotycz - skinęła głową w moją stronę. Oderwałem wzrok od Caeldori, na której spoczywał on bezmyślnie przez ostatnią chwilę i ruszyłem za siostrą, zostawiając waderę samą.
Przez krótki czas goniliśmy stado saren, by następnie zaatakować z dwóch stron zwierzę biegnące jako ostatnie. To było szybkie i tanie zwycięstwo. Nawet nie zdążyliśmy się zmęczyć.
Ciągnąc za sobą zdobycz wróciliśmy w miejsce, gdzie miała czekać na nas owa urocza, niepolująca duszyczka. Ku naszemu, a być może tylko mojemu zdumieniu, nie zastaliśmy Kwiatuszka na wcześniej umówionej pozycji. Potoczyłem błędnym wzrokiem wokoło w nadziei, że ją dostrzegę. Musiałem wyglądać dosyć bezradnie, bo Palette wtrąciła uspokajającym głosem, próbując się uśmiechnąć:
- Caeldori pewnie odeszła kilka kroków... znajdziemy ją szybko. Przecież nic nie miało prawa się jej tutaj wydarzyć.
Przytaknąłem niechętnie. Byłem w stanie uwierzyć, że znudziło jej się czekanie na nas, nawet jeśli nie musiała siedzieć tutaj zbyt długo, nie mogłem jednak być pewien, że w pobliżu nie grozi jej nic złego.
- Chodźmy - teraz z kolei to ja pociągnąłem za sobą siostrę, z biciem serca idąc szybko przed siebie. Na moment przymknąłem oczy i wciągnąłem powietrze do płuc. Wszędzie zapach zaginionej był równie intensywny.
< Caeldori? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz