niedziela, 30 grudnia 2018

Od Wrotycza CD Caeldori

- O tak... - uśmiechnąłem się ciut tępo - wyglądasz zupełnie inaczej niż większość z nas, Caeldori.
- Tu ma rację, ale czas chyba spać. Moi kochani, odwiedzicie nowo przybyłą jutro - przerwała moja siostra - teraz musi odpocząć.
- Oczywiście - druga wilczyca, która kilkanaście minut temu z entuzjazmem pogrzebała moje plany, przytaknęła, jakby sobie o czymś przypomniała i dodała - dobranoc, Caeldori!
- Dobranoc - powtórzyłem spokojnie, wbijając wzrok w waderę. Ta obdarzyła mnie przelotnym spojrzeniem. Wyglądało to, jakby pomimo strachu chciała sprawdzić, czy się jej przyglądam. Opuściłem wzrok, złoszcząc się na siebie w myślach za to świdrujące spojrzenie. Nie powinienem tak się w nią wślepiać. To tylko jeszcze bardziej ją przestraszy. Na dziś dość już wrażeń, niech śpi. Niech spokojnie śpi.
Pomimo późnej pory pokonałem truchtem ładnych kilkanaście kilometrów, aby z powrotem dotrzeć do siedziby ligi. Później dosyć długo nie mogłem zasnąć, cały czas myśląc tylko o tym, że jutro znów odwiedzę Paletkę w jej jaskini i... może jakoś bliżej poznam naszą nową członkinię. Same te plany dawały mojemu sercu jakieś przyjemne ciepło.
Z samego rana wyszedłem z naszej siedziby nic nikomu nie mówiąc i ruszyłem biegiem na północ naszych terenów. Biegłem tak dosyć długo, zatrzymałem się dopiero kilkaset metrów od celu. Dalszą część drogi przebyłem wolniejszym krokiem, aby nie dać po sobie poznać pośpiechu. Przecież przyszedłem tylko odwiedzić jedyną bliską rodzinę, czyż nie? Nie, chyba nie do końca. Ale ćśśś.
W jaskini Palette zastałem ją samą i Caeldori. Zapukałem w ścianę, aby dać znać o swoim przybyciu. Dziewczęta popatrzyły w moją stronę.
- O, Wrotycz - siostrzyczka wyglądała na trochę zdziwioną - wchodź. Cóż to się stało, że postanowiłeś mnie odwiedzić?
W milczeniu spojrzałem na jej śliczną towarzyszkę. Było to jednak krótkie spojrzenie i już po chwili znów popatrzyłem na Paletkę.
- Powiesz coś w końcu?
- Dzień dobry - uśmiechnąłem się. Siostra tylko uśmiechnęła się lekko i pokręciła głową.
- Siadaj.
Grzecznie usiadłem obok wader i zacząłem:
- Zastanawiałem się, czy nie przydałaby się wam pomoc w polowaniu. W końcu jesteście tylko we dwie, a wilki polują stadnie.
- Nie poznaję cię, braciszku - roześmiała się dostojnie Palette - skąd ta nagła troska? No nic, nieważne. Dobrze, jeśli tak bardzo ci na tym zależy, możemy pójść razem. Musimy się tylko przygotować, daj nam chwilę.
Niestety, zaraz po mnie, w grocie pojawiła się ta sama co wczoraj wadera. Cała trójka zaczęła wesoło rozmawiać i przygotowania trochę się przeciągnęły. Wiadomo, babskie spotkania.
Potem dotarł jeszcze Mundurek, jak zawsze niepostrzeżenie znajdując się obok nas.
- Przepraszam, ja tylko na chwilę - powiedział, zaglądając do środka - muszę zadać naszej nowej członkini kilka pytań.
- Proszę, proszę, Mundusie. Wejdź - uśmiechnęła się Palette - Caeldori, odejdziemy na moment, a wy porozmawiajcie w spokoju. Idziesz, Wrotek? - dotarły do mnie jeszcze jej słowa, ale udałem, że ich nie słyszę. Tymczasem siostra i ta druga usiadły w kącie jaskini, podczas gdy mój przyjaciel oparł się o ścianę i jak to zwykle robił w podobnych sytuacjach, zaczął zadawać wszystkie swoje pytania. Z braku lepszego zajęcia, siedziałem nadal w tym samym miejscu i udawałem, że nie słucham. Choć, muszę się szczerze przyznać, trochę słuchałem.
- Poproszę najpierw o panienki imię - zaczął spokojnie.
- Caeldori Hime - niemal szepnęła wilczyca.
- Hime... - miałem wrażenie, że Mundus przez ułamek sekundy spojrzał z ukosa na Kwiatuszka, lecz pokiwał głową i mówił dalej - nigdy nie honorowaliśmy tytułów nadawanych z urodzenia. Pozwolisz, że zanotuję po prostu Caeldori.
Zadał jeszcze kilka pytań, a gdy skończył, Palette i jej znajoma wróciły, znów zajmując się Caeldori.
Mundurek podszedł do mnie.
- Czekaliśmy na ciebie wczoraj wieczorem, żeby zrobić obchód - powiedział - ale chyba dosyć późno wróciłeś. Ardyt miał jakiś pomysł dotyczący rozbudowy tej części siedziby, w której zamieszkały nasze pierwsze pary. Tak, żeby każda z nich dostała swoją kwaterę.
- Ach, Mundurek i Ardycik zawsze w służbie Ojczyzny, na posterunku - zaśmiałem się - dzisiaj z nim o tym porozmawiam.
- Nie śpieszy się, na razie są u nas tylko trzy wadery ze szczeniętami, miejsca wystarcza. Ale w razie, gdyby coś miało się zmienić, musimy wcześniej o tym pomyśleć. Ale... widzę, że nasz dowódca jest teraz na zupełnie innym stopniu piramidy potrzeb - schylił się i zajrzał mi w oczy.
- Eeej, ucisz się, ptaszyno - prychnąłem, słysząc ironię w jego głosie.
- Przystopuj troszeczkę, radzę ci jako przyjaciel. Nie pożeraj jej wzrokiem, wiesz, czym to się może skończyć.
- Wiem - spuściłem wzrok.

< Caeldori? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz