Z niemałym zdumieniem popatrzyłem na towarzyszkę podróży, przechylając lekko głowę i przesuwając ją nieznacznie do przodu, z wyrazem ledwie widocznej troski w oczach. Chyba zauważyła to spojrzenie. Cofnąłem pysk. Nagle zrozumiałem więcej, niż przez całą ostatnią dobę.
- Oczywiście... to zrozumiałe - powiedziałem tylko - różne rzeczy dzieją się na świecie i różnych rzeczy byłem świadkiem, Caeldori - mówiłem dalej, po raz kolejny już przy tej istotce sam dziwiąc się swoim słowom i tonowi swego własnego głosu - i najlepiej wiem, jak wiele jest bardziej nieuzasadnionych lęków.
Nie wiem, czy wadera zdążyła dostrzec zły błysk w moich oczach zanim zdążyłem spuścić wzrok. Odwróciłem go jednakże szybko rozglądając się wokół niby z zainteresowaniem, łudząc się, że da się nabrać i uwierzy, że spojrzenie to było jedynie przypadkiem. Nie było, było odbiciem w zwierciadle mojej przeszłości.
Potem szliśmy długo wzdłuż granicy borów. Las był piękny nie zważając na porę roku, a w zimę pogoda dodawała mu chłodnej magii. Nie zamieniliśmy ze sobą ani jednego słowa.
- Caeldori... - zacząłem niepewnie, gdy milczenie przedłużało się. Nie było to jednak milczenie, jakie towarzyszy często spokojnym spacerom z jakimś refleksyjnym, najlepszym przyjacielem, z którym nawet cisza jest czymś naturalnym. To milczenie było niepewnością i zastanowieniem nad wieloma rzeczami, którego po prostu nie potrafiłem wyrazić. Postanowiłem więc spróbować - Caeldori - powtórzyłem - wiesz, za co szanuję WSC? Za jej wewnętrzne ciepło, które towarzyszy chyba wszystkim członkom. Nawet tym, po których nie widać tego na pierwszy rzut oka. A najpiękniejsze tutaj jest to, że bez względu na nasze wady, potknięcia, lęki i wewnętrzne niepokoje, jesteśmy sobie równi jak siostry i bracia. I wszyscy razem piszemy jakąś piękną historię. Takie mam czasem wrażenie - to mówiąc, spojrzałem w niebo, jakbym szukał na nim odpowiedzi na pytanie, którego nigdy nie zadałem. Widocznie te głosy, które słyszę czasem w głowie nie dopuszczają do zadawania trudnych pytań. Tak pewnie działa nasza prosta psychika. Nie pozwala pytać o coś, na co nie jesteśmy w stanie znaleźć odpowiedzi.
Gdy to mówiłem, nie zorientowałem się nawet, że zaszło we mnie coś dziwnego i w jednej chwili przestałem patrzeć na Kwiatuszka tylko jak na waderę, a zacząłem jak na... kogoś więcej. Samemu trudno określić mi, kogo.
< Kwiatuszku? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz