Otworzyłam leniwie oczy. Czułam czyjeś ciepło. Odwróciłam główkę w bok. Zobaczyłam wcześniej poznaną Wuwuzelę. Wadera wpatrywała się we mnie z ciepłym uśmiechem. Ziewnęłam leniwie.
- Dziękuję ci.- odpowiedziałam nieśmiało.
- Nie ma za co.- odparła wadera.
- Jest. Zajęłaś się mną.
- To była dla mnie przyjemność.
-Dla mnie również. Brakowało mi tego.
- Pamiętasz naszą wcześniejszą rozmowę?
- Tak. Kiedy udamy się do Zawilca?
- Gdy tylko odzyskasz siły.- odparła Wuwuzela. Wstałam na cztery łapy i stanęłam dumnie.
- Moje siły już wróciły.- odpowiedziałam dumnie. Wuwuzela zaśmiała się.
- W takim razie chodźmy.- odparła wadera i wstała na równe nogi. Razem z Wuwuzelą udałyśmy się do alfy, zwanej Zawilec. Na samym początku czułam przypływ energii, lecz z czasem czułam się mniej pewnie. Co jeśli oddadzą mnie do mojej rodziny. Nie. Nie mogą tego zrobić. Nie chcę tam wracać.
- Kochana?- spytała Wuwuzela.
- Tak?
- Wszystko będzie dobrze. Nie bój się.
- Dziękuję.- odparłam z lekkim uśmiechem. Poczułam się trochę pewniej. W pewnym momencie napotkaliśmy na swojej drodze białego basiora. To pewnie musiał być Zawilec.
- Dzień Dobry.- powiedziałam nieśmiało.
- Witaj. Kogo my tu mamy?- spytał.
- To jest Joena. Mała waderka, która do nas przybyła.- powiedziała Wuwuzela, podchodząc bliżej nas.
- Gdzie jej rodzice?
- Uciekłam od nich. Nie chcę tam wracać. Tu jest mi dobrze. Wuwuzela dobrze się mną opiekuje.- odparłam ze łzami w oczach. Chciałam zostać w tej watasze. Zostać przy Wuwuzeli.
< Wuwuzela? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz