piątek, 21 grudnia 2018

Od Aisu - "Przeszłość, która boli", cz. 5

 znów urodziny, lecz tym razem nie były one wyjątkowe. Przez cały rok Aisu starała się opanować, ale coraz częstsze flirty od Rose do Beta denerwowały Aisu. Przez ten czas zmieniła się. Rzadko się uśmiechała. Merida starała się podnieść córkę na duchu, lecz obojętność ze strony ojca nie pozwalała Aisu normalnie myśleć. Jej zdaniem Beto powinien raz, a dobrze dać Rose do zrozumienia, że nie jest nią zainwestowany. Aisu starała się zrozumieć dlaczego ojciec postępuje w ten sposób. Te urodziny miały się różnić od wszystkich, ale dlaczego? Aisu jeszcze tego nie wiedziała, ale już niebawem miała się o tym przekonać. Nastał ranek. Wadera otworzyła swoje zielone oczy i spojrzała na legowisko, gdzie kiedyś leżał Figo. Dobrze pamiętała słowa brata. „Nigdy cię nie opuszczę i nie spojrzę na żadną inną.” Aisu prychnęła na wspomnienie słów bratam. Zostanie przy niej i jej nie opuści? Dobre żarty. Wtedy Aisu uwierzyła bratu, lecz teraz widząc go biegającego za jakąś waderą. Nie ma nic do niej. Raczej do brata, który w kółko nawija o swojej nowej „przyjaciółce”. Aisu już na samą myśl robi się źle. Została sama. Merida? Skupiła się na nowych szczeniakach. Beto? Szkoli nowych wojowników. Dei i Timon? Nienawidzą jej. Jedynym przyjacielem Aisu był Rysio. Mały ryś, którego znalazła. Opiekowała się nim najlepiej jak umiała. Teraz on był jej jedyną bliską osobą. Tak jak wspomniałam wcześniej. Dziś są urodziny Aisu. Czy ktoś złożył jej życzenia? Nie! Żaden z członków rodziny! Jedynym był Rysio. Aisu czuła, że jest już niepotrzebna. Upewniła się, że mały ryś śpi i wyszła z jaskini. Ruszyła przed siebie. Zauważyła Figo biegnącego za swoją „przyjaciółką”. Wadera nosiła imię Kera. Zdążyła trafić na czarną listę Aisu, która ostatnio ciągle rośnie. Aisu zignorowała ich i szła dalej. Figo jednak ją zatrzymał, stając przed nią. 
- Aisu! Hej.
- Witaj Figo.- odparła obojętnie wadera. 
- Jak ci mija dzień?
- Jakoś.
- Znasz już Kerę?- spytał Figo, odwracając wzrok na Kerę, która właśnie szła w ich stronę. 
- Coś mi się obiło o uszy.- odparła Aisu odwracając wzrok. Kera podeszła do rodzeństwa i z uśmiechem wtuliła się w bok Figa. Aisu poczuła ukłucie w sercu. Zacisnęła zęby i spojrzała na Figa. Basior widząc ten widok przeraził się.
- Aisu?
- To nic. Ciesz się towarzystwem swojej Kery. Przyzwyczaiłam się do samotności i do tego, że składane mi obietnice nie dotrzymują się. – odparła Wadera i ruszyła dalej. Figo przyglądał się jej z zaskoczeniem. Zaczął zastanawiać się o co mogło chodzić Aisu. Wadera szła przed siebie ze spuszczoną głową. Łzy swobodnie spływały po jej policzkach. Nagle usłyszała nawoływania. Wytarła łzy i przyjęła obojętny wyraz twarzy. Dobiegł do niej posłaniec Beta. 
- Wszystkie wilki są proszone o zebranie się w centrum.- odparł basior. Aisu przytaknęła skinieniem głowy. Razem z wilkiem ruszyli w kierunku centrum. Gdy dotarli na miejsce, zauważyła jak Merida liże cudze szczenię. Kiedy Aisu otrzymywała takie pieszczoty? Dawno temu. Życie dorosłej samicy nie jest łatwe. Aisu z dnia na dzień czuła się coraz bardziej zbędna. Jeden ze starszych wilków wyszedł na środek wielkiego głazu. Poprosił o ciszę i zaczął przemowę.
- Jak wiecie, niedługo obchodzimy dzień przebiśniegu. Urządzamy więc polowanie na te kwiaty. Szczeniaki są proszone o zgłoszenie się do alfy.- Aisu prychneła. Miała zbędne nadzieje, że ktoś pamięta o jej urodzinach. Gdy przemowa dobiegła końca wróciła do swojej jaskini. Położyła się na swoim leżu i zaczęła rozmyślać. Z myśli wyrwał ją koci pisk. Spojrzała na swojego małego towarzyszą, który trząsł się z zimna. Aisu okryła Rysia swym ogonem, by dać mu trochę ciepła. Kociak wtulił się w nią, a ona poczuła się jakoś inaczej, przyjemniej. Uśmiechnęła się mimowolnie.
Godzinę później wyszła na polowanie. Nie była w dobrym nastroju. Tak jak się spodziewała wszyscy zapomnieli o tym, że Aisu ma urodziny. Czuła się kiepsko. Nie miała ochoty na nic. Ruszyła na polowanie tylko po to, by uciec na chwilę od kłopotów. Chciała się skupić na czymś innym. Udała się na tereny łowieckie. Miała nadzieję na święty spokój. Jednak nie był on jej dany. Na terenach łowieckich znajdowała się cała wataha. Gdy Aisu wyszła na środek zauważyła Rose, która znów kleiła się do jej ojca. Tym razem popełniła błąd. Rose pocałowała Beta. Aisu pod wpływem emocji podeszła do wilków. Teraz nie interesowało ją to, że cała wataha to widzi, chciała jak najszybciej policzyć się z Rose. 
- Co ty wyprawiasz?!- zapytała Aisu stając przed waderą.
- Aisu.- powiedział spokojnie ojciec. Wadera jednak zignorowała go.
- A co ty wyprawiasz?- spytała z wrednym uśmieszkiem Rose. Aisu czuła, że jej cierpliwość kończy się. 
- Dziewczęta dość.- powiedział spokojnie Beto. Aisu zacisnęła zęby. Po chwili namysłu powiedziała dość. Dość ignorowania tego problemu. 
- Nie.- odparła stanowczo. Basior spojrzał zaskoczony na swoją córkę. 
- Czy ty mi się sprzeciwiasz?- spytał surowo. Chciał sprawić, by Aisu straciła swoją pewność siebie, jednak nie udało mu się to. Wilczyca, była już w stanie takim, że nic nie mogło jej powstrzymać.
- Mam dość tego, że jesteś tak ślepy i obojętny!- wysyczał wilczyca. Bato zaskoczony i zdenerwowany spojrzał na Aisu.
- Jestem twoim ojcem! Należy mi się szacunek z twojej strony!
- Szacunek?!- prychnęła wadera. – Nie zasługujesz na niego. A ty! Jesteś żmiją. Wiesz o tym, że ma on rodzinę, a mimo to podrywacz go na każdym kroku.
- Wiesz chyba upadłaś na głowę. Od zawsze wiedziałam, że jesteś niepotrzebna. Jesteś kulą u łapy. Nawet teraz sprawiasz swojemu ojcu kłopoty.- zaśmiała się Rose. Koniec tego. W Aisu coś pękło. Poczuła nagłe zimno. Zimno, które opanowało całe jej ciało. Jej serce stało się zimne. Tak oto wilczyca straciła nad sobą kontrolę. Zerwał się silnym wiatr. Wirował wokół Aisu tak, jakby to ona była jego panią. Po bokach wilczycy pojawiły się ostre, lodowe ciernie. Właśnie tu obraz, który wiedziała Aius się urywa.
Aisu obudziła się. Nie pamiętała za wiele. Gdy wstała, rozejrzała się. Nagle jej łapy ugięły się, a na policzkach pojawiły się łzy. Aisu upadła i wtuliła pyszczek w łapy. Lód. Wszystko w lodzie. Wszyscy zamarzli. Cała wataha. Ból jaki czuła Aisu nie był do opisania. Widziała znajome pyszczki zakute w lodzie. Aisu płakała gorzko. W pewnym momencie wstała i pobiegła. Pobiegła jak najdalej. Chciała uciec. Uciec od przeszłości i od tej chwili. To jej wina. To ona zabiła całą watahę. To ona jest tą złą. To już koniec. 
Wilczyca biegła ile sił w łapach. Nie miała siły wracać do swojej jaskini. Nie to byłoby dla niej za trudne. Uciekła. Uciekła z terenów swojej watahy. Zostawiła wszystko za sobą. Nie odwracała się. Biegła jak najdalej. Zostało jej tylko to. Ucieczka. W pewnym momencie zatrzymała się na skale. Spojrzała w strumień płynącej wody. Widziała w jej tafli mordercę. To już koniec. To koniec jej dawnego „ja”. Pora na zmiany. Aisu biegła. Gdy nastała nic, zatrzymała się w opuszczanej norze. Właśnie na takie życie zasłużyła. Zmęczona i załamana Aisu zasnęła z oczami i policzkami mokrymi od łez. To już koniec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz