Miałam już dość. Mój ojciec ponownie mówił o mnie przykre rzeczy. Jestem dla niego kulą u łapy. Twierdzi, że jestem nikim. Dlatego pewnego dnia uciekłam. Wiedziałam, że źle robię, ale chciałam już mnie spokój. Chciałam znaleźć nowy dom. Taki, w którym będę bezpieczna. Biegłam więc jak najdalej. Miałam łzy w oczach. Słyszałam za sobą głos mamy.
- Joena! Wróć! Skarbie!- ja jednak biegłam dalej.
- A niech ucieka. Tylko nie licz, że zaczniemy cię szukać!- krzyknął mój tata. Czułam ból i smutek. Dlaczego on tak bardzo mnie nienawidzi? Co ja mu takiego zrobiłam? Proste. Urodziłam się. Tak więc postanowiłam uciec. Nie wiedziałam gdzie biegnę, ale wiedziałam, że jak najdalej od mojej watahy. Zwolniłam tylko wtedy, gdy poczułam ból łap. Musiałam chwilę odpocząć. Zauważyłam, że znajduje się na nieznanych mi terenach. Nie należały on do mojej watahy. Czułam lekki strach. Niepewnym krokiem ruszyłam w głąb. Co chwilę rozglądałam się czy jestem bezpieczna. Nagle usłyszałam szelest liści. Podskoczyłam i zaczęłam nerwowo się rozglądać. Z zarośli wyszła wadera. Była naprawdę piękna. Spojrzała w moim kierunku. Ja spanikowana wskoczyłam w krzaki. Słyszałam jej kroki. Chyba mnie zauważyła. Zaczęłam się bać. Nie znałam jej i nie wiedziałam co ma zamiar ze mną zrobić.
- Mała?- usłyszałam. Jednak nic nie odpowiedziałam. Strach całkowicie odebrał mu mowę. - Jesteś tam? Nie bój się nie zrobię ci krzywdy.- dodała po chwili. Niepewnie wyszłam z zarośli.
- Jesteś tu całkiem sama?
- Tak.
- A gdzie twoi rodzice?
- Uciekłam od nich.
- Dlaczego? Nie powinnaś do nich wrócić?
- Nie. Nie chcę. Jestem tylko kulą u łapy. Tata zawsze to powtarzał. On jest mną zawiedziony. Nie pobiegł za mną. On mnie nie chce.- powiedziałam. Poczułam jak do moich oczu napływają łzy. Po chwili usiadłam na ziemi. Spuściłam główkę i zaczęłam łkać.
- On mnie nie chce. On mnie nie kocha. A ja chcę go już więcej nie widzieć.
< Wuwuzela? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz