Razem z Izayą udaliśmy się na polowanie. Tropienie ofiary zajęło nam nie mniej niż pół godziny. Kolejne pół na zjedzenie jej (a była to niewielka sarna). Gdy pod wieczór wybraliśmy się na spacer, nagle, przed nami stanął Mundus. Zjawił się jak zwykle niespodziewanie i cicho.
- Witaj, przyjacielu - uśmiechnąłem się - to właśnie Mundus. Mój, jak mniemam, najbliższy przyjaciel. To on zawdzięcza życie weterynarzowi ze wsi - objaśniłem Izayi.
Ptak chrząknął.
- Oto Izaya - przedstawiłem.
- Dobry wieczór - skłonił się ptak - nie mieliśmy okazji bliżej się poznać... przepraszam - przyjrzał się wilczycy - jakaż pani podobna do Eclipse...
- Nie dziwota - wyprostowałem się - Eclipse to jej siostra.
- Miło mi - uśmiechnęła się wadera.
- Ta twoja kotka od weterynarza pozdrawia cię i zaprasza do siebie. Podobno tęskni.
- Ha! - Mundus drgnął - jeszcze nie zwariowałem. Ledwo udło mi się od niej uwolnić, nie po to, bym teraz ta wracał.
Zrobiło mi się trochę żal kotki. Izaya spojrzała na mnie pytająco.
< Izaya? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz