W ostatniej chwili skoczyłam w bok. Byk zahamował ślizgając się na
mokrej trawie i sapiąc odwrócił się w moją stronę. Uśmiechnęłam się
kpiąco. W jednej chwili zniknęło moje początkowe oszołomienie, pozostała
determinacja. Zwierzę znów przystąpiło do ataku. Tym razem bez
większego wysiłku zrobiłam unik, uważając by się nie przewrócić. Mundus i
Jaskier wyszli z jaskini. Spojrzałam na nich zastanawiając się co
zamierzają. To jak wielki błąd właśnie popełniłam dotarło do mnie
dopiero, gdy poczułam silne uderzenie. Czarny byk w końcu mnie dosięgnął
i jedynie cudem uniknęłam bliższego spotkania z jego rogami. W ułamku
sekundy straciłam grunt pod nogami i zostałam pchnięta w najbliższe
drzewo. Przez chwilę nie mogłam złapać oddechu, nie docierały do mnie
żadne dźwięki, wzrok mi się zamglił. Widziałam jedynie dwie ciemne
sylwetki i jedną niebieską na tle lasu, który wydawał zlewać się w jedno
tworząc brązowo-zieloną plamę. Starałam się zwalczyć ogarniającą mnie
senność. Z trudem wstałam i syknęłam z bólu. Gdybym miała wtedy wymienić
jedną część ciała, która mnie nie bolała, byłby to ogon. Wiedziałam, że
mam ostatnią szansę na choćby chwilowe pozbycie się tego upierdliwego
zwierzęcia i nie miałam bynajmniej na myśli Mundusa. Błysnęły płomienie.
Nie byłam wstanie dobrze ocenić odległości, ani wysokości, a deszcz
znacznie utrudniał utrzymanie ognia. Na szczęście basior i "bocian" byli
w bezpiecznej odległości od byka, który oddalił się pospiesznie widząc
płomienie. Znikły, gdy tylko przestałam się na nich skupiać. Upewniłam
się jeszcze, że nie wywołałam pożaru i straciłam przytomność.
< Jaskrze? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz