Z jaskini wyleciał Mundus. Patrząc na jego osobę znikającą w gąszczu lasu myślałam co mogło się takiego stać, że aż w takim pośpiechu stąd wyleciał. Niedługo po tym z jaskini wyszedł Beryl. Podszedł do mnie. Usiadł koło mnie nic nie mówiąc. Zerknęłam na niego kątem oka
- Co się stało?
- Mundus wie coś czego nie chce nam powiedzieć
- Gdyby to była jeszcze nowość... - Wzdychnęłam - Cos jeszcze? Jakie plany ma ta wataha?
- Z tego co mówił Mundus to to, że nasza wataha leży w łaskach tamtej... Tamtejszych członków jest chyba dwa razy więcej niżeli w naszych, połączonych
- A wiec nasza sytuacja jest zła?
- Dokładnie... - Wstał robiąc dwa kroki w przód - No cóż, przełożymy to na jutro. A właśnie, jutro wysyłamy do tamtej watahy naszych posłów
- Na układy..? - Wstałam i podeszłam do Beryla
- Tak. Wracamy do jaskini?
Skinęłam głową po czym ruszyliśmy powolnym krokiem w kierunku naszej watahy. Chwilę trwało kiedy w końcu dotarliśmy do naszej jaskini a tam napotkaliśmy naszych synów. Co prawd obydwoje spali ale byli. My natomiast przeszliśmy na nasze miejsca po czym położyliśmy się koło siebie
- Nie wiem dlaczego ale jestem bardzo zmęczona...
<Beryl?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz