- Powiesz, czy chcesz dalej się z nami droczyć? - warknął Aksel.
- Już mówię - zachichotał ptak.
Znów zapadła cisza.
- Tak więc - Mundus wyprostował się - po pierwsze, Wataha Szarych Jabłoni, gdyż tak się ta wataha nazywa, posiada wojsko w takiej liczbie, do jakiej wy, jako wilki, pewnie nie potraficie nawet liczyć. Po drugie, i to jest właśnie ta dobra wiadomość... ja potrafię.
- Żartujesz? - Aksel wyprostował się - to to, co chciałeś nam powiedzieć? Wychodzę! - wrzasnął - jak coś z niego jeszcze wydobędziecie, to mnie zawołajcie.
Ptak z uśmiechem odprowadził wzrokiem Aksela. Gdy ten zniknął na zewnątrz, Mundus powiedział:
- Nareszcie. Dzisiaj był wyjątkowo spokojny.
- Chcesz nam coś jeszcze powiedzieć? - zapytałem z nadzieją.
- Tak.
- Więc proszę - usiadłem.
Mundus westchnął.
- Dalsze losy WSC i WWN są teraz... jakby to powiedzieć... silnie związane z dobrą wolą Watahy Szarych Jabłoni. W związku z tym, jutro z samego rana wyślecie posłów, którzy zaproponują WSJ chwilowy sojusz. Będą chcieli zostać na naszych terenach przez... kilka tygodni.
To powiedziawszy, odwrócił się, wbijając wzrok w ciemność panującą na zewnątrz.
- Skąd to wiesz? - zapytałem, targany coraz większymi wątpliwościami.
Ptak wydał mi się teraz mniej pewny siebie. Popatrzył na mnie jakby nieswoim wzrokiem.
- Chcę... tylko, abyście wy wiedzieli - powiedział, po czym rozłożył skrzydła i zniknął w lesie.
- To wszystko wydaje mi się coraz bardziej dziwne - pokręciłem głową.
- Może on jest... - Lerka przelękniona cofnęła się o krok.
- Lerko! - popatrzyłem jej w oczy - nie wyciągajmy pochopnych wniosków...
Sam jednak nie byłem pewny, co sądzić o tej sprawie.
< Eclipse? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz